Prawda o Trójcy Świętej

Dlaczego Bóg zwlekał całe tysiąclecia z objawieniem tej prawdy, że jest On Ojcem i Synem, i Duchem Świętym? I jakie znaczenie ma ta prawda dla naszego życia?
 
W Starym Testamencie prawda o Trójcy Świętej nie była jeszcze objawiona. Pan Bóg, rzecz jasna, w swojej wieczności jest Ojcem i Synem, i Duchem Świętym – i to On, Bóg w Trójcy Jedyny, objawiał się Abrahamowi i Mojżeszowi, i prorokom.
 
Toteż jest rzeczą pasjonującą podczas lektury Starego Testamentu znajdować te liczne miejsca, które jakby prześwitują prawdą o Trójcy Świętej. Na przykład w Psalmie 33 czytamy: „Przez słowo Pana powstały niebiosa, wszystkie gwiazdy przez tchnienie ust Jego”. Kiedy chrześcijanin słyszy zdanie: „Przez słowo Pana powstały niebiosa”, natychmiast mu się ono kojarzy z początkiem Ewangelii świętego Jana, gdzie czytamy, że na początku było Słowo, które jest u Boga i jest Bogiem, i że przez Nie wszystko się stało.
 
A czymże jest to stwórcze „tchnienie ust Bożych”, o którym mówi Psalm, jeśli nie sam Duch Święty, osobowa miłość Ojca i Syna? Zatem słowa te dodatkowo potwierdzają prawdę, że Bóg z miłości stworzył świat i wszystkie poszczególne stworzenia.
 
Tego rodzaju trynitarnych prześwitów jest w Starym Testamencie bez liku. Niemal na samym początku Pisma Świętego znajduje się opis stworzenia człowieka. Otóż czytamy tam: „rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26). Pytanie samo ciśnie się na usta: Dlaczego jeden jedyny Bóg mówi o sobie w liczbie mnogiej? Czyż można dziwić się temu, że chrześcijanin odbiera te słowa jako antycypację objawienia prawdy o Trójcy Świętej?
 
Z kolei w liczbie pojedynczej mówi Pismo Święte o tajemniczych trzech gościach z nieba, którzy zatrzymali się u Abrahama przed ukaraniem Sodomy i Gomory. Trzem im oddał pokłon Abraham, ale przemawia w liczbie pojedynczej do Tego, którego nazywa swoim Panem. Przypomnijmy, że właśnie ta scena natchnęła Andrieja Rublowa do namalowania znanej i powszechnie podziwianej ikony Trójcy Świętej.
 
Nawet Pan Jezus zwracał nam uwagę na te zapowiedzi trynitarne w Starym Testamencie. Przytoczył kiedyś początek Psalmu 110: „Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po mojej prawicy”. Wszyscy wiedzieli, że Dawid mówi tu o Mesjaszu. Dlaczego jednak własnego Potomka Dawid nazywa swoim Panem? – pyta Jezus, wyraźnie podpowiadając swoim słuchaczom, że Mesjasz jest Synem Bożym.

Dlaczego Bóg zwlekał z objawieniem prawdy?
 
Jedno jednak nie ulega wątpliwości: Chociaż Stary Testament często prześwituje prawdą o Trójcy Świętej, to jednak wprost prawda ta nie była jeszcze wówczas objawiona. Zapytajmy: dlaczego? Dlaczego Bóg zwlekał z objawieniem tej prawdy, że jest On Ojcem i Synem, i Duchem Świętym? 
 
Znamiennie odpowiedział na to pytanie św. Grzegorz z Nazjanzu, wielki doktor Kościoła żyjący w drugiej połowie IV w. Mianowicie dlatego ludzie Starego Testamentu nie wiedzieli jeszcze o Trzech Osobach Boskich, bo takie są obyczaje Boga prawdziwego, że najpierw udziela daru, a dopiero potem pozwala nam go rozumieć. Najpierw obdarzył nas swoim Synem i dopiero potem mogliśmy zacząć rozumieć, jak niepojętym Darem zostaliśmy obdarzeni. Najpierw zesłał na swój Kościół Ducha Świętego i dopiero potem zaczęła dochodzić do świadomości chrześcijan ta niepojęta prawda, że Duch Święty jest osobową Miłością Ojca i Syna – że otrzymując Ducha Świętego jesteśmy miłowani tą samą, nieskończoną i boską Miłością, jaką Przedwieczny Ojciec miłuje swego Jednorodzonego Syna i jaką Syn miłuje swego Ojca.
 
