Rozdział książki pt: „Przedsiębiorstwo Holocaust” dr. Normana Finkelsteina, który obnaża do cna podłe motywy kierujące Janem Grossem. Rzecz pochodzi z 2001 roku, ale dzisiaj jest niezmiernie aktualna!
Przede wszystkim nie zamierzam tu wdawać się w kontrowersje towarzyszące tzw. sprawie Jedwabnego. Chcę natomiast odnieść się do książki Jana T. Grossa jako typowego produktu „przedsiębiorstwa holokaust”. Twierdzę bowiem, że jej wartość naukowa jest co najmniej wątpliwa. Chiałbym też przyjrzeć się spostrzeżeniom Grossa na temat odszkodowań za holokaust, aby wykazać, iż jego fałszywe poglądy wspierają grabieżcze zamiary „przedsiębiorstwa holokaust” wobec Polski.
W Ameryce popularna jest seria książeczek, wydawanych w formie komiksów, które przybliżają czytelnikom znanych myślicieli albo jakieś idee. Jak, na przykład, „Freud dla początkujących”. Książka Sąsiedzi Jana T. Grossa to karykatura tego rodzaju książeczek. Nie tak dawno bowiem „przedsiębiorstwo holokaust” entuzjastycznie przyjęło opasłą, lecz zupełnie bezwartościową książkę Daniela Goldhagena Gorliwi kaci Hitlera (Hitler’s Willing Executioners). Książka Grossa stanowi coś w rodzaju „Goldhagena dla początkujących”. Przypominający mniej więcej Gorliwych katów Hitlera, Sąsiedzi nacechowani są wyraźnie piętnem „przedsiębiorstwa holokaust”.
Podobnie jak u Goldhagena, w Sąsiadach roi się od poważnych wewnętrznych sprzeczności. W jednym więc miejscu Gross twierdzi, że komunistyczne władze Polski karały Polaków, „którzy uczestniczyli w mordowaniu Żydów”, i że uciekały się nawet do stosowania tortur, żeby wymusić z oskarżonych zeznania.1 W innym miejscu Gross utrzymuje natomiast, że zabijanie Żydów „nie było przestępstwem, za które w stalinowskim sądownictwie groziła surowa kara”.2 W jednym miejscu Gross przypisuje sobie odkrycie, że oprawcy posługiwali się również „prymitywnymi, archaicznymi metodami i narzędziami zbrodni”.3 Ale trzy strony dalej przytacza cytat ze znanych, opublikowanych znacznie wcześniej wspomnień, w którym mówi się, że oprawcy używali „wideł i kuchennych noży”.4
W celu udowodnienia swych tez Gross odwołuje się w tym samym ustępie zarówno do Goldhagena, jak też Christophera Browninga.5 Czyżby nie wiedział, że Browning i Goldhagen doszli do zupełnie odwrotnych wniosków? Żeby zilustrować zażarty antysemityzm przeciętnych Polaków w czasie wojny, Gross przytacza wspomnienia polskiego Żyda, który jako chłopiec prześladowany był przez „gromadę kobiet, które mogły go równie dobrze zostawić w spokoju”.6 Jednak z pełnego tekstu jego zeznania, umieszczonego w przypisie, wynika, iż Polkami tymi „nie kierowała czysta uraza lub nienawiść”, lecz że po prostu przestraszyły się, gdy żydowski chłopiec „nagle wylądował im na kolanach”.7 W swej książce Gross nazywa Jedwabne „pogromem”, „krwawym pogromem” i „morderczym pogromem”8. W dalszej części tekstu nalega jednak, iż „to, co zdarzyło się w Jedwabnem, było ludobójstwem. Tego nie można nazwać pogromem”.9 Żeby podnieść wartość swych badawczych ustaleń, Gross posługuje się pompatycznym językiem. W ten sposób jego nadęta retoryka staje się śmieszną i deprecjonuje pamięć o Jedwabnem.
