Jak nie było, to nie było – prawie przez dwa tysiące lat papieża w Polsce. A jak już – to w ostatnim pięćdziesięcioleciu mamy trzeciego. No i jak to papież. Witany z honorami należnymi głowie państwa, kompania honorowa, hymny, przemówienia adresowane do i od aktualnych najwyższych  dostojników.

I zawsze – Piotr naszych czasów,  zawsze witany z entuzjazmem  przez rzesze wiernych, przybywający do Kościoła lokalnego w Imię Jezusa Chrystusa. A jednocześnie – każdy inny. I stosunki w Kraju niemal za każdym razem odmienne. Oczywiście, święty Jan Paweł II był nasz, Benedykt – pierwszy „nie nasz”.Skupiamy się na Franciszku.

 

Zastanawiające jest, jak wiele wypowiedzi w Polsce i zagranicą przeciwstawia  pontyfikat  Franciszka i  całe jego nauczanie postawie Kościoła w Polsce, nie mówiąc już o aktualnej władzy politycznej.

 

Nawet jeden z wysokich dostojników kościelnych miał się wyrazić sarkastycznie, że papieża prędzej posłuchają niewierzący niż wierzący. Pozwolę sobie pociągnąć sarkazm dalej. To znaczy, że niewierzący zaakceptują  rolę chrześcijaństwa w kształtowaniu Europy i naszej państwowości? Uznają, że dzięki Maryi  działo się u nas to, co dobre? Że szanując ludzi, żyjących w rozmaitych związkach partnerskich, za jedyne sensowne  małżeństwo uważamy związek mężczyzny z kobieta, sakramentalny dla wierzących, wydający na świat potomstwo? Że aborcja jest przeciwna prawom człowieka i zdrowemu poczuciu wartości? Ejże!?

A uchodźcy? Przyjmujemy każdego, kto jest w rzeczywistej potrzebie. A jest ponad milion tych, którzy wybrali Polskę, zostali przyjęci, a pracą swoją zarabiają dla siebie i dla dobra gospodarki naszego kraju. O nich prawie nie słychać, a już na pewno nie o zabójstwach czy gwałtach. Chyba i Unia nie bardzo się w tym orientuje. Natomiast na przysłanie nam z przydziału bandytów i gwałcicieli zgodzić się nie możemy. Mamy dosyć swoich.

O. Leon Knabit/ Dziennik Polski