- Powołań kapłańskich brakuje nie dlatego, że obowiązuje celibat, ale dlatego, że słabnie wiara w katolickich wspólnotach - pisze w felietonie dla "Gościa Niedzielnego" o. Dariusz Kowalczyk SJ

Jak podkreśla duchowny, nie niepokoi go "perspektywa święcenia na kapłanów żonatych diakonów stałych ani tzw. viri probati, czyli wypróbowanych żonatych mężczyzn."

- Mamy w Kościele katolickim żonatych księży greckokatolickich. Są też żonaci kapłani, którzy przeszli z anglikanizmu na katolicyzm. Nie jestem zaniepokojony, choć nie spodziewam się jakichś nadzwyczajnych owoców po robieniu kolejnych wyjątków w kwestii celibatu duchownych katolickich. - stwierdza

Według niego, "powołań kapłańskich brakuje nie dlatego, że obowiązuje celibat, ale dlatego, że słabnie wiara w katolickich wspólnotach."

- Nie niepokoi mnie nawet dyskusja o diakonacie stałym dla kobiet. Synod nie rekomenduje takiego rozwiązania, ale proponuje wrócić do tematu, by go jeszcze zgłębić. Co z tego wyniknie, zobaczymy, ale wiemy, że nie brakuje, m.in. w Kościele niemieckim, zwolenników nie tylko diakonatu, ale także kapłaństwa kobiet - podkreśla o. Kowalczyk

I dodaje, co go niepokoi.

- Niepokoi mnie natomiast niby pokorna retoryka, którą w kontekście synodu o Amazonii zaprezentował na przykład Alfredo Ferro, kapłan z Kolumbii. Stwierdził on, że „dawno minęły czasy, gdy powielaliśmy wzorce myślenia wyrażające się w ciężkiej doktrynie, w logice zewnętrznej, która patrzy na świat, wychodząc z naszej wizji rzeczywistości, z zachodnich obrzędów, bez uwzględnienia symboli i zwyczajów rdzennej ludności”. Obawiam się, że w lekceważącym mówieniu o „ciężkiej doktrynie” i „logice zewnętrznej” kryje się dość frywolny stosunek do Tradycji katolickiej w ogóle. Bo czymże miałaby być owa „ciężka doktryna”? Kiedy Jezus nauczał o Eucharystii, wielu Jego uczniów stwierdziło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” (J 6,60). A kiedy nauczał o nierozerwalności małżeństwa, uczniowie doszli do wniosku, że skoro tak się sprawy mają, to „nie warto się żenić” (Mt 19,10) - wyjaśnia duchowny

- Co do logiki, to nieważne, czy jest zewnętrzna, czy wewnętrzna. Ważne, by była logiką. Bo albo coś jest logiczne, albo nie jest. - dodaje

- Kościół od początku wchodził w inne niż żydowska kultury. Wyrażał swe nauczanie w różnych językach, wykorzystując pojęcia, których w Biblii w ogóle nie ma. Ale robił to, by ewangelizować, szerzyć wiarę w Chrystusa, a nie zapewniać nieustannie, że niczego nie chce narzucać, lecz jedynie słuchać i uczyć się od innych, w tym od innych religii. Rozumiem więc kard. Ouelleta, który wątpi, czy synodalne przesłanie wzbudzi nowy entuzjazm misyjny. W każdym razie pozostaje teraz czekać na posynodalną adhortację. - podsumowuje o. Kowalczyk

 

 

bz/gosc.pl