Strony Sąsiadów upstrzone są również absurdalnymi twierdzeniami. Gross utrzymuje więc, że zeznania ocalałych z holokaustu stawiają cierpienia Żydów w zbyt pozytywnym świetle. „Są to wszystko dowody wypaczone, tendencyjne: wszystkie te opowiadania mają szczęśliwe zakończenia. Wszystkie pochodzą od tych nielicznych, którzy mieli szczęście przeżyć.”10 Czyż zeznania Elie Wiesela lub Primo Leviego tryskają radością? Banały idą tu w parze z dziwacznością. Gross wydumał, że nazizm „to reżim czerpiący ze złych instynktów ludzkiej natury”. Pisząc o Polakach, którzy najpierw kolaborowali z Sowietami, a potem z hitlerowcami, Gross dochodzi do wniosku, że niektórzy ludzie są politycznymi oportunistami. Tłumaczy on to zjawisko „logiką bodźców, z którymi stykamy się w totalitarnych reżimach XX wieku”.” Gross nie musiał jednak szukać daleko. Wystarczyłoby, żeby rozejrzał się wśród swych kolegów z New York University, takich jak prof. Tony Judt, który z modnej lewicowości przestawił się na modny antykomunizm, gdy zmienił się kierunek wiatrów amerykańskim życiu kulturalnym.12
Książka Grossa to typowy produkt „przedsiębiorstwa holokaust”. I jak w przypadku tego rodzaju literatury, cechuje ją przywiązanie do dwóch dogmatów: że holokaust jest zupełnie wyjątkowym wydarzeniem historycznym i że stanowi on kulminację irracjonalnej nienawiści gojów do Żydów. Żadnego z tych dogmatów nie da się obronić w sposób naukowy. Ale są one użyteczne w sensie politycznym: wyjątkowość cierpień daje Żydom prawo do wyjątkowych przywilejów moralnych, jeśli zaś’ nienawiść gojów do Żydów jest irracjonalna, to Żydzi nie ponoszą za nią żadnej odpowiedzialności.
Jest to raczej typowa książka o holokauście i dlatego, w przeciwieństwie do historycznych prac, które piszemy na inne tematy, nie widzę tu możliwości zamknięcia”, pisze Gross na początku Sąsiadów. Jako część holokaustu, Jedwabne jest „w swej istocie, tajemnicą”. W przeciwieństwie do zbrodni popełnianych gdzie indziej, tu możemy postępować tylko,jakby dało się to zrozumieć”.’3 Gross wielokrotnie podkreśla, że pełne zrozumienie tego, co „rzeczywiście” stało się w Jedwabnem, zajęło mu całe cztery lata.14 W Jedwabnem katoliccy sąsiedzi zamordowali około 1600 Żydów. W Rwandzie plemię Hutu wymordowało ponad pół miliona sąsiadów z plemienia Tutsi. Ale Rwandę da się zrozumieć, bo to nie był holokaust.
Kluczowa teza Gorliwych katów Hitlera sprowadza się do tego, że irracjonalna nienawiść Niemców do Żydów — czasem „jawna”, czasem „utajona” — była główną przyczyną hitlerowskiego holokaustu. Według Goldhagena Hitler jedynie „wyzwolił dławione antysemickie nastroje”. Gross podobnie opisuje Jedwabne. Żydzi w Jedwabnem, choć „żyli w zgodzie z Polakami”, musieli „zawsze uważać na ukrytą wrogość otaczającej ich ludności”, podsycaną przez „średniowieczne przesądy o mordzie rytualnym”.15 W lipcu 1941 r. ta ukryta wrogość nagle stała się śmiercionośna. „Polska połowa ludności miasta zamordowała żydowską połowę” z „Bóg wie jakich” powodów, podczas gdy rola Niemców „ograniczała się, w zasadzie, do robienia zdjęć”.16 Tak jak w przypadku Goldhagena, również relacja Grossa rodzi mnóstwo pytań. Dlaczego, na przykład, te zbrodnicze emocje znalazły upust w lipcu 1941 r., a nie wcześniej? Gross sam zauważa, że „nic podobnego nie odnotowano” we współczesnej historii Polski.” Prezentując zresztą Jedwabne według formuły „przedsiębiorstwa holokaust” —czyli jako absolutnie wyjątkowe wydarzenie, w którym goje mordują Żydów z jakichś niewytłumaczalnych powodów — Gross wyklucza możliwość poważnego przeanalizowania tego wydarzenia.