Przypomnijmy sobie, w jakich okolicznościach doszło do pierwszego w dziejach wyznania prawdy, że Jezus jest Synem Bożym. Najpierw Jezus wybrał sobie uczniów i nauczał gromadzące się tłumy, „uczył zaś jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7,29). Szczególne poruszenie budziły Jego cuda. Jezus nie tylko przywracał wzrok niewidomym, oczyszczał trędowatych i uzdrawiał sparaliżowanych. Kiedyś uciszył burzę na morzu, tak że uczniowie pytali pełni zdumienia, a nawet przerażenia: „Kimże On jest, że nawet wichry i morze są Mu posłuszne?” (Mt 8,27). Sługę setnika uwolnił Jezus z paraliżu, mimo że ten był gdzieś daleko. Ze szczególnym podnieceniem ludzie opowiadali sobie o tym, jak Jezus wskrzesił zmarłą córkę Jaira.
 
Zatem Jezus najpierw wśród ludzi po prostu był. Wszyscy mogli zobaczyć i przekonać się, że nie jest On zwykłym człowiekiem. Co więcej, Jezus dał się poznać ludziom jako Nauczyciel i Zbawca. Wszyscy mogli słuchać Jego krystalicznie Bożej nauki i oglądać znaki Jego mocy zbawczej. I dopiero po takim przygotowaniu On pierwszy stawia swoim uczniom pytanie: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”. Jak pamiętamy, Piotr jako pierwszy z uczniów wyznał wówczas: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego!” (Mt 16,16).
 
Jednak Piotra oraz innych uczniów, chociaż wiarą rozpoznali już Boskość Jezusa, czekała jeszcze długa droga przyjmowania tego Daru Nieskończonego, jakim Ojciec Przedwieczny obdarzył nas w Jezusie Chrystusie. Uczniowie dopiero z czasem mieli zobaczyć i przekonać się, że Syn Boży przyszedł do nas jako Zbawiciel i że potrzebna była Jego śmierć na krzyżu, bo w ten sposób otworzył nam drogę do życia wiecznego.
 
Natomiast tak naprawdę i dogłębnie Boskość Jezusa mogli Jego uczniowie poznać dopiero po zesłaniu Ducha Świętego. Bo dopiero Duch Święty buduje w nas tę niepojętą jedność z Jezusem, w której my jesteśmy w Nim, a On w nas. Dopiero dzięki Duchowi Świętemu nasza zażyłość może osiągnąć aż takie szczyty, że niektórzy z nas mogą zawołać wraz z apostołem Pawłem: „Żyję ja, ale już nie ja żyję, bo żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).
 
Święty Grzegorz z Nazjanzu tak głęboko wczytał się w Ewangelię, że zauważył to pierwszeństwo daru Bożego w stosunku do naszego zrozumienia tego daru. W uroczystość Trójcy Przenajświętszej warto sobie uprzytomnić, że również każdy z nas został obdarzony przez Boga niewyobrażalnie bardziej, niż potrafi to zrozumieć. Któż z nas może np. powiedzieć o sobie, że do końca rozumie, jak wielkim darem jest to, że jestem ochrzczony. Przecież w dniu swojego chrztu każdy z nas został zanurzony w Bogu żywym, w Ojcu i Synu, i Duchu Świętym. Niezależnie od tego, czy byłem wtedy niemowlęciem, czy większym dzieckiem, czy może już człowiekiem dorosłym, w dniu mojego chrztu zostałem przeniknięty Boskością Trójcy Świętej, zostałem wezwany do tego, żeby być jedno z Synem Bożym. Jako człowiek ochrzczony mogę do Ojca mojego Pana Jezusa Chrystusa wołać: Abba, Ojcze! Co więcej, od dnia mojego chrztu jestem powołany do tego, żeby stać się dziedzicem Boga i współdziedzicem Chrystusa – mówiąc inaczej, jestem powołany do tego, żeby Bóg był moim szczęściem na zawsze, na życie wieczne.
 
