Marta Brzezińska-Waleszczyk: Jak Ojciec ocenia sposób, w jaki diecezja warszawsko-praska rozwiązała problem z księdzem Grzegorzem K.? Proboszcz parafii na Tarchominie został odwołany dopiero po wyemitowaniu przez TVN24 reportażu, choć w jego sprawie zapadł wyrok (wprawdzie nieprawomocny) za molestowanie ministrantów.

O. Paweł Gużyński OP: W sposób karygodny zabrakło tu wrażliwości. Sprawę ująłbym jednak nieco inaczej. Proszę wskazać choć jeden przykład, w którym Kościół sam z siebie wyprzedził media w ujawnieniu jakiegoś pedofilskiego skandalu. Na całym świecie "na początku były media" i to one zmuszały hierarchię do reakcji. Brak takich przykładów, kiedy sami z siebie, od wewnątrz podejmujemy problem. Nie ma katolickich dziennikarzy śledczych, którzy tropiliby i ujawniali takie przypadki. Nie osiągnęliśmy jeszcze zdolność rozwiązywania pedofilskich skandali od wewnątrz. Czekamy aż nam np.: TVN napisze punkty do rachunku sumienia i dopiero wtedy podejmujemy działanie. Mnie interesuje inna perspektywa, ta gdy przychodzą do mnie rodzice i pytają, czy do tej parafii mogą bez obaw posłać swoje dzieci. Jeśli ktoś atakuje mnie za to, że o biskupie Hoserze powiedziałem, że „chłopa oderwało granatem od brony”, to odczuwam jednocześnie złość i skruchę. Skruchę, bo użyłem niepięknego języka, a złość bo piękny język do Biskupa widać nie dociera. Dlaczego nie dostrzegamy symetrii pomiędzy: "pasmatrim, uwidim" a "chłopem od brony oderwanym"?.

W piątek głos w sprawie skandali pedofilskich zabrał episkopat, a bp Wojciech Polak docenił rolę dziennikarzy w ujawnianiu nadużyć, jakich dopuszczają się duchowni.

W normalnym świecie media pełnią funkcję kontrolną, to czwarta władza. Czy media katolickie pełnią wobec Kościoła funkcję kontrolną? Powinny, ale tak się nie dzieje Dlaczego? Gdyby katolicki dziennikarz coś takiego zrobił, momentalnie stanąłby pod pręgierzem oskarżenia, że jest wrogiem Kościoła. To jest nienormalne. Media katolickie informują nas o tym, że ksiądz „x” z miejscowości „y” obchodzi pięćdziesięciolecie kapłaństwa, ale nie piszą o problemach, przypadkach pedofilii, etc.

Ojciec mówił kilka dni temu o odpowiedzialności Kościoła jako instytucji za poszczególne przypadki pedofilii. Jak to się ma do wypowiedzi prymasa Kowalczyka, który twierdzi, że w Kościele nie ma odpowiedzialności zbiorowej?

Literalnie, wypowiedź prymasa Kowalczyka sama w sobie jest spójna. Nie ma odpowiedzialności zbiorowej, także w prawie karnym ona nie istnieje. Są jednak takie kategorie, jak sprawstwo (art. 18 kodeksu karnego). Sprawcą jest na przykład ten, kto nakłaniał, wykorzystał swoją władzę jako przełożonego wobec innych. Jest jeszcze podżeganie i pomocnictwo. Tą ostatnią kategorię wykorzystano w Stanach Zjednoczonych, dowodząc że pomocnictwo biskupa polegało na jego wiedzy o problemie i nie zgłoszeniu tego faktu, a więc kryciu sprawcy, czyli umożliwianiu pedofilowi dalszej działalności. W ten sposób odpowiedzialność przechodzi na całą instytucję, gdyż biskup – jako przełożony – jest za nią odpowiedzialny. We wspomnianym przypadku odpowiedzialność instytucjonalna spadła na poszczególne kościoły, co oczywiście nie zdejmuje pierwszorzędnej odpowiedzialności ze sprawcy czynu. W tym sensie nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Nie jest tak, że Kowalski, który pobożnie chodzi do kościoła, co miesiąc się spowiada, przyjmuje komunię jest współodpowiedzialny i ma płacić za czyny danego księdza. Natomiast jeśli biskup dopuścił się pomocnictwa, jako przedstawiciel administracyjny wciąga Kościół, jako instytucję w obszar odpowiedzialności. Gdyby dyrektor szpitala wiedział, że chirurg jest partaczem i posyłał go do kolejnych skomplikowanych operacji, to odpowiedzialność za efekty spoczywałaby także na nim.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk