Portal Fronda.pl: Dziś nad ranem we wrocławskim szpitalu zmarł 17-letni Kamil, którego bliscy nie pozwolili na odłączenie od respiratora. Lekarze orzekli bowiem, że u pacjenta nastąpiła śmierć mózgu i postanowili pobrać od niego narządy. Nie pozwoliła na to jednak matka i bliscy nastolatka, którzy urządzili w internecie wielką akcję protestacyjną. Jak ocenia Ojciec całą tą sytuację?

O. Jacek Maria Norkowski OP*: Uważam, że lekarze z wrocławskiego szpitala wezwali prof. Talara, kiedy było już zdecydowanie za późno. Zrobiono to w momencie, kiedy już doszło do potężnego obrzęku mózgu u Kamila. Być może była to ruch o dość cynicznym charakterze, aby pokazać, że przecież zrobiło się wszystko, aby uratować pacjenta, wezwało się nawet prof. Talara (być może wyłącznie po to, aby po raz kolejny go ośmieszyć, bo przecież nie mógł już w niczym pomóc).

Co zatem, zdaniem Ojca, powinni byli zrobić lekarze? Jakie zaniedbania Ojciec dostrzega?

Kiedy w środę u Kamila rozwijał się obrzęk mózgu, lekarze nie zrobili kraniotomii, czyli nie zbadano ciśnienia w czaszce pacjenta. W ogóle nie wszczepiono mu czujnika ciśnienia śródczaszkowego, nie badano przepływu krwi przez mózg. Nie postępowano tak, jak postępuje współczesny lekarz, według procedur, które na przykład w Ameryce są pewnym standardem.

Nasz system postępowania w takich przypadkach jest przestarzały?

W Polsce obowiązują procedury sprzed ćwierć wieku albo nawet dalej, jakby w medycynie w ogóle nie dokonał się jakiś postęp w ratowaniu ludzi z uszkodzeniem mózgu. Nasze procedury przewidują bierne oczekiwanie na pogarszanie się stanu chorego i pobranie narządów. To nie są procedury ratowania pacjenta z uszkodzeniem mózgu, ale procedury pobierania narządów.

Podobne argumenty przedstawiają bliscy zmarłego nastolatka. Zarzucają lekarzom, że nie leczyli Kamila, czekając wyłącznie na jego śmierć, aby pobrać narządy. Chłopak miał być odłączony od respiratora już w poniedziałek, ale dzięki uporowi rodziny i znajomych lekarze odstąpili od tego...

Owszem, nie zmienia to jednak faktu, że obecnie lekarze postępuje według procedur, które są co najmniej archaiczne, wadliwe i bezsensowne. Lekarze, zwłaszcza specjaliści od intensywnej terapii, powinni wiedzieć, że te procedury postępowania są wadliwe i co robić, aby pacjenta ratować. Zresztą, na pewno wiedzą, że można zrobić kraniotomię. To przecież nie jest jakoś nadmiernie trudny zabieg. Doświadczony chirurg z miasta powiatowego dokonywał kraniotomii w takich sytuacjach jeszcze w latach '70.

Lekarze z wrocławskiego szpitala mówią, że postąpili zgodnie z procedurami...

Mogą się oczywiście nimi zasłaniać, ale jeszcze prócz procedur istnieje przecież zobowiązanie lekarza do leczenia pacjenta w myśl wiedzy, jaką posiada. Jeśli te procedury są niedoskonałe, to moralnie lekarz jest zobowiązany do tego, by zrobić coś ponad to, co one przewidują. Ale lekarze tego nie robią, ściśle i ślepo trzymają się formułek, uważając, że wszystko jest w porządku, bo przecież procedury zostały zachowane.

Spotkał się Ojciec z takimi przypadkami w Polsce, że lekarze zaprzestawali leczenia, stwierdzali śmierć mózgową i pobierali organy do przeszczepów?

Skoro obowiązuje w Polsce procedury w ogóle nie przewidują stosowania nowoczesnych metod leczenia chorych z uszkodzeniem mózgu, to znaczy, że sytuacja jest wręcz katastrofalna. Błąd jest ukryty już na poziomie samych procedur. One w ogóle nie przewidują leczenia chorych z obrzękiem mózgu, podobnie jak nie przewidują efektywnego leczenia wielu innych chorób, bo brakuje na przykład pieniędzy. W Polsce w ogóle nie wprowadzono procedur, które dawno temu zostały wdrożone w Stanach Zjednoczonych.

Jakie to procedury?

Centralną i zasadniczą czynnością jest monitorowanie ciśnienia śródczaszkowego u pacjentów z obrzękiem mózgu. W przypadku Kamila w ogóle tego nie zrobiono. Gdybyśmy dziś zapytali lekarzy z wrocławskiego szpitala, jakie było ciśnienie w czaszce pacjenta, to oni w ogóle nie będą tego wiedzieć Powiedzą jedynie, że postępowali zgodnie z procedurami.

