Prof. Jan Hartman przyjechał do Białegostoku promować swoją najnowszą książkę „Głupie pytania. Krótki kurs filozofii”. Na spotkanie mógł przyjść każdy, miało ono charakter otwarty. Jak donosi lokalny portal Czasbialegostoku.pl zostało ono przerwane przez działaczy Młodzieży Wszechpolskiej.

Narodowcy nie byli jednak mile widziani na spotkaniu, chociaż - jak zapewniają - mieli całkiem pokojowe zamiary. „Jeden z obecnych tam dziennikarzy Gazety Wyborczej prawdopodobnie wezwał jednak na nas policję, gdyż zaraz po wejściu naszej 30 osobowej grupy na salę zostaliśmy poinformowani, że służby są już na miejscu na wypadek ,,próby przerywania wykładu’’. Na spotkaniu pojawiliśmy się z chęcią kulturalnego wysłuchania naszego ideowego przeciwnika i rozmowy po spotkaniu – jednak fakt wezwania na nas policji uznaliśmy za niepoważny w stosunku do dyskusji akademickiej i postanowiliśmy opuścić spotkanie, na którym frekwencja dochodziła do około 20 osób” – relacjonuje w rozmowie z portalem Czasbialegostoku.pl Adam Andruszkiewicz, wiceprezes Młodzieży Wszechpolskiej.

Narodowcy mieli zostać spisani i sfilmowani przez funkcjonariuszy. Dziennikarz lokalnej „Wyborczej” dodaje, że został przez nich wulgarnie nazwany. Z kolei szef MW zapewnia, że do niczego takiego nie doszło, a narodowcy spokojnie opuścili mury uczelni. 

Nieco inaczej zajście relacjonuje internauta, który na YouTubie umieścił nagranie z dzisiejszego spotkania. „Mieliśmy w Białymstoku wizytę antykatolika, antychrysta, anty-polaka - Jana Hartmana. Młodzież Wszechpolska postanowiła zadać kilka niewygodnych pytań, ale po komunikacie prof. Kowalskiej, iż nie są mile widziani i że wezwano policję, postanowili w ciszy oprotestować wykład i po kilku minutach opuścili salę wykładową. Nazwałem to "Milczącym protestem". Działacze MW nie mogli swobodnie opuścić budynku uniwersytetu, bo przed wejściem zostali wszyscy zatrzymania i spisani z dowodów. Działanie policji jest niezrozumiałe, bo nie było żadnego zajścia. Zadziwiający jest fakt przybycia całego oddziału policji w trzech ogromnych samochodach. Kto za to płaci? Podatnik” – pisze autor, którego film można zobaczyć niżej.

MBW/Czasbialegostoku.pl