W tym roku do Niemiec przybylo już około 100 tysięcy imigrantów. Najwięcej z nich to Syryjczycy. To oficjalne dane, jakie podał niemiecki resort spraw wewnętrznych.

W styczniu tego roku niemiecką granicę przekroczyło 91 671 imigrantów i uchodźców. Większość z nich ma szanse na azyl, bo to Syryjczycy. Wciąż jednak dużą grupę migrantów stanowią osoby z Afryki Północnej, których Niemcy przyjmować nie chcą, ale... przyjmują.

Imigrantów jest nieco mniej niż w grudniu ubiegłego roku, kiedy to Niemcy "wzbogaciły się" o 127 320 przybyszów. Odpowiada za to najpewniej zła, zimowa pogoda. Nawet jeżeli napływ imigrantów utrzymałby się jednak na takim "niższym" poziomie, to w skali roku byłoby ich prawiie 1,1 mln. Tymczasem wiosną, latem i jesienią imigrantów będzie bez żadnych wątpliwości więcej.

Dla systemu socjalnego i bezpieczeństwa Niemiec to ogromne, zdaniem wielu niewykonalne, zadanie. Wśród imigrantów także są terroryści: Właśnie dzisiaj niemieckie służby zatrzymały "uchodźcę" z Algierii, który chciał dokonać zamachu w Berlinie. Wśród przybyszów nie brakuje też osób całkowicie zbarbaryzowanych, podobnych tym, które gwałciły kobiety na dworcu w Kolonii. 

Mało kto w Niemczech pamięta też o prześladowanych chrześcijanach. Prawdziwi uchodźcy, których Państwo Islamskie mogłoby w Syrii lub Iraku zamordować za wiarę, w ośrodkach dla imigrantów w Niemczech są powszechnie dyskryminowani i poniżani. Zdarzają się akty przemocy fizycznej, przemoc werbalna to codzienność. Władze tymczasem odmawiają wszelkim postulatom osobnego kwaterowania prześladowanych. Pojawiają się inicjatywy osobnych ośrodków dla homoseksualistów, ale dla chrześcijan już nie. 

Nie można też zapominać sytuacji dzieci. Niemieckie służby przyznały, że obecnie nieznany jest los około 5000 nieletnich, którzy przybyli do kraju wśród uchodźców. Przypuszcza się, że bardzo duża część z nich mogła paść ofiarą handlarzy ludźmi. Teraz może być trzymana w niewoli i wykorzystywana seksualne. Niemcy to od dawna zachodnioeuropejska stolica handlu ludźmi i przymusowej prostytucji. Fala imigrantów to dla gangów niewolących kobiety i dzieci wymarzona szansa.

W ostatnich tygodniach Niemcy wprowadzają wprawdzie rozwiązania mające na celu ograniczenie imigracji, podejmowane kroki są jednak jeszcze dość nieśmiałe, a ich skuteczność nieznana Przykładowo: Wciąż przyjmowani są wszyscy imigranci z krajów Afryki Północnej. Rząd zamierza prawie wszystkich z nich odsyłać z powrotem, problem w tym, że... kraje afrykańskie nie chcą ich przyjmować. Takie państwa jak Tunezja, Algieria i Maroko mają olbrzymie problemy gospodarcze i chętnie pozbywają się "nadwyżki" ludności. Dla nich emigracja to zysk. 

Niemcy muszą więc najpierw przekupić rządy tych państw, by skłonić je do przyjęcia własnych obywateli. I to w dosłownym sensie: Rząd niemiecki przygotowuje już plan finansowego "wsparcia" dla trzech wymienionych panstw.

Samym Niemcom ta polityka bardzo się nie podoba. Kanclerz Merkel pozytywnie ocenia już tylko 46 proc. społeczeństwa - aż o 12 proc. mniej, niż jeszcze przed miesiącem. Dodatkowo 81 proc. Niemców uważa, że rząd radzi nie radzi już sobie z kryzysem imigracyjnym. W ocenie większości społeczeństwa sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Rosną wpływy środowisk radykalnych zarówno wśród imigrantów, jak i rodowitych Niemców. Efekt? Katolickie cmentarze i kościoły dewastowane przez muzułmanów, ośrodki dla uchodźców podpalane przez obrońców "białej rasy".

Nawet jeżeli dzialania kanclerz Merkel będą coraz intensywniejsze, to ogromnych strat finansowych i kulturowych nie da się szybko odrobić. Napływ 2 - 3 milionów imigrantów nie pozostanie bez wpływu na kondycję Republiki Federalnej. Nie wszystkie imigranckie getta uda się rozbić, nie wszystkich terrorystów z kraju usunąć. Ostatecznie, to problem niemiecki. Gorzej, jeżeli kłopotliwym narybkiem Berlin będzie usilnie chciał "podzielić się" także z Polską, o czym Merkel wciąż przecież mówi. Oby ten plan się nie udał.

Paweł Chmielewski