„Der Spiegel” opublikował materiał, którego autorzy dowodzą, że sprzęt, jakim dysponuje Bundeswehra, po prostu do niczego się nie nadaje. A to oznacza, że obecność Berlina w NATO to tak naprawdę fikcja, bo Niemcy nie byliby w stanie niczego wnieść do Sojuszu.

Podstawą publikacji „Spiegla” był raport inspektorów, którzy sprawdzili rzeczywistą gotowość bojową niemieckich sił lądowych, powietrznych i marynarki. Jak pisze Olga Doleśna-Harczuk na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”, raport po prostu zaszokował członków komisji ds. obrony Bundestagu, którym został przedstawiony w ubiegłą środę.

Wkrótce ministerstwo obrony Republiki Federalnej poinformowało, że… ze względu na poważne braki w wyposażeniu Bundeswehra nie jest tak naprawdę w stanie sprostać powinnościom w ramach NATO Defense Planning Process. A to oznacza, że gdyby zostały zaatakowane państwa bałtyckie, Niemcy nie byłby w stanie wysłać na pomoc 60 myśliwców typu Tornado, wbrew założeniom.

Doleśna-Harczuk zwraca uwagę, że w tej sytuacji bardzo zaskakujące jest przydzielenie na szczycie NATO w Newport rolę „ramowego państwa NATO” m.in. w dziedzinie obrony przeciwrakietowej właśnie Niemcom. Zwłaszcza, gdy do problemów Bundeswehry doda się fakt, że rząd niemiecki był bardzo niechętny tarczy antyrakietowej. Na łamach „GPC” czytamy, że Niemcy otrzymały w Newport tak ważną rolę ze względu na ich potencjał gospodarczy, który POWINIEN iść w parze z „troską o sprawne siły bojowe”.

Jest jednak inaczej.

Jak podaje „Spiegel” samolotów bojowych Luftwaffe zdolnych do podjęcia zadań jest tylko 40 proc. Bardzo źle wygląda też sytuacja w marynarce. Na cztery U-Booty sprawny jest de facto tylko jeden, a na 11 różnego typu małych i średnich okrętów wojennych – tylko 7.

Źle jest także w siłach lądowych: spośród 406 czołgów typu Marder funkcjonuje odpowiednio zaledwie 280; spośród 180 pojazdów opancerzonych typu Boxer – 70… Można by wymieniać dalej.

Kto za to odpowiada?

„Błędy w sferze obronności Niemcy popełniają od momentu zakończenia zimnej wojny, kiedy na fali pacyfistycznej euforii z każdym rokiem wydatki na armię albo topniały, albo były nawet w 50 proc. wykorzystywane na pokrycie kosztów biurokracji, płac etc.” – pisze Doleśna-Harczuk.

Przypomina, że w 1960 roku budżet obronny RFN wynosił aż 24,6 proc. całkowitego budżetu. W 2012 roku Niemcy wydały na zbrojenia zaledwie 1,3 proc. PKB. Gigantyczny spadek jest więc wyraźnie widoczny; zarazem trzeba odnotować, że w omawianym okresie niepomiernie wzrosło PKB Niemiec. To oznacza, że w 1960 roku na zbrojenia wydano równowartość 3,81 mld euro, dziś wydaje się ich, przy takim spadku udziału w PKB, wielokrotnie więcej, bo 31 mld euro.

bjad