Analizując globalny system antychrystusowy, dobrze by było odwołać się do myśli kardynała Wojtyły, którą ten zawarł w rekolekcjach z 1976 roku, wygłoszonych obecności Pawła VI i jego współpracowników[191]. Czwarta konferencja dotyczy tego, co przyszły papież nazywa „drogami negacji” i odsyła nas do pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju, w których „szatan, zły duch, pojawia się [...] jako rzeczywistość «gotowa», już istniejąca i już działająca”. W słowach pradawnego węża

zły duch pozwala się rozpoznać i utożsamić nie poprzez jakąkolwiek definicję swego bytu — ale wyłącznie po treści słów. Oto już w trzecim rozdziale Pisma Świętego staje się jasne, że dzieje człowieka, a wraz z nim dzieje świata, z którym człowiek stanowi jedność poprzez dzieło Stworzenia, będą poddane Słowu i anty-Słowu, Ewangelii i anty-Ewangelii”[192].

Ojciec kłamstwa zaszczepia fałszywą informację, która niszczy przymierze pomiędzy Bogiem i człowiekiem. W pierwszej chwili, „nie występuje wobec człowieka z negacją istnienia Boga [...]. Godzi bezpośrednio w Boga Przymierza”.[193] Rzeczywiście, wobec oczywistości istnienia Boga w stworzonym wszechświecie, bezwzględna absolutna negacja jest niemożliwa. Dlatego Apostoł napisze: „także i złe duchy wierzą i drżą” (Jk 2,19, cyt. za Biblią Tysiąclecia).

Szatan, który jest „anty-Słowem umieszczonym w bezpośredniej bliskości Słowa”, chce przenieść na człowieka swój własny bunt, który streszcza się w jednym zdaniu: „nie będę służyć”[194]. Tym samym, rozpoczyna się droga negacji. Punkt wyjścia, z jakiego startuje, pozwala przewidzieć jej przyszły rozwój.

Przyszły papież kontynuuje swe rozważania, wyznając, iż jest pod wrażeniem zarówno głębi biblijnego tekstu, jak i jego zdumiewającej aktualności. Tekst ów ukazuje świat jako terytorium sporu człowieka z Bogiem — podczas gdy miał to być świat przyjaźni. Duch tego świata popycha ludzi do zaspokajania ich własnej pychy, do afirmowania siebie kosztem Boga. Dlatego też zapominają oni o szukaniu chwały Stwórcy. Ten temat podjął Sobór Watykański II, wykazując różnicę pomiędzy „sekularyzacją”, która przyznaje słuszną autonomię rzeczy stworzonych[195], a „sekularyzmem”, który neguje zależność rzeczy doczesnych od Boga. Sekularyzm woła: Odebrać świat Bogu! I co? Oddać go bez reszty człowiekowi! A przecież świat, który zostanie oddany człowiekowi poza obiektywnym porządkiem bytu, poza obiektywnym porządkiem dobra i zła, zwróci się przeciw człowiekowi. „Samo stworzenie zapada w mroki przez zapomnienie o Bogu”[196]. Ów mrok, u którego źródła leży grzech pierworodny, niestety poprowadzi historię drogą najbardziej szalonych negacji, drogą najprzeróżniejszych form ateizmu.

Dla polskiego kardynała ateizm nie jest pojęciem abstrakcyjnym, znanym z książek. Jest to rzeczywistość, której doświadczył już we wczesnej młodości, pod postacią codziennego poniżania i prześladowań. Pod ołowianą pokrywą komunizmu odkrył nowy etap szatańskiej negacji, rozpoczętej w pierwszym etapie dziejów człowieka. Koncepcja alienacji, jaką nadał jej Marks, odnosi się nie tylko do relacji społecznych, lecz także do religii. Ponieważ także religia, „opium dla mas”, zdaniem Marksa alienuje człowieka, pozbawia go godności i tożsamości na rzecz mrzonki będącej jego własnym wytworem! A zatem należy wreszcie uwolnić ludzkość od wyimaginowanych, niematerialistycznych zaświatów. W tym marksistowskim żądaniu, Karol Wojtyła widzi kontynuację pierwotnego kuszenia człowieka.

