- Prezes nie będzie sobie zawracał głowy gospodarką. Część obietnic się spełni, z innych zostaną strzępy, o reszcie się zapomni. Jak powstaje rząd PiS?- pisze niezawodny dziennikarz tuby propagandowej PO, czyli Tomasz Lis.

Według Lisa, PiS powraca z retoryką IV RP

- Do rządu mogą trafić ludzie symbolizujący IV RP, skoro PiS prezentowało w kampanii inną twarz. - pisze w tekście pt: "Rządy PiS? Teatrzyk kukiełkowy".

Zdaniem "dziennikarza", Jarosław Kaczyński najpierw znalazł pana Dudę i Szydło, by pojawić się w momencie, gdy przegrana PO była już pewna.

„Dzięki temu nikt po wyborach nie mógł mówić, że wybory wygrała Szydło dzięki temu, że Kaczyński się chował. Sprawa ważna. Przypomnijmy, że w roku 2006 bracia Kaczyńscy nie zdecydowali się na wyborczą dogrywkę w obawie, że autorem ewentualnego zwycięstwa i jego beneficjentem byłby Kazimierz Marcinkiewicz” - podkreśla Tomasz Lis.

Redaktor naczelny "Newsweeka" próbuje kreować, że cały rząd i tak jest pociągany za sznurki przez Jarosława Kaczyńskiego.

„Prezesowi pozostało więc jeszcze stworzenie rządu. By przeczołgać panią Szydło dokumentnie, nakazał posłowi Błaszczakowi publiczne zadeklarowanie, że nie będzie żadnego rządu autorskiego, lecz rząd PiS – czytaj: będzie rząd autorstwa Kaczyńskiego. Beata Szydło próbowała się bronić autoironią i gdy tabloid szydził, że kupuje mięso, kiedy decyduje się skład rządu, odpowiedziała, że owszem, kupowała, ale pasztet. Autoironia średnio wyszła. Po cóż go kupować, skoro koledzy już zafundowali jej pasztet, który będzie zjadać przed całą Polską” - pisze Tomasz Lis.

„Nic podobnego – tłumaczy Lis. – Prezes wyraźnie mówił, że zemsty nie będzie, ale sprawiedliwość być musi. Czytaj: będzie sprawiedliwa zemsta. A ta wymaga odpowiednich ludzi”. - straszy dziennikarz.

Nic dziwnego, że straszy - skoro jego niezła posada w telewizji publicznej i jeszcze lepsza pensja z naszych podatków, wkrótce może ulec zmianie. I życzmy sobie i Polsce, żeby rzeczywiście ten dzień nadszedł!

bg/newsweek.pl