O. Knabit stwierdził, że nieetyczne zachowanie ludzi Kościoła powoduje odrzucenie jego moralnego nauczania. Wywołuje to bardzo brutalne reakcje, traktujące Kościół – jak to napisał ktoś na blogu - jako „watahę parszywych kumpli”. Jak podkreślił o. Leon, rozmowa z tymi, którzy formułują podobne opinie, nie ma sensu, gdyż nie wiedzą oni co to jest Kościół. „Jeśli ktoś nie zna tabliczki mnożenia, nie można z nim rozmawiać o sinusach i cosinusach” – powiedział obrazowo benedyktyn.

 Chrystus zdecydował się na założenie instytucji, którą będzie bardzo ograniczał pierwiastek ludzki. „ Z takimi duszpasterzami, z takimi wiernymi – wobec naporu przeciwnych tendencji, Kościół nie miałby prawa istnieć, a jednak trwa” - zauważył benedyktyn. „Jeśli Kościół, jeśli mój przyjaciel Jezus Chrystus jest obrażany, to ja tym bardziej staram się być z Nim i mówię: ja Cię nie opuszczę. Taka jest odpowiedź człowieka wierzącego” – przekonywał o. Leon. Jego zdaniem jest tu wielkie pole dla nowej ewangelizacji, o co tak zabiega Benedykt XVI.

O. Knabit i Michał Piekara szczególnie wiele miejsca poświęcili pomocy duszpasterskiej i terapeutycznej małżeństwom przeżywającym kryzys. O. Leon stwierdził, że jest to bardzo często konsekwencja niewłaściwego wyboru, podejścia w rodzaju: „Mnie chłop do szczęścia niepotrzebny, ja muszę mieć dziecko”. Przy wyborze partnera na całe życie trzeba mu patrzeć w oczy, nauczyć się odkrywać w nim człowieka , a nie zwracać uwagę na „kupę fajnego mięsa”, czy „biust taki, że mucha nie siada” – radził benedyktyn. Poznanie godności człowieka, odnajdywanie człowieka w drugim, personalistyczne podejście do osoby, z którą chce się założyć rodzinę, to postawa przyszłego szczęścia – przekonywał o. Leon. Radził też, aby mieć siłę wyzwalać się od złego wpływu rodziców. Często mężczyzna nie jest mężczyzną, bo pozostaje pod wpływem mamusi, która „traktuje go jak pudelka”. O. Leon podał autentyczny, wręcz komiczny przykład, kiedy 94-letnia matka mówi do 72-letniego syna: „Mareczku, uważaj, żebyś się nie przeziębił”.

Michał Piekara wyraził opinię, że terapia z małżeństwami sakramentalnymi przynosi lepsze efekty. Zdarza się też, że małżeństwa niewierzące odkrywają „coś”, co jest poza nimi, a najczęściej zdarza się to w momencie przebaczenia. „Wtedy najłatwiej spotkać Chrystusa” – stwierdził terapeuta. Michał Piekara wtórował o. Leonowi, dowodząc, że kościelne kursy przedmałżeńskie ukierunkowują narzeczonych na zwracanie uwagi nie na to, co kto ma, ale na to jaki jest. Posiłkując się badaniami przeprowadzonymi w Niemczech pokreślił, że z wśród małżeństw przystępujących do sakramentów jest znikomy procent rozwodów. „Ja sam nie spotkałem małżeństwa, które stojąc blisko Boga, nie poradziło sobie z kryzysem" - stwierdził Michał Piekara.

 

KAI