Niemieckie media szeroko komentują polski spór z Izraelem. Dominuje naturalnie branie strony Izraela. Dlaczego? To doskonale pokazuje artykuł opublikowany w ,,Süddeutsche Zeitung''. Mówiąc krótko, z niemieckiej perspektywy to kolejna doskonała okazja, by uderzyć w rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Na łamach ,,SZ'' sprawę opisał dziennikarz Stefan Ulrich, od samego początku ostro atakujący polski rząd za rzekome naruszanie zasady wolności słowa.

,,Zasadniczo nie jest zadaniem koalicji rządzącej stwierdzać, co jest historycznie prawdziwe, a co fałszywe. To należy do nauki historycznej i debaty publicznej'' - pisze Ulrich.

Przyznaje zarazem, że choćby w Niemczech nie można na przykład kwestionować liczby ofiar Holocaustu, ale - przekonuje - sytuacja niemiecka jest po prostu wyjątkowa. Dlatego to, co robi w Polsce PiS, to po prostu naruszenie podstawowych zasad wolnościowych.

W jego ocenie trzeba wprawdzie nieustannie podkreślać, że obozy koncentracyjne były niemieckie, ale karanie trzema latami więzienia za ich nazwanie polskimi - co w opinii autora jest zazwyczaj przejawem nie złośliwości, ale geograficznie motywowanej pomyłki - jest po prostu przesadą.

,,Podczas gdy wielu Polaków heroicznie pomagało Żydom, byli też tacy, którzy wykorzystali nazistowską okupację by Żydów uciskać, obrabować czy mordować. Narodow-konserwatywny rząd niechętnie przyjmuje tę stronę historii i dyskusje o niej. Nowe prawo jest częścią próby przedstawienia Polski jako monolitycznego, bohaterskiego narodu ofiar, co ma stać się paliwem dla nacjonalizmu i wzmocni własny obóz polityczny'' - puentuje Ulrich.

W jego komentarzu nie ma żadnej krytyki pod adresem Polski jako takiej, nie ma prób przekłamania historii. Jest tylko jedno - brutalny atak na rzadzących w Warszawie. Dla Niemców to kolejna okazja, by podminować władzę Prawa i Sprawiedliwości i powolutku torować drogę do powrotu ,,wygodniejszej'' dla siebie opcji spod znaku totalnej opozycji.+

mod/sueddeutsche.de