Estoński minister spraw zagranicznych przestrzega przed przyzwoleniem Unii Europejskiej na budowę gazociągu Nord Stream 2. Jego zdaniem, gazociąg może być wykorzystywany jako narzędzie presji politycznej.

Szef estońskiego MSZ Sven Mikser wyraził swoją opinię na temat inwestycji Gazpromu w rozmowie z niemiecką gazetą "Der Tagesspiegel", przywołanej także przez portal infpormacyjny Euractiv. Jego stanowisko wyrażone właśnie teraz może być postrzegane nie tylko jako opinia władz jednego, małego unijnego państwa; od początku lipca Estonia przewodzi Radzie Unii Europejskiej. - Nie możemy pozwalać dostawcom, aby wykorzystywali energię jako narzędzie nacisku politycznego – powiedział Mikser.

Podkreślił on, że zanim projekt budowy gazociągu nord Stream 2 posunie się dalej, Unia Europejska powinna skrupulatnie przeanalizować wszelkie konsekwencje, jakie może wywołać ta inwestycja. - Jeśli z tej analizy wyniknie, że Nord Stream 2 daje rosyjskim dostawcom możliwość wywierania presji na którykolwiek kraj europejski, na przykład na Ukrainę, wówczas powinniśmy potraktować to bardzo poważnie – powiedział.

Zdaniem szefa estońskiego MSZ, Komisja Europejska powinna prowadzić negocjacje dotyczące Nord Stream 2 bezpośrednio z władzami Rosji. Dodał on, że Estonia w trakcie swojego przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej będzie dążyła do osiągnięcia porozumienia w sprawie mandatu negocjacyjnego dla Komisji Europejskiej. Estoński minister stwierdził też, że państwa unijne powinny być zjednoczone w negocjacjach z Rosją tak, jak były one zgodne w ustanawianiu sankcji gospodarczych na Rosję po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Przestrzegł on jednocześnie przed osłabianiem dotychczas nałożonych sankcji dopóki Moskwa „narusza fundamentalne zasady prawa międzynarodowego”.

Niespełna miesiące temu brukselski think tank Bruegel opublikował analizę niemieckiego eksperta Georga Zachmanna, który stwierdził, że Nord Stream 2 przyniósłby zyski Niemcom, ale jednocześnie może zdestabilizować europejską współpracę energetyczną, zaś Gazpromowi da dodatkową możliwość wpływania na region Europy Środkowej i Wschodniej. Według niego, zyski niemieckich firm ze względu na wspomniane wady nie są wystarczającym uzasadnieniem budowy Nord Stream 2.

Georg Zachmann uważa, że Nord Stream 2 pośrednio odbije się też negatywnie na samych Niemczech. Analityk zauważa, że ceny energii w Niemczech będą rosły, jeśli kraj ten nie będzie mógł sprzedawać nadwyżek energii swoim wschodnim sąsiadom i wykorzystywać w tym celu ich sieci energetycznych. Państw Europy Środkowej nie da się też pominąć w ustalaniu wspólnej polityki energetycznej Unii Europejskiej, a spór o gazociąg może poważnie utrudnić współpracę w tej sprawie, a brak porozumienia nie leży w interesie Niemiec. - Z tych powodów straty długoterminowe przeważają nad korzyściami krótkookresowymi – konkluduje Zachmann.

Energetyka, chemia, paliwa/salon24.pl