A dzisiaj będzie coś z religioznawstwa. Otóż wszyscy spostrzegamy charakterystyczne zjawiska, które właśnie na ulicach naszych miast i miasteczek nasilają się w grudniu. Choinki, gwiazdy i gwiazdki, czasem anioły, w niektórych zakładach gastronomicznych już słychać kolędy, a także można skosztować klarownego czerwonego „wigilijnego” barszczyku. No i szał prezentów.

Wiadomo, że chodzi o bliskie już święta Bożego Narodzenia. Ale Boże Narodzenie, cała ta reklamowo kolorowa oprawa, to dla wielu tylko folklor, stare, dobre tradycje. W duchu religioznawstwa podpowiemy, że ludzkość przeczuwająca istnienie Kogoś najwyższego, różnego od otaczającego nas świata, została wsparta przez niewielki naród żydowski, który szczyci się tym, że Najwyższa Istota mu się objawiła, jako „Ten, Który Jest”.

Wiele plemion, grup narodów przyjęło również to objawienie, nazywając Tego, który się objawił, każdy w swoim języku.

W Polsce jest to Bóg. I ten Bóg posłał właśnie plus minus 2015 lat temu swojego Syna Jezusa w postaci ludzkiej, by pomóc człowiekowi osiągnąć wieczne szczęście po śmierci. Bo coś się tam popsuło między Bogiem a człowiekiem w początkach istnienia ludzkości.

I wszyscy, którzy w to wierzą, każdego roku przygotowują się do tego święta czterotygodniowym okresem, zwanym Adwentem. Cieszą się wtedy z całego serca i w swojej wierze widzą sens życia, czując się uodpornionymi na wszystkie trudności i zagrożenia. A niewierzący, uważający to wszystko za mit, jaką mają alternatywę? I jaka jest ich radość?

Leon Knabit OSB | Dziennik Polski