Zdaniem komentatora niemieckiej gazety Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung, na granicy polsko-białoruskiej nie mamy do czynienia z wojną, a migranci nie są bronią.

"O tym, że migranci są „bronią” wykorzystywaną przez Aleksandra Łukaszenkę do prowadzenia „wojny hybrydowej”, mówili początkowo tylko przedstawiciele krajów sąsiadujących z Białorusią. Obecnie takim słownictwem posługują się niemal wszyscy czołowi politycy europejscy niezależnie od przynależności partyjnej" - czytamy w komentarzu Thomasa Gutschkera.

"W związku z tym jesteśmy bliscy zaakceptowania postulatu Polski i krajów bałtyckich, aby do rozwiązania kryzysu włączyć NATO" - pisze dalej Gutschker.

W jego ocenie "zaniepokojenie z powodu szturmu na polską granicę wschodnią doprowadziło do językowego i myślowego chaosu".

Jego zdaniem migranci są "elementem cynicznego szantażu" i "zakładnikami, którzy nie panują nad własnym losem". "Ale czy są bronią, która powoduje zniszczenie i zabija ludzi?" - pyta autor. "Nie. Pseudo-turyści” z Iraku, Syrii i Afganistanu z pewnością nią nie są" - odpowiada. W jego ocenie nie ma póki co dowodów, że przez granicę przerzucani są terroryści.

Dalej pisze zaś, że cała reszta informacji to "polska propaganda, której nie należy powielać".

(Łukaszenka - red.) nie zamierza jednak zajmować obcego terytorium, w przeciwieństwie do Rosji na Krymie w 2014. Nie grozi żaden „zbrojny atak”, co jest warunkiem uruchomienia art. 5. Łukaszenka broni się przed sankcjami, chce być uznany za partnera negocjacjach - pisze Gutschker.

W opinii autora Europa nie może dać się szantażować Łukaszence, wobec czego nie należy rezygnować z barier na granicach. Jego zdaniem polski mur na granicy może być sfinansowany ze środków Unii, jednak pod warunkiem nadzoru Frontexu. "Nadzór powinien sprawować Frontex. Dopóki władze w Warszawie są temu przeciwne, nie mogą występować o środki z budżetu. Szefowa KE powinna jasno wskazać na ten związek" - czytamy.

"Ludzie, którzy próbują silą przekroczyć granicę UE, mogą być zawracani. Trybunał Praw Człowieka orzekł tak w przypadku hiszpańskiej eksklawy Melilla w Maroku. Można ten przypadek przenieść na inne. Europa może poradzić sobie z kryzysem, nie łamiąc prawa" - konkluduje.

jkg/deutsche welle