Jeśli pogłębiamy się w swojej wierze, coraz więcej rozumiemy, jak wielkim darem Bożym jest to, że jesteśmy ochrzczeni, ale w pełni zrozumiemy to dopiero w niebie. Zatem uroczystość Trójcy Przenajświętszej to dla nas znakomita okazja, żeby odnowić w sobie świadomość naszego chrztu, żeby usłyszeć pytanie Jezusa: „Co ty zrobiłeś z łaską chrztu świętego? Czy ona w tobie wzrasta? A może ty w ogóle mało dbasz o to, żeby żyć w łasce uświęcającej?”.
 
Jeszcze na jedną rzecz w Starym Testamencie warto zwrócić uwagę, żeby lepiej zrozumieć tajemnicę Trójcy Świętej. Mianowicie kiedy ludzie Starego Testamentu porównywali swoją wiarę z kultami bałwochwalczymi, uderzało ich to, że poganie odczuwają swoich bożków jako istoty dalekie, natomiast wyznawcy Boga prawdziwego odczuwają Boga jako kogoś bardzo sobie bliskiego. „Bo któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak bliski jest Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy?” – zachwyca się autor Księgi Powtórzonego Prawa. 
 
Otóż nawet ludzie Starego Testamentu nie umieliby sobie wyobrazić takiej miłości Boga do ludzi i takiej Jego bliskości, jaka została nam objawiona, kiedy Bóg postanowił odsłonić się przed nami jako Ojciec i Syn, i Duch Święty. Prawdę o swojej trójjedyności Bóg nam objawił poprzez takie przybliżanie się do nas i taką miłość, jaka ludziom Starego Testamentu nie mogła się nawet przyśnić. Bo spójrzmy na podstawowe fakty objawienia nowotestamentalnego. Bóg tak bardzo nas umiłował, że dał nam własnego Syna. Bóg, Syn Boży, tak niepojęcie się do nas przybliżył, że stał się jednym z nas. Syn Boży tak nas umiłował, że oddał za nas swoje życie na krzyżu i daje nam się cały w Eucharystii – zupełnie na wzór swojego całkowitego oddania Przedwiecznemu Ojcu! 
 
O niepojęta miłości Boga do człowieka!

Ojciec Przedwieczny chce nas przemieniać na podobieństwo swojego Syna! Ja, marny człowiek, mogę być świątynią Ducha Świętego! Szczytowym marzeniem ludzi wierzących w Boga i służących Mu, ale niewiedzących o tym, że jest On Trójcą Osób, jest szczęście rajskiego życia. Prawda zaś o Trójcy Świętej mówi nam, że naszym losem wiekuistym jest coś niewyobrażalnie więcej. Nam, którzy wierzymy w Trójcę Świętą wolno ufać, że Syn Boży tak ściśle przygarnie nas do siebie i napełni swoim Duchem Świętym, że będziemy mogli trwać twarzą w twarz w obecności samego Ojca Przedwiecznego!
 
A już teraz prawda o Trójcy Świętej przypomina nam o tym, że Bóg jest miłością, a zatem że nikomu z nas nie wolno być egoistą. Bo egoizm jest to niszczenie w sobie podobieństwa do Boga. Przecież Bóg prawdziwy jest Ojcem i Synem, i Duchem Świętym, jest wspólnotą Osób tak całkowicie i bez reszty na siebie otwartych, że bluźnierstwem byłoby o Nich powiedzieć: trzej bogowie. Trzy Osoby są jednym jedynym Bogiem. Zatem ja, stworzony na obraz Boży, tym więcej będę podobny do mojego Stwórcy, im więcej będzie we mnie realnego, pełnego życzliwości otwarcia na moich bliźnich, im mniej będę egoistą.
 
Wspaniale wyjaśnia to apostoł Paweł: „Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze!”. Oby tylko prawda tych słów apostoła Pawła – prawda o tym, że możemy być podobni do Syna Bożego, zamieszkani przez Ducha Świętego i doprowadzeni do naszego Ojca w niebie – jak najwięcej realizowała się w naszym życiu.
 
Jacek Salij OP

Idziemy nr 21 (402), 26 maja 2013 r