Nowoczesna nie ukrywa swoich prawdziwych zamiarów. Jednym z postulatów tej partii jest bowiem powrót do wieku emerytalnego narzuconego Polakom przez rząd Donalda Tuska w zasadzie bez żadnej konsultacji z obywatelami, mimo iż premier zapewniał podczas kampanii wyborczej, że nie podniesie wieku emerytalnego.

"Solidarność" chciała wówczas, aby Polacy sami zadecydowali, czy chcą pracować do 67. roku życia, czy też woleliby, aby wiek emerytalny pozostał na poziomie 60 lat dla kobiet, 65 dla mężczyzn. Zebrane podpisy zostały jednak zmielone przez rząd PO-PSL. Wiek emerytalny zrównano dla kobiet i mężczyzn oraz podniesiono do 67 lat. 

Rząd Prawa i Sprawiedliwości zapowiadał w kampanii wyborczej powrót do stanu sprzed reformy PO-PSL z 2012 r. i rzeczywiście, od 1 października osoby, które osiągną odpowiedni wiek, mogą przejść na emeryturę. Co ważniejsze- mogą, ale nie muszą. Mają bowiem możliwość dalszej pracy po osiągnięciu wieku pozwalającego na przejście na emeryturę, co wiąże się ze wzrostem świadczenia, jakie będą otrzymywać, gdy zdecydują się zrezygnować z dalszej aktywności zawodowej. 

Posłanka Nowoczesnej, Kamila Gasiuk-Pihowicz napisała dziś na Twitterze:

"Namawiam również do tego, żeby powiedzieć jasno, że przywrócimy wiek emerytalny 67 lat dla kobiet i mężczyzn." Jak dodała, nie jest to niczyje marzenie, ale po prostu konieczność. 

"To czeka nas nieuchronnie"- stwierdziła polityk.

 

Prawo i Sprawiedliwość odpowiedziało na swoim Twitterze:

"Politycy totalnej opozycji nie rozumieją Polaków i chcą, aby pracowali oni kilka lat dłużej. Lepiej, by nigdy nie rządzili". Posłance odpowiadali także internauci, zapewniający, że nie we wszystkich zawodach da się pracować do 67. roku życia. Przykładem jest chociażby pielęgniarka czy kierowca TIR-a. 

yenn/Twitter, Fronda.pl