Jest to chyba najwyższy ze znanych dotąd w historii człowieka stopień napięcia pomiędzy Słowem i anty-Słowem. Zawiera się bowiem w tak sformułowanej koncepcji alienacji już nie tylko negacja Boga Przymierza — ale po prostu negacja Boga, negacja Jego istnienia, oraz postulat, poniekąd nakaz wyzwolenia się od Boga celem afirmacji człowieka”[197].

Dalej Karol Wojtyła cytuje Feuerbacha, mistrza Marksa:

Musimy w miejsce miłości Boga uznać miłość człowieka za jedyną, prawdziwą religię, w miejsce wiary w Boga krzewić wiarę człowieka w siebie samego, w swe własne siły, wiarę, że los ludzkości nie zależy od istoty znajdującej się ponad nią, lecz zależy od niej samej, że jedynym diabłem człowieka jest sam człowiek: człowiek prymitywny, zabobonny, egoistyczny i zły, ale też jedynym bogiem człowieka jest sam człowiek”[198].

Kończąc swe rozważania, arcybiskup Krakowa pyta:

Możemy stawiać sobie pytanie: czy to już ostatni etap tej drogi negacji, która się zaczęła u stóp drzewa poznania dobra i zła? (por. Rdz 2,7). Dla nas, którzy znamy całe Pismo, od Księgi Rodzaju do Apokalipsy, żaden etap tej drogi nie może być całkowitym zaskoczeniem. Przyjmujemy z drżeniem, ale i z ufnością te słowa: «Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo dzień ten nie nadejdzie, dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu» (2 Tes 2,3)”[199].

I wreszcie, wobec idei człowieka, który uważa, że jest sam, poza dobrem i złem, poza Bogiem i szatanem, stawia Wojtyła kolejne pytanie:

Czy jednak na tym nie polega cała poniekąd doskonałość kuszenia człowieka, aby uważał, że jest sam?”[200].

Prawda jest taka, że ateizm ideologiczny zrodził się dużo wcześniej niż w XX wieku. Już u zarania czasów współczesnych, co najmniej w epoce Kartezjusza, racjonalizm podjął próbę odcięcia wiary chrześcijańskiej od jej nadprzyrodzonych korzeni. Wiek oświecenia, potem rewolucja francuska, poszerzyły wyłom, by doprowadzić do kultu Rozumu. W XIX wieku narodziny — i to w samym sercu chrześcijaństwa — darwinizmu, marksizmu i scjentyzmu doprowadziły do „śmierci Boga”. Ojcowie współczesnego ateizmu wywodzą się z judaizmu i chrześcijaństwa. Nietzsche stracił wiarę jako dziecko, w wyniku uczestnictwa w kursach egzegezy racjonalistycznej. Krzycząc: „Bóg umarł! Bóg nie żyje! Myśmy go zabili”, obarczał winą niemieckie Kościoły chrześcijańskie. Apostazja, którą zapowiadał apostoł Paweł, stanęła oko w oko z historią[201], przynosząc, w XX wieku, znane wszystkim zatrute owoce: przede wszystkim komunizm i nazizm. A propos tego pierwszego, wspomnijmy bardzo mocne słowa papieża Piusa XI:

Szybkie rozpowszechnianie się idei komunizmu, przenikających niepostrzeżenie do wszystkich krajów, małych i wielkich, wysoko cywilizowanych i słabo rozwiniętych, do najodleglejszych nawet zakątków ziemi, tłumaczy się również uprawianiem niecnej propagandy, jakiej świat zapewne dotąd nie widział. Kieruje się nią z jednego ośrodka, zręcznie dostosowując do warunków poszczególnych narodów: rozporządza ona ogromnymi środkami pieniężnymi, niezliczonymi stowarzyszeniami, kongresami światowymi i dobrze wyszkolonymi siłami, korzysta z czasopism i broszur, szerzy się w kinach, ze sceny teatralnej i przez radio, na koniec w szkołach i uniwersytetach, ogarniając powoli coraz szersze warstwy społeczne, nawet najbardziej wartościowe; jak trucizna sączy się niepostrzeżenie w umysły i serca. [...] Po raz pierwszy bowiem w dziejach ludzkości jesteśmy świadkami starannie i planowo przygotowanego buntu przeciw wszystkiemu, «co nazywa się Bogiem» (2 Tes 2,4)”[202].