* * *
Choć książka Goldhagena na krótko rozbudziła emocje w Niemczech, to jednak nie pozostawiła po sobie jakiegoś znaczącego śladu. Niemcy już znacznie wcześniej przeszli przez zmagania z „kwestią żydowską” i książka Goldhagena nie wniosła nic nowego. Natomiast wygląda na to, że Polacy jeszcze nie stawili czoła swojej „kwestii żydowskiej”, i stąd książka Grossa dostarczyła nieco nowego materiału. Jest on wprawdzie niekompletny i skażony ideologicznie, niemniej Sąsiedzi mogą stymulować w Polsce pożyteczną i niezbędną dyskusje. Ten stymulujący potencjał narażony jest jednak na zmarnotrawienie ze względu na problem odszkodowań za holokaust. Gross bowiem, zamiast zdecydowanie oddzielić kwestię antysemityzmu od kwestii odszkodowań, łączy je ze sobą. Z błogosławieństwem Grossa, Sąsiedzi stali się kolejnym orężem „przedsiębiorstwa holokaust” w jego dążeniu do ograbienia Polski. Dlatego też tragedią jest, że rezultat rachunku sumienia będzie najprawdopodobniej sprowadzał się w Polsce do odrodzenia się najgorszych antysemickich stereotypów.
W opublikowanym niedawno artykule, zatytułowanym Poduszka pani Marx, Gross twierdzi, że Polacy łączą jego książkę z kwestią odszkodowań za holokaust, ponieważ „odruchowo kojarzą Żydów z pieniędzmi”.18 Tymczasem jeden z rozdziałów w Sąsiadach poświęcony jest problemowi „Kto zagarnął mienie?” Podnoszenie przez Grossa tej sprawy do rangi „poważnego problemu” dziwi, gdyż on sam przyznaje, że ocalali Żydzi nie przywiązywali do niej wagi.19 Jak już wiemy, Sąsiedzi przedstawiają Jedwabne jako niewytłumaczalne wydarzenie, w którym Polacy wymordowali Żydów z „Bóg wie jakich” powodów. Jednakże w rozdziale „Kto zagarnął mienie” Gross nagle odkrywa, że „rzeczywistym motywem […] była chęć i nadarzająca się okazja ograbienia Żydów”.20
popełniono zbrodnie o znacznie większej skali.Tak czy inaczej, niedopowiedziana konkluzja sprowadza się do tego, że sprawiedliwość wymaga zwrotu skradzionego mienia. W Poduszce pani Marx Gross stawia tę sprawę bez niedomówień. Gros przypomina historię pewnej Niemki, którą nawet pięćdziesiąt lat po wojnie dręczyło sumienie, ponieważ ciągle miała poduszkę jakiegoś zamordowanego Żyda.21
Według Grosssa na tym polega właśnie stojące przed Polakami wyzwanie: by pogodzić się z przeszłością — odpokutować za Jedwabne — Polska musi zwrócić „poduszkę pani Marx”. „To tylko brak współczucia i żałoby po zamordowanych”, twierdzi Gross, sprawia, że majątkowe roszczenią żydowskich spadkobierców „stanowią tak irytujący i drażliwy problem”.
Z drugiej zaś strony, „ci, którzy w końcu opłakali los swych żydowskich współrodaków […] rozstaną się z «poduszką pani Marx» bez najmniejszego żalu”. Wybór, przed jakim stoimy, nie jest trudny”, konkluduje Gross. Zaiste nie byłby, gdyby wszystko było aż takie proste.
Bo przede wszystkim „przedsiębiorstwo holokaust” nie chce tylko „poduszki pani Marx”—chce jej całego domu. Chociaż „skala roszczeń jest potencjalnie ogromna”, Gross zapewnia, że „nikt nigdy nie wysunie roszczeń wobec większości tego, co pozostaje w naszych rękach”. Tymczasem „przedsiębiorstwo holokaust” wysuwa roszczenia wobec setek tysięcy parceli w Polsce, których wartość szacuje się na kilkadziesiąt miliardów dolarów. Co więcej, nawet spełnienie tych astronomicznych żądań i tak nigdy nie przyniosłoby prawdziwego pojednania. „Przedsiębiorstwo holokaust” nie reprezentuje bowiem ani „tych, którzy zostali zamordowani”, ani ocalałych Żydów, ani ich spadkobierców. Jest to najzwyklejsze wyłudzanie zakamuflowane pod sztandarem żydowskiego cierpienia. Przyjrzyjmy się ostatnim wydarzeniom. Niemal wszystkie pieniądze wyłudzone od szwajcarskich banków nie trafią do żydowskich ofiar, lecz do kiesy żydowskich organizacji. Z kolei na mocy porozumienia zawartego z Niemcami „przedsiębiorstwo holokaust” również zatrzyma dla siebie większość pieniędzy przeznaczonych dla byłych żydowskich robotników niewolniczych. W imieniu ofiar holokaustu, „przedsiębiorstwo holokaust” przejęło w byłych Niemczech Wschodnich kontrolę nad zreprywatyzowanym mieniem o wartości miliardów dolarów. Prawowici żydowscy spadkobiercy teraz procesują się z „przedsiębiorstwem holokaust” o zwrócenie im tych nieruchomości.
