Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: "Nie da się w krótkiej wypowiedzi zaprojektować całej polityki zagranicznej Polski pod prezydenturę Andrzeja Dudę na co najmniej 5 lat. Mogę powiedzieć ogólnie o zasadach, którymi powinien się kierować, o priorytetach. Biorąc pod uwagę kompetencje konstytucyjne prezydenta – te, które są związane z polityką zagraniczną są najmocniejsze w sprawach wojskowych, w zawieraniu traktatów i w obsadzie wysokich stanowisk włącznie z dyplomatycznymi oraz w reprezentowaniu państwa na zewnątrz.

Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że ponieważ prezydent jest najwyższym przedstawicielem Polski na świat, ma prawo udziału w negocjacjach, w tym w tzw. szczytach dyplomatycznych, ale powinien reprezentować stanowisko Rady Ministrów. To Rada Ministrów prowadzi politykę zagraniczną, jest odpowiedzialna za politykę obronną, bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne państwa.

Przykład kompetencji, której konkretny kształt nie jest jeszcze wyjaśniony, to ratyfikacja traktatów – jak to polskie prawo nazywa – umów międzynarodowych. Kiedyś prezydent Lech Kaczyński już po uchwaleniu przez Sejm i Senat zgody na ratyfikację Traktatu Lizbońskiego i po podpisaniu ustawy zezwalającej na tę ratyfikację, przez pewien czas nie dokonywał samego aktu ratyfikacji. Robił to dlatego, że toczyły się negocjacje nad dodatkowymi dokumentami do Traktatu Lizbońskiego. W końcu ten akt podpisał. Pytanie, czy może prezydent nie podpisać aktu ratyfikacji umowy, na której ratyfikację dostał zgodę od parlamentu.

W Stanach Zjednoczonych utrwaliło się, że prezydent może odmówić ratyfikacji już po uzyskaniu zgody - w przypadku USA – Senatu wysoką kwalifikowaną większością głosów. Chociaż naraża się na mocne zarzuty, że przeciwstawia się wysokiej większości Senatu, zatem reprezentującego większość obywateli Stanów Zjednoczonych. Prezydent amerykański odpowiada na to, że ma bezpośredni, niezależny mandat od narodu.

W Polsce jest to dopiero do wyjaśnienia.

Co do treści polityki zagranicznej, to wracam do wyliczenia dziedzin, w których prezydent ma najmocniejsze uprawnienia. Moim zdaniem głównym priorytetem powinno być umacnianie bezpieczeństwa zewnętrznego Polski. To znaczy umacnianie potencjału własnego wojskowego Polski we współpracy z sojusznikami i z innymi państwami, np.: neutralnymi sąsiadami. Nie powinniśmy ograniczać się tylko do NATO, ale wychodzić szerzej – poza NATO i poza Unię Europejską.

Prezydent powinien sprzyjać temu, aby Polska miała otwarty dostęp do najlepszych technologii obronnych, a nie tylko gotowych wyrobów. Przenosić do Polski i je w Polsce rozwijać.

Ten styk różnych dziedzin, w których prezydent ma stosunkowo wysokie uprawnienia to właśnie bezpieczeństwo zewnętrzne rozumiane jako jednoczesne rozwijanie sojuszy i współpracy międzynarodowej po to, aby wzmacniać własny potencjał Polski, a to z kolei umacnia rozwój zewnętrznych stosunków, gdyż Polska staje się bardziej atrakcyjna. Prezydent powinien dbać o to, aby to sprzężenie zwrotne dodatnie działało.

Uważam, że szkoda czasu na komentowanie skrajnych opinii, które pojawiły się w światowych mediach, jakoby wygrał wybory prezydenckie nacjonalista, czy eurosceptyk. Są one często wydumane, brane ze starych schematów, a nie z rzeczywistości. Np: artykuł włoskiej gazety La Repubblica, która zaliczyła prezydenta Dudę do zagrożeń dla Europy na jednej liście z Państwem Islamskim, to jest szkodliwa propaganda. Można o tym mówić jako wrogiej propagandzie, a nie polemizować z poglądami, które są zupełnie oderwanie od rzeczywistości. Ton mediów światowych powinien być brany pod uwagę, ale nie powinien przesądzać o polityce zagranicznej.

Trzeba robić swoje, a media z odległych krajów często nie nadążają za rzeczywistością, zatem niektóre mogą docenić nową polską politykę zagraniczną, twórczą i odważną, ale nie są w stanie tego zrobić „z góry”. Szkoda również czasu na polemiki z poglądem, że wygrał „Orban”, czy, że nastąpi „orbanizacja” Polski. Jest to skrajne uproszczenie rzeczywistości, taka wizja świata złożona z kilku prostych epitetów i teorii spiskowych. Orban i jego rząd są tak mocno związane z niepowtarzalną specyfiką Węgier, że ten model jest nie do przeniesienia do innych krajów. Jeśli ktoś myśli, że Duda jest wice-Orbanem i będzie „orbanizował” Polskę, to jest całkowicie oderwany od rzeczywistości.

Media nie rządzą, wybory prezydenckie w Polsce wyraźnie to pokazały. Podobnie jest z polityką zagraniczną świata. Nie kieruje się tym, co media głoszą.„

Not. Karolina Zaremba