Począwszy od roku 1989, obserwując upadek lub stopniowe ustępowanie większości reżimów komunistycznych, możemy z większą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć ostateczną fazę systemu antychrystusowego. Jednak nade wszystko, złóżmy dzięki Opatrzności Bożej, która nie opuszcza ludzi dobrej woli. Po raz kolejny miłosierdzie udowodniło, że tam, gdzie rozpanoszył się grzech, jeszcze pełniej zatriumfowała łaska [por. Rz 5,20]. Wobec odwagi prawdy, oszczerstwo i fałsz zawsze rozpada się jak domek z kart. I teraz już wiemy, że komunizm nie był ostatnim stadium tajemnicy nieprawości. Nie tylko nie zrealizował programu całkowitego panowania nad światem, lecz także przegrał batalię z demokracją i Kościołem. Skończył się jego „Wielki Wieczór”[203], „ostatni bój”, „bezklasowe społeczeństwo”! Historia zatem toczy się dalej, stwarzając możliwość zaistnienia cywilizacji miłości. Póki co jednak, siły zła wznowiły poszukiwania magicznej formuły, która mogłaby zahipnotyzować tłumy i zjednoczyć je wokół antychrystusowego sprzysiężenia. Możemy się jedynie domyślać, że nadchodząca ideologia, stanowiąca ostatni etap rewolty przeciwko Bogu, najprawdopodobniej nie stanie do bezpośredniego starcia z religią. Raczej będzie się starać naśladować chrześcijaństwo — wyzuwając je z jego substancji. Tak jak komunizm wszem i wobec głosił odrzucenie Boga, tak przyszła propaganda będzie musiała ukrywać swój ateistyczny charakter aż do czasu przejęcia władzy.

Sprężyną propagandy pseudo-Chrystusa staną się idee chrześcijańskie, o tyleż szalone, że wymieszają się z przesądami humanizmu, socjalizmu i ideologii New Age[204]. Z całą pewnością nowa ideologia sprytnie podejmie ideę cywilizacji miłości, z tą jednak różnicą, że zatopi ją w oceanie tolerancji, pacyfizmu i moralnego rozprężenia. A ponieważ siłą napędową świata pozostaje pycha, idąca w parze z umiłowaniem przyjemności i pieniędzy, musimy przyznać, że autostrady zła[205] już stoją otworem przed Księciem tego świata[206]. W tym miejscu możemy posłużyć się modelem teoretycznym opracowanym przez Włodzimierza Sołowiowa[207]. Nowa ideologia będzie — a właściwie już jest — gloryfikacją pójścia na łatwiznę i wielkiego przemieszania, szeroką drogą wiodącą wprost do ogólnego dobrobytu i pokoju na świecie. Chcąc uniknąć wszczynania wojny z religią, fałszywi prorocy ogłoszą nadejście nowej ery, ery szerokich dróg — tak bardzo niezgodnych i rozbieżnych z wąską drogą, którą proponuje Ewangelia. Pod płaszczykiem obrony praw człowieka zaproponują pseudoprogram, którego głównymi założeniami będą: pokojowe współistnienie antagonizmów, pochwała niejednorodności, détente (odprężenie w stosunkach międzynarodowych), prawo do odmienności, przyjemności, słabości, sytości, ekologii, miłości do zwierząt i eutanazji. Stojąc w sprzeczności z Chrystusem, pseudomesjanizm będzie głosił nastanie pokoju na świecie i materialny dobrobyt. Antychryst, który w swych rękach dzierżyć będzie finanse świata, wprowadzi najlepszy z możliwych systemów, by raz na zawsze rozwiązać konflikty społeczne i ekonomiczne. W porównaniu z nim Jezus z Nazaretu postrzegany będzie jako prorok, którego misja nie została spełniona. Nowa globalna władza sięgnie po miano zbawczyni świata, do którego da jej prawo bezmierny sukces, jaki zdoła osiągnąć! Kluczem do sukcesu będzie — jak miało to miejsce w przypadku komunizmu — nieustanne „opowiadanie się” po stronie pokrzywdzonych. Jak napisze René Girard,

Szatan [...] pożycza język ofiar. Coraz lepiej naśladuje Chrystusa i ma zamiar Go prześcignąć. To uzurpacyjne naśladowanie od dawna jest obecne w schrystianizowanym świecie, ale szalenie się w naszej epoce wzmogło”[208].

