- Nie ukrywam, że jestem krytyczny wobec rządu w Polsce, ale równocześnie krytycznie oceniam innych przedstawicieli różnych partii. Nigdy bym jednak nie przypuszczał, że mój dom odwiedzą agenci, próbując swoją wizytą mnie zastraszyć i dając do zrozumienia, żebym nim coś kolejny raz napiszę - dwa razy się zastanowił - powiedział portalowi elblag24.pl mieszkaniec Elbląga.

Mieszkaniec był w szoku jak dwóch panów, którzy nie przedstawili mu żadnej legitymacji rozpoczęli zadawanie pytań i chcieli rozejrzeć się po mieszkaniu oraz sprawdzić komputer. Gdy elblążanin doszedł do siebie i zapytał o nakaz, panowie stwierdzili, że nie mają i opuścili mieszkanie. Sam rzecznik ABW przyznaje, że do interwencji jego ludzi doszło, ale od razu mówi, że panowie z ABW wylegitymowali się i ładnie przedstawili: "Po zakończeniu rozmowy sporządzono stosowną dokumentację, która teraz zostanie poddana ocenie prawnej" - mówi rzecznik ABW. Dziś szef ABW dodał, że wizyta panów w Elblągu była spowodowana zagrożeniem zamachu na Donalda Tuska. No i wszystko jasne.

Czy się wylegitymowali czy nie mało istotne, ważne jest przesłanie: od teraz piszcie w Internecie dobrze i ładnie o Donaldzie Tusku. Jak nie, to w dniu w którym się nie spodziewacie odwiedzą was panowie z ABW. Jak mnie pamięć nie myli, za rządów PiS i śp. Lecha Kaczyńskiego, nie było takich historii, by za krytykę - i to bardzo wulgarną - Kaczyńscy wysyłali swoich ludzi do domów zwykłych Polaków. Widać Donald Tusk i jak pokazał Bronisław Komorowski mają inną metodę sprawowania swoich mini-dyktatorskich rządów.

philo/wyborcza.pl/Onet.pl