Ach ci prymitywni PiSowcy, czarnego humoru nie rozumieją, przecież życzenie komuś ciężkiej choroby lub kalectwa jest takie zabawne!- taki przekaz wyziera z wywiadu, którego udzieliła portalowi naTemat.pl Maria Nurowska. 

Na pewno każdy z nas chciałby żeby ktoś w ten sposób "zażartował" na jego temat lub na temat jego rodziny. Jeżeli wrzucanie pod tweetem posła Gawłowskiego sugestii, aby popełnił samobójstwo, budzi tak wielkie (I SŁUSZNE!) oburzenie i od razu obciąża się nim PiS, to w drugą stronę jest już inaczej.

Pisarka została zapytana przez dziennikarza portalu, czy nie boi się spalenia w procesie o czary. Cóż z tego, że Polska nie jest krajem protestanckim, a to właśnie protestanci specjalizowali się w paleniu czarownic, ale kto by tam zwracał uwagę, gdy można dowalić "pisiorom" i "ciemnym katolom". 

"Ja nie twierdzę, że voodoo nie działa. Są czarownice, które naprawdę mogą zrobić komuś krzywdę. Ja jednak nie mam takiej mocy"-uspokajała Maria Nurowska, pytana, czy naprawdę nie ma żadnej laleczki. 

"To był taki mój tajemny kod, którym porozumiewam się ze swoimi przyjaciółmi. To osoby, które właściwie stały się moją rodziną na Facebooku. Wiem, że na bieżąco śledzą moje wpisy, mają do mnie zaufanie. To w pewien sposób zobowiązuje. Czasem pojawiają się takie napięcia, które czasem trzeba rozładować, żeby to wszystko nie wybuchło. I dokładnie to chciałam zrobić - rozładować napięcie"-stwierdziła pisarka, pytana o "zamieszanie", które wywołał jej wpis na Facebooku na "portalach sympatyzujących z obecną władzą" (dziennikarz czyni ukłon m.in. w kierunku Frondy). 

Na sugestię naTemat, że post wywołał "jeszcze większe napięcie" w kręgach reprezentowanych m.in. przez posłankę Krystynę Pawłowicz, Nurowska stwierdziła, że "strona pisowska to ludzie prymitywni", których cechuje "brak inteligencji". Czy problem tkwi w niezrozumieniu "żartu"? To ciekawe, bo mógł on oburzyć każdą przyzwoitą osobę, niezależnie od barw partyjnych... Następnie przekonuje, że obecne czasy przypominają jej komunę, a politycy PiS- komunistycznych dygnitarzy, a obawiać należy się nie jej laleczki voo-doo, ale... Jarosława Kaczyńskiego.

"Wtedy musieliśmy jakoś z tym żyć. Z Rosją, która położyła na nas łapę. Dziś to Polacy Polakom wyrządzają straszną krzywdę. To, co robi Kaczyński, to nie tylko niszczenie Polski, czy zatracanie jej pozycji w Europie. Co gorsze, on po prostu niszczy ludzi. Wszyscy wyjdziemy z tego poranieni. Nawet ci najbardziej oddani wyznawcy narracji Prawa i Sprawiedliwości. To jest straszne. Kaczyńskiego należy się obawiać, a nie laleczki voodoo"-stwierdziła Nurowska. Cóż, najbardziej niszczy chyba opozycję, skoro wywołuje w jej sympatykach taką nienawiść. A o "braku inteligencji" u pisowców mówi osoba regularnie udostępniająca w mediach społecznościowych wpisy na poziomie Sokuzburaka czy stron typu "jestem gorszego sortu" lub podejmuje się biedapsychoanalizy prof. Krystyny Pawłowicz (autentyk). 

Dziennikarz z troską stwierdza, że "eskalacja nienawiści jest dziś ogromna". Pisarka zauważa, że Polacy zostali podzieleni na dwa plemiona, a za to wszystko odpowiada, uwaga, uwaga (werble): Kaczyński!

"Jeśli po śmierci faktycznie czeka nas jakiś sąd ostateczny, prezes PiS będzie dotkliwie ukarany"-twierdzi na koniec. Cóż, skoro ktoś decyduje, jaki los czeka drugiego człowieka po śmierci, to może rzeczywiście lubi się "pobawić" czarną magią... Albo po prostu ma na swój temat zbyt wysokie mniemanie, a to już też spory problem. To groteskowe, że o "nienawiści" i "dwóch plemionach" mówi osoba, która wyzywa posłankę na Sejm RP, osobę z wykształceniem prawniczym, Małgorzatę Wassermann "durną babą" (również, niestety, autentyk...)

yenn/naTemat.pl, Fronda.pl