Wraz z tą kłamliwą utopią pojawi się totalitaryzm, który po raz pierwszy i ostatni w dziejach obejmie we władanie całą ludzkość. Każda inicjatywa zmierzająca do zburzenia pozornego spokoju zostanie uznana za zbrodnię. Zacznie się tyrania samozwańczego „dobra”. Doskonała ideologia, która przejmie władzę nad światem, uśmierzy międzynarodowe konflikty na rzecz wzmożonych działań policyjnych. W Księdze Apokalipsy symbol tej kontroli totalitarnej stanowi znak Bestii, bez którego „nikt nie może kupić ani sprzedać”. Zatem można przewidzieć, po raz kolejny zresztą, że wolność wyzuta z etyki i duchowości obraca się w swoje własne przeciwieństwo. Prawdziwe oblicze Antychrysta ujawni się wówczas, gdy zacznie on prześladować tych, którzy mimo wszystko zdołali zachować moralny kręgosłup i czyste sumienie. Będzie to straszny czas „różnorakiego zakłamania, manipulowania opinią, eksponowania sensacji, łamania ludzkich sumień, sterowania procesami odstępstwa”[209]. Chrześcijaństwo zostanie sprowadzone do roli głównego kozła ofiarnego. Jednocześnie jednak Bóg wyleje swoje miłosierdzie na wiernych — stosownie do prób, jakie będą musieli przejść.

Ponieważ nie ma słów, które mogłyby opisać te tragiczne wydarzenia, Księga Apokalipsy odwołuje się do języka symboli — tak dobrze znanego prorokom. Język ten w pełni oddaje groteskę i bestialstwo imperium zła. W zwięzłych słowach wyraża całą głębię tajemnicy — szczególnie w rozdziale 13., który dotyczy omawianego przez nas zagadnienia:

Potem ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze. Bestia, którą widziałem, podobna była do pantery, łapy jej — jak u niedźwiedzia, paszcza jej — jak paszcza lwa. A Smok dał jej swoją moc, swój tron i wielką władzę. I (ujrzałem) jedną z jej głów śmiertelnie zranioną, lecz (ta) śmiertelna rana została uleczona. A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią, i pokłon oddali Smokowi, bo dał władzę Bestii. Oddali też pokłon Bestii, mówiąc: «Któż jest podobny do Bestii i któż potrafi rozpocząć z nią walkę?» Pozwolono jej przechwalać się i bluźnić, i dano jej swobodę działania przez czterdzieści dwa miesiące. Zatem otworzyła swe usta dla bluźnierstw przeciwko Bogu, by bluźnić Jego imieniu i Jego przybytkowi, i mieszkańcom nieba. I pozwolono jej stoczyć walkę ze świętymi i zwyciężyć ich. Dano jej władzę nad wszystkimi szczepami, ludami różnojęzycznymi i narodami. Wszyscy mieszkańcy ziemi będą oddawać pokłon władcy, każdy, którego imię nie jest zapisane od założenia świata w księdze życia zabitego Baranka. Jeśli kto ma uszy, niech usłyszy. Jeśli kto jest do niewoli przeznaczony — idzie do niewoli, jeśli kto na zabicie mieczem — musi być mieczem zabity. Tu się okazuje wytrwałość i wiara świętych. Potem ujrzałem inną Bestię wychodzącą z ziemi: miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak Smok. Ona całą władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje i sprawia, że ziemia i wszyscy jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii, której rana śmiertelnie została uleczona. I czyni wielkie znaki. Sprawia, że nawet ogień na oczach ludzi zstępuje z nieba na ziemię. I zwodzi mieszkańców ziemi znakami, które jej dano czynić przed Bestią, mówiąc mieszkańcom ziemi, aby wykonali obraz Bestii, która ma ranę od miecza, a ożyła. Pozwolono jej nawet tchnąć ducha w obraz Bestii, tak iż nawet przemówił obraz Bestii i sprawił, że zostaną zabici wszyscy, którzy nie oddadzą pokłonu obrazowi Bestii. I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawej ręce albo na czole, tak że nikt nie może kupić lub sprzedać, kto nie ma znamienia: imienia Bestii lub liczby jej imienia. Tu jest (potrzebna) mądrość. Kto ma rozum, niech przeliczy liczbę Bestii, liczba to bowiem człowieka. A liczba jego sześćset sześćdziesiąt sześć”[210].

