Art. 32 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej głosi: „1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. 2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Tymczasem co i raz media trąbą o zwolnieniu kogoś z pracy za przynależność do organizacji, partii politycznej czy związku zawodowego i to nie przez przedsiębiorców prywatnych, którzy (teoretycznie) powinni mieć bezwzględne prawo do decydowania o tym, kogo chcą zatrudnić, ale przez instytucje państwowe:

– W 2010 roku ze szczecińskiego Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych została zwolniona księgowa, Jadwiga Róg, po tym jak przyznała się, że ma zamiar z ramienia PiS startować w wyborach samorządowych – dyrektorka ZBiLK jest członkinią Platformy Obywatelskiej.

– W 2011 roku w opolskim kuratorium oświaty pracę stracił Zdzisław Krzysztofka bo wystartował w wyborach do senatu z list PiS. Jego przełożona, Halina Bilik, oficjalnie poparła kandydatkę PO występując w jej materiałach wyborczych.

– I sprawa najświeższa, sprzed kilku dni. Zatrudniony w Pomorskim Centrum Zarządzania Kryzysowego Piotr Dziadul został wylany z roboty ze względu na brak apolityczności – jest mianowicie prezesem Przymierza Narodowego, które wchodzi w skład Ruchu Narodowego.

Trzy przykłady, ale wystarczy odrobina czasu, trochę samozaparcia i „wujek gógiel” by znaleźć ich o wiele więcej.

W przypadku Zdzisława Krzysztofka szefowa kuratorium tłumaczyła jego zwolnienie ustawą o służbie cywilnej, która zabrania zatrudnionym w tejże służbie przynależności do partii politycznych i manifestowania swoich poglądów (art. 78 ust. 2 i 5), całkowicie przy tym pomijając fakt, że dotyczy to tylko tych członków korpusu służby cywilnej, którzy zajmują wyższe stanowiska (ust. 7 tegoż art. 78) Problem w tym, że sama pani dyrektor zamanifestowała swoje poglądy popierając kandydatkę Platformy, zatem jeżeli chciałaby być konsekwentna musiałaby natychmiast złożyć wypowiedzenie z pracy...

Gdyby przepisy tej samej ustawy zastosować do Jadwigi Róg – efekt musiałby być ten sam, jej przełożona powinna ze skutkiem natychmiastowym stracić pracę. Gdyby zaś pani Róg mandat radnego zdobyła, to wtedy zastosowanie miałby ust. 4 78-go artykułu ustawy, zabraniający łączenia mandatu radnego z członkostwem w korpusie służby cywilnej – taka ewentualność jednakowoż nie nastąpiła. No i znowu trzeba by w całości pominąć ust. 7, - zwykła księgowa to w żadnym razie nie jest stanowisko wyższe. Ponadto żeby zastosować przepisy ustawy o służbie cywilnej należałoby jeszcze uznać, że pracownicy komunalni należą do niej należą...

Jeżeli zaś chodzi o Piotra Dziadula to sprawa wygląda nieco inaczej – ani Ruch Narodowy, ani żadna z organizacji wchodzących w jego skład nie są partiami politycznymi, zatem ich członkowie nie łamią zakazu przynależności do takowych. Chyba, że rozszerzymy definicję partii, ale wtedy trzeba by wywalać z pracy harcerzy, ministrantów i członkinie kół gospodyń wiejskich. No i nie ma o co kruszyć kopii, bo w tym przypadku ustawa o służbie cywilnej nie znalazłaby zastosowania nawet, gdyby panu Dziadulowi przyszło do głowy reaktywować PZPR czy założyć Partię Miłośników Cerowanych Skarpetek – podobnie jak pani Jadwiga Róg nie był on i nie jest członkiem korpusu służby cywilnej, nie mówiąc już o piastowaniu w niej jakiegoś wysokiego stanowiska...

Zresztą, co tu dużo mówić i pisać: cały artykuł 78 ustawy z dnia 21 listopada 2008 o służbie cywilnej jest o kant tyłka potłuc, może z wyjątkiem ustępu pierwszego („Członek korpusu służby cywilnej przy wykonywaniu obowiązków służbowych nie może się kierować interesem jednostkowym lub grupowym”). Art. 153 Konstytucji w punkcie drugim brzmi: „Prezes Rady Ministrów jest zwierzchnikiem korpusu służby cywilnej”, a do tegoż korpusu należą też wszyscy ministrowie, wiceministrowie, wojewodowie... Czyli, gdyby zastosować ust. 5 omawianego artykuły musieliby oni wszyscy albo podać się do dymisji ze skutkiem natychmiastowym, albo zrzec się członkostwa w partii. O piastowaniu wysokich, partyjnych stanowisk i, co wiąże się z tym nierozerwalnie, manifestowaniu politycznych poglądów nawet wspominać nie warto. No dobra, wiem, że ani premier, ani ministrowie nie należą do korpusu służby cywilnej. Jaki jednak sens ma zabranianie ich podwładnym członkostwa w partiach, skoro to przełożeni wydają polecenia? Przełożeni, którzy zostali dobrani z klucza, bądź co bądź, partyjnego i, w polskiej rzeczywistości, interesy swojej partii reprezentują przede wszystkim? Czy jednak komuś przyszłoby do głowy wymagać od premiera i ministrów apolityczności? Mamy zatem bubel prawny, w dodatku stosowany wybiórczo wobec politycznych przeciwników i konkurentów.

Wspominana stale przeze mnie Konstytucja w artykule 8 stwierdza co następuje: „1. Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej. 2. Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej.” Jeżeli tak, to przytoczone przeze mnie zwolnienia były złamaniem konstytucyjnych zapisów powinny być uznane za nieważne bądź za niezaistniałe. Co prawda art. 21 brzmi: „Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia, moralności publicznej albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.”. Może jestem człowiekiem naiwnym, na pewno jestem prawniczym ignorantem, ale w mojej opinii przynależność do jakiejkolwiek organizacji, czy to społecznej, czy to politycznej, w żaden sposób nie da się podciągnąć pod tenże artykuł. Mówiąc zatem krótko i węzłowato: we wszystkich wymienionych przeze mnie przypadkach zwolnieni z pracy ludzie zostali poddany zwyczajnym szykanom i dyskryminacji, zostały złamane ich podstawowe prawa wynikające z najwyższego aktu prawnego Rzeczypospolitej Polskiej. Zarządzający naszym folwarkiem urzędnicy mają głęboko w... poważaniu zarówno Konstytucję, jak i prawo w ogóle, kierując się jedynie mafijnym interesem własnej sitwy a nie, wynikającym z ich obowiązków, dobrem publicznym. I to poczynając od tych, którzy usadowili się na najwyższych stołkach a kończąc na kierownikach departamentów w drugo-, albo i trzeciorzędnych pipidówach. W dodatku robią to wszystko zgodnie z obowiązującym prawem, które jest tak niespójne i sprzeczne samo z sobą, że nikt normalny nie jest w stanie się w nim wyznać.

Pojawiają się czasem głosy domagające się zmiany Konstytucji (Solidarna Polska, PiS) – jedne słuszne, inne kretyńskie. Ja bym jednakowoż był ostrożny, najpierw należałoby prawo rzędu niższego zmienić tak, aby ustawa zasadnicza nie mogła być manipulowana na użytek aktualnych potrzeb politycznych obozu władzy, a prawa i wolności obywateli w niej zapisane (które są niezbywalne) nie mogły być ograniczane z byle powodu. Jeżeli to się uda, będzie można zająć się nowelizacją najwyższego, obowiązującego w Rzeczypospolitej, prawa.

Alexander Degrejt