Gross zachwyca się polską „radosną nową rzeczywistością”, w której amerykańscy adwokaci „pomagają” w uregulowaniu roszczeń majątkowych ofiar holokaustu, zgodnie z literą prawa. Tymczasem nawet konserwatywny, sprzyjający wielkiemu biznesowi dziennik „Wall Street Journal” potępia tych samych adwokatów jako „nowych beneficjentów holokaustu”.22 Gross przeciwstawia „radosną nową rzeczywistość” Polski „bezprawiu” panującemu w czasach komunistycznych, gdy „władza oznaczała prawo”. Jednak w tej „radosnej nowej rzeczywistości” władze Stanów Zjednoczonych jawnie uciekają się do taktyki twardej ręki, by zmusić Polskę do ustępstw. Powtarzając ulubiony slogan propagandowy „przedsiębiorstwa holokaust”, Gross pisze, że „chodzi tu o kwestię moralną, a nie materialną”. Tak naprawdę zaś mamy tu do czynienia ze zwykłym chuligaństwem „przedsiębiorstwa holokaust”. Gross przekonuje, że „musimy być przygotowani” do zwrotu mienia, że „będziemy musieli zapłacić za moralny upadek pokolenia naszych przodków”, itp. „My”? Od trzydziestu lat Gross mieszka w Stanach Zjednoczonych. Ma amerykańskie obywatelstwo i wykłada na prestiżowym amerykańskim uniwersytecie. Jakież to ofiary poniesie więc, gdy „przedsiębiorstwo holokaust” doprowadzi Polskę do bankructwa?
Amerykańskie władze zmuszają Polskę, żeby wypłaciła odszkodowania za holokaust. Ale Stany Zjednoczone nadal przetrzymują majątki ofiar holokaustu zdeponowane w amerykańskich bankach podczas II wojny światowej. Czyż Gross nie powinien zatem pouczać o moralności swego obecnego rządu? Bo z pewnością Stany Zjednoczone znacznie bardziej stać na wypłacenie rekompensat za holokaust niż Polskę. Znacznie bardziej stać je również na zapłacenie odszkodowań ofiarom zbrodni popełnionych przez nie same od amerykańskich Indian i Murzynów, po Wietnamczyków i Haitańczyków. Ale tego też nie czynią. Gross poucza Polaków, że „musimy […] stawić czoła naszej przeszłości” i krytykuje polskich profesorów za milczenie o antysemickiej przeszłości Polski. Tymczasem Amerykanie też jeszcze muszą rozliczyć się z przeszłością i amerykańscy profesorowie też przemilczają popełnione przez Stany Zjednoczone zbrodnie. Pewne jest, że amerykańskiemu profesorowi groziło znacznie mniej kar za mówienie prawdy niż polskiemu profesorowi w czasach komunistycznych. Rektor New School for Social Research— sąsiadującej z New York University, na którym wykłada Gross — popełnił okrutne zbrodnie wojenne w Wietnamie. Czy Gross zażądał postawienia go przed sądem? Polska obiecuje ukarać sprawców masakry w Jedwabnem. Natomiast trudno sobie nawet wyobrazić, żeby władze amerykańskie pociągnęły do odpowiedzialności swoich zbrodniarzy wojennych.
Nie trzeba wielkiej odwagi, żeby pouczać Polskę o moralności z Nowego Jorku. Toteż dopóki Gross nie zastosuje tych samych standardów, o których prawi Polakom, do swego obecnego rządu i samego siebie, jego moralizatorstwo nie zasługuje na uwagę.