Należy więc zmienić prawo? Znajomi i rodzina Kamila zapowiadają, że nie zostawią tej sprawy i wykorzystają ruch społeczny, jaki udało im się obudzić właśnie do wprowadzenia zmian w prawie. To pomoże?

Owszem, ale zmiana prawa to nie wszystko. Racja jest obecnie po stronie opinii publicznej (zresztą, mocno wstrząśniętej sprawą Kamila) – ludzie czują, że lekarze nie robią wszystkiego, co mogliby zrobić. I to jest prawda. Lekarz w swoim sumieniu powinien wiedzieć, że procedury to nie wszystko, że one nie rozwiązują każdego problemu. Jeśli skłaniają one lekarza do tego, aby nic nie robił, zaniechał ratowania życia, to przecież powinien się kierować sumieniem, która ma w tej sytuacji znaczenie nadrzędne. Chory ma prawo do tego, żeby przeżyć. Powinno się robić kraniotomię, ale tak się nie dzieje. Dlatego należałoby porozmawiać o tych procedurach.

Mówi Ojciec o oporze społecznym, ale z drugiej strony – każda próba dyskusji i skrytykowania śmierci mózgowej, jako kryterium, mającego na celu ułatwianie pobierania narządów, również kończy się dużym oporem opinii publicznej...

Ależ to nie jest społeczny opór, ale opór mediów głównego nurtu. To nie jest opór społeczeństwa, ale opór dziennikarzy a raczej środowisk, które mają dostęp do największych mediów. Poza tym, istnieje jeszcze jednak dyskusja naukowa, która na cały świecie się toczy. W swojej książce „Medycyna na krawędzi” odnoszę się do naukowej, fachowej literatury na temat kryterium śmierci mózgu lub też śmierci mózgowej. Komisja bioetyczna przy prezydencie Stanów Zjednoczonych zaleciła w 2008 roku rezygnację z samej nazwy „śmierć mózgowa” jako nieadekwatnej do stanu pacjenta z uszkodzeniem mózgu. Kontrowersje są więc tu poważne. Ale jedno jest niezmienne to że dla lekarza dobro chorego powinno być najwyższym prawem. Również takiego chorego jak Kamil.

Owszem, ale kiedy w Polsce z krytyką śmierci mózgowej wystąpił prof. Jan Talar, wywołało to wielkie oburzenie. Ta dyskusja nie wygląda u nas dobrze...

Na prof. Talara przeprowadzono atak medialny. Ale to po raz kolejny nie była żadna dyskusja naukowa, tylko akty propagandy wymierzonej przeciwko prof. Talarowi. Zapewniam raz jeszcze – istnieje dyskusja naukowa na temat śmierci mózgowej, ona odbywa się na świecie, są liczne publikacje na ten temat, wcale nie jest trudno do nich dotrzeć. Jest ich coraz więcej, a sposoby leczenia chorych z uszkodzeniem mózgu cały czas idą do przodu. Oczywiście, nie jest to mainstreamowe (nawet na Zachodzie), ale mimo wszystko, na przykład w Stanach Zjednoczonych odbywa się to na bardzo zaawansowanym poziomie. Na większości oddziałów intensywnej terapii prowadzone jest monitorowanie ciśnienia śródczaszkowego, dzięki czemu liczba chorych, przeżywających stan rozwijającego się obrzęku mózgu wzrosła z 40 proc. do 60 proc. A my te 20 proc. jak gdyby nigdy nic tracimy, bo nie wdrażamy nowych procedur adekwatnych do obecnego stanu wiedzy medycznej. Dlaczego? Bo jesteśmy zapatrzeni w narządy. W Polsce panuje doktryna pobierania narządów, która dominuje nad wszystkim.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk

*O. Jacek Norkowski OP - dr. nauk medycznych, teolog moralista. W 1982 r. ukończył studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Poznaniu. Następnie wstąpił do dominikanów. Święcenia kapłańskie przyjął w roku 1989. Uzyskał kościelny licencjat na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza w Rzymie (Angelicum) oraz doktorat nauk medycznych w Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy

** „Medycyna na krawędzi. Ewolucja definicji śmierci człowieka w kontekście transplantacji narządów”
Jacek Maria Norkowski
wyd. Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne
s. 445

Ze wstępu:

Jeśli chodzi o chorych z zaburzeniami świadomości, które określano jako stan wegetatywny, uważano, że chorzy ci nie mają żadnej świadomości siebie ani otoczenia. Obecnie wiemy, że może być inaczej. Zmiana tego poglądu zajęła długie lata dyskusji i polemik w środowisku medycznym i w całych społeczeństwach poszczególnych krajów. Wiadomo też, że pomoc udzielona na czas tym chorym, najczęściej po wypadku, gdy budzą się ze śpiączki, może umożliwić im powrót do znacznego stopnia sprawności ogólnej. Okazało się, że wielu z nich prędzej czy później przechodzi w stan nazywany obecnie stanem minimalnej świadomości...