Jak już wspomniałem, misterium nieprawości zawsze odgrywa rolę drugoplanową, w stosunku do nadrzędnej rzeczywistości rozwijającego się Królestwa Bożego — nawet jeśli efekt wahadła niekiedy zdaje się sugerować, że jest inaczej. Każdy nadmiar zła pociąga za sobą przebudzenie dobra (na przykład po dwóch wojnach światowych powołano do życia Unię Europejską). Inicjatywa Wcielenia i Zbawienia pochodzi od Boga. Inicjatywy szatana zawsze pozostają bezpłodne i jałowe. Zły duch maskuje swoją bezsilność za zasłoną dymną.

Smok i dwie Bestie stanowią pseudo-Trójcę. Smok jest nikim innym, jak szatanem, którego święty Jan nazywa pradawnym wężem. Szatan pociąga za sznurki zła, stawiając się na miejscu Boga Ojca. Działa za pośrednictwem dwóch Bestii: Bestii wychodzącej z morza i Bestii wychodzącej z ziemi. Pierwsza z nich narzuca swą władzę wprowadzając terror polityczny: reprezentuje brutalną siłę, chorobliwe zamysły, nienawiść. Druga zjednuje sobie wyznawców uwodząc ich magią i ideologią. Jej mowy stanowią podnietę dla politykę pierwszej Bestii: jest wcieleniem kłamliwego „słowa”, anty-Słowa.

Następuje przeinaczenie Paschalnego Misterium. Bestia, śmiertelnie zraniona mieczem, w sposób cudowny odzyskuje życie. Istotną ranę zadał jej Ukrzyżowany Chrystus, który już odniósł zwycięstwo nad księciem tego świata. Oznacza to, że szatan już został pokonany — nawet jeśli wciąż jeszcze walczy i w magiczny sposób zdolny jest nadawać kształt coraz to nowym antychrystusowym imperiom. Być może nawet zdoła udać śmierć i zmartwychwstanie, aby zachwycić tłumy, w czasach Antychrysta.

Diabelska anty-Pięćdziesiątnica zajmuje miejsce cywilizacji miłości. Siły zła tworzą globalny anty-Kościół, który ma swoją bałwochwalczą liturgię, nadzwyczajne charyzmaty, entuzjazm wzbudzony przez sztuki magiczne i iluzję. Świat popadł w delirium, wyznając kult człowieka, który siebie uczynił Bogiem. Wielka Nierządnica dzierży w ręce złoty puchar pełen obrzydliwości, upajając się krwią świętych i krwią świadków Jezusa[211]. Ale Duch Święty bardziej niż kiedykolwiek indziej wylewa swoją moc na tych, którzy żyją rzeczywistością ostatniego Błogosławieństwa:

Szczęśliwi jesteście, jeśli z mojego powodu lżą was i prześladują, i kłamliwie przypisują wam wszelkie zło. Cieszcie się i radujcie, bo czeka was sowita zapłata w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy żyli przed wami”[212].

Dalej >>

 

[191] Kard. K. Wojtyła, Znak sprzeciwu, Rekolekcje w Watykanie od 5 do 12 marca 1976, Editions du dialogue, Paryż 1980.

[192] Ibidem, IV, 2.

[193] Ibidem.

