Niemieckie służby mają otrzymać prawo inwigilowania dziennikarzy i całych redakcji. Bawarska "Süddeutsche Zeitung" przekonuje, że to zamach na wolność mediów.

 

Czy w istocie rzecz wygląda aż tak brutalnie, można się spierać, bo sprawa ma pewien polityczny kontekst. Za ustawę odpowiada szef MSW Horst Seehofer, polityk chadeckiej CSU - formacji ostro atakowanej przez niemiecką lewicę, a ją właśnie reprezentuje ideowo "Süddeutsche".

Obecnie niemieckie prawo chroni redakcje przed rewizją; nowa ustawa zakłada tymczasem, że w uzasadnionych przypadkach służby otrzymałyby prawo niejawnej kontroli internetowej redakcji za pomocą programów szpiegowskich. To oznaczałoby wszakże, przekonuje "Süddeutsche", że informatorzy mieliby obawy przed powierzaniem dziennikarzom wiadomości. MSW wskazuje jednak, że w ustawie chodzi o walkę z terroryzmem i ekstremizmem, a nie o ograniczenie tajemnicy dzienniarskiej.

Sprawa ma też tło bieżące - to właśnie "Süddeutsche Zeitung" oraz "Spiegel" opublikowały niedawno nagrania, które doprowadziły do krachu rządu w Austrii i upadku wicekanclerza Heinza-Christiana Strache.

bsw/deutsche welle