Ledwie pięć dni upłynęło od niemieckich wyborów, a już kształtuje się przyszły rząd Republiki Federalnej. Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna Angeli Merkel (CDU) musi zawrzeć koalicję z Wolnościową Partią Demokratyczną (FDP) i Zielonymi. Choć media wieszczyły, że rozmowy koalicyjne będą szalenie trudne, to kompromis zdaje się już rysować na horyzoncie.

Oficjalnie rozmowy między CDU/CSU, FDP a Zielonymi jeszcze się nawet nie zaczęły, ale jak pisze ,,Frankfurter Allgemeine Zeitung'' w praktyce jest inaczej. Dwie mniejsze partie, FDP i Zieloni, doszły już według tego dziennika do porozumienia co do przyszłego rozdziału ministerstw.

I tak liberałowie z FDP chcieliby przejąć resorty: finansów, sprawiedliwości i edukacji. Ten ostatni miałby zostać przy tym rozbudowany tak, by zajmować się także kwestiami technologicznymi i digitalizacją. Widać stąd, że FDP ma apetyt na naprawdę wiele, bo zwłaszcza ministerstwo finansów to tłusty kąsek dla każdej partii. Zieloni zresztą nie pozostają w tyle. Chcą ministerstw: spraw zagranicznych, środowiska oraz wpływów w resorcie gospodarki.

Media niemieckie opublikowały nawet dokument, który przedstawia taką listę życzeń; ,,FAZ'' podchodzi do niego wprawdzie ostrożnie, ale przyznaje, że nic nie może tu zaskakiwać.

Dla Polski może wróżyć to pewne trudności ze strony Zielonych. To partia ideologiczna, nastawiona na budowę dość agresywnego europejskiego projektu. Przejęcie przez nią niemieckiego MSZ może oznaczać, że zwiększy się, przynajmniej retoryczny, nacisk na nasz kraj w sprawach integracji i dostosowania do - rzekomych - norm europejskich. Z drugiej strony resort finansów w rękach FDP gwarantuje, że Niemcy nie pójdą na żadną ścisłą integrację budżetową z Francją, co z kolei odsuwa widmo powstania Europy ,,dwóch prędkości''.

hk/faz.net