[194] Jr 2,20.

[195] Zob. „Jeśli przez autonomię w sprawach ziemskich rozumiemy to, że rzeczy stworzone i społeczności ludzkie cieszą się własnymi prawami i wartościami, które człowiek ma stopniowo poznawać, przyjmować i porządkować, to tak rozumianej autonomii należy się domagać; nie tylko bowiem domagają się jej ludzie naszych czasów, ale odpowiada ona także woli Stwórcy. [...] Owszem, kto pokornie i wytrwale usiłuje zbadać tajniki rzeczy, prowadzony jest niejako, choć nieświadomie, ręką Boga, który wszystko utrzymując sprawia, że rzeczy są tym, czym są. [...] Lecz jeśli słowom «autonomia rzeczy doczesnych» nadaje się takie znaczenie, że rzeczy stworzone nie zależą od Boga, a człowiek może ich używać bez odnoszenia ich do Boga, to każdy uznający Boga wyczuwa, jak fałszywe są tego rodzaju zapatrywania. Stworzenie bowiem bez Stworzyciela zanika” (Gaudium et spes, 36, cyt. za: Kard. K. Wojtyła, op. cit., IV, 3) (przypis tłumaczki).

[196] Gaudium et spes, 36.

[197] Ibidem, IV, 3.

[198] Ibidem (za: L. Feuerbach, Wykłady o istocie religii, PWN, Warszawa 1953, s. 318).

[199] Ibidem, IV, 3.

[200] Ibidem.

[201] „Apostazja jest oszustwem, które polega na odrzuceniu wiary, że w Jezusie nastąpiło wypełnienie Obietnicy, jaką Bóg złożył Izraelowi. Już nie Bóg staje się człowiekiem, by wypełnić Prawo, lecz Człowiek ubóstwia samego siebie, by Prawo abrogować. Antychryst to mąż anomii (bez wiary i prawa), a jego apostazja stanowi perwersyjną imitację chrześcijaństwa. Antychryst rości sobie prawo do odcięcia Jezusa od Jego pobratymców według ciała (Rz 9,5), od jego korzeni, gdzie „urodził się pod panowaniem Prawa” (Ga 4,4). «Pojawiło się na świecie wielu zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przychodzi w ciele; taki właśnie jest zwodzicielem, antychrystem» (2 J 7)”. Jean-Miguel Garrigues, op. cit., s. 174.

[202] Pius XI, Divini redemptoris, 17 i 22.

[203] Wielki Wieczór (fr. Le Grand Soir) — innymi słowy — rewolucja: obalenie władzy i ustanowienie nowego społeczeństwa (przypis tłumaczki).

[204] Odnosząc się do Chestertona, Hans Urs von Balthasar pisze: „Ten świat pełen jest idei chrześcijańskich, które popadły w obłęd. Ogałaca Kościół i Ewangelię, niczym owocujące drzewo; ale po zerwaniu z drzewa owoce gniją i nie przynoszą nowych owoców [...]. Światło i ciepło rozprzestrzenia się dopóty, dopóki płonie ognisko; [...] gwiazdy wygasłe dawno temu, już nie świecą” (De l'intégration, DDB, 1970, s. 186).

[205] Zob. odważną i wizjonerską książkę Jacques'a Bichot i Denisa Lensel, Les autoroutes du mal, Presses de la Renaissance, 2001.

[206] Przewrotna i okrutna trawestacja słów Jana Chrzciciela Prostujcie ścieżki Panu (przypis tłumaczki).

[207] Zob. Towarzystwo Włodzimierza Sołowjowa, Œcuménisme et eschatologie selon Soloviev, F.-X. de Guibert, 1994, s. 163-164.

[208] René Girard, op. cit., III, XIX, s. 195.

[209] Karol Wojtyła, op. cit., XIX, 3.

[210] Ap 13,1-18.

[211] Zob. Ap 17,1-6.

[212] Mt 5,11- 12.

 

Jean-Marc Bot - „Koniec świata. Duch czasów ostatecznych” (fragment książki, wydanej przez Wydawnictwo Święty Wojciech, 2012 r.)

dam/opoka.org.pl