Wierzyć warto tylko w Chrystusa prawdziwego
Czy rzeczywiście poza Kościołem nie ma zbawienia, a jeżeli tak, to jak tę tezęnależy rozumieć? Pytanie to ma sens i warto się nim zajmować tylko pod tymwarunkiem, że z Jezusem Chrystusem rzecz się ma naprawdę tak, jak głosinowotestamentalne orędzie: że naprawdę jest On Synem Bożym, przez którego świat został stworzony i który dla nas stał się jednym z nas, ażeby naswszystkich - ludzi wszystkich czasów, pokoleń i kultur - zaprosić, uzdolnići prowadzić do życia wiecznego.
Jeżeli Chrystus naprawdę jest jednorodzonym Synem Bożym i Zbawicielemświata, to rozumie się samo przez się, że „nie ma w żadnym innym zbawienia,gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4, 12), i że jest On, w swoim człowieczeństwie,jedynym pośrednikiem między Bogiem i ludźmi (por. 1 Tm 2, 5).Otóż można się fascynować Chrystusem i wcale w Niego nie wierzyć.
Już w czasach apostolskich różni ludzie uważający się za chrześcijan nie umieliw Chrystusa uwierzyć naprawdę. Jedni, ebionici, widzieli w Nim proroka - owszem, największego z największych, jednak tylko proroka (por. Mt 16,14). Inni,dokeci, uznając Jego boskość, nie wyobrażali sobie, żeby mógł On aż do tegostopnia się zniżyć, by stać się prawdziwym człowiekiem (por. 1J 4, 1-3; 2 J 7).W kolejnych pokoleniach chrześcijaństwa pojawiały się różne inne pokusy porzucenia wiary w Chrystusa prawdziwego na rzecz łatwiejszych do zrozumieniai przyjęcia wyobrażeń na jego temat.
Toteż nigdy dość powtarzania, że chrześcijaństwo nie ma sensu i nie wartomieć z nim czegokolwiek wspólnego, jeżeli prawda o Chrystusie jest inna, niż naucza Nowy Testament i głosi Kościół. „Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał - wyjaśniabez ogródek apostoł Paweł - daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajeciew swoich grzechach... Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy,jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania" (1 Kor 15,17.19).
Gdyby wiara Kościoła, że Chrystus jest Synem Bożym i Zbawicielem,była tylko jakimś tam podobno pożytecznym mitem, uciekajmy jak najdalejzarówno od Chrystusa, jak i od Kościoła. Bycie chrześcijaninem i nadziejażycia wiecznego nie miałyby wówczas sensu, a stawianie sobie pytania, czyw Kościele zbawienie jest bardziej dostępne niż poza Kościołem, świadczyłoby o umysłowej aberracji i moralnej przewrotności.
Żeby w sposób poważny pytać o to, czy zbawienie można osiągnąć również poza Kościołem, trzeba pytanie to stawiać w wierze apostołów, iż Jezusjest „Mesjaszem, Synem Boga żywego" (Mt 16, 16), „Panem moim i Bogiemmoim" 0 20, 28) i że „nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia,w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4, 12).W tej właśnie wierze przypatrzmy się najpierw temu, na czym polegadar Kościoła i dlaczego Kościół jest szczególnie właściwym „miejscem" przyjmowania zbawienia.
W jaki sposób zbawienie dokonuje się w Kościele?
Po wniebowstąpieniu Pana Jezusa to nie było tak, że osieroceni uczniowiepostanowili zorganizować się w Kościół. Nowy Testament nie pozostawiawątpliwości co do tego, że Kościół jest darem, jaki nam zostawił Pan Jezus,abyśmy się mogli - niezależnie od tego, w jakim miejscu i czasie przyszło namżyć - spotykać się z Nim realnie jako z Nauczycielem i Zbawcą.Zanim od nas odszedł - przez swoją śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie - Jezus wybrał Dwunastu, aby byli zaczątkiem Jego Kościoła.
Jak ważne było to, żeby apostołów było właśnie dwunastu, świadczy fakt, żekiedy jeden z nich sprzeniewierzył się swojemu powołaniu, bardzo szybkow jego miejsce wybrano Macieja (Dz 1, 15-26). Było bowiem woląjezusa, abybyli oni ojcami ludu Nowego Przymierza, na wzór dwunastu synów Jakuba,patriarchów ludu Przymierza Pierwszego.O tym, że Jego zamiarem jest założenie Kościoła i obdarzenie nas nim, Jezusmówił swoim uczniom wyraźnie (Mt 16, 18). Zostawił swojemu Kościołowi chrzest (Mt 28, 19), wobec którego chrzest Jana był zaledwie cieniem (Mt 3, 11i paralel.; Dz 11, 16; 19, 3-5), zostawił moc odpuszczania grzechów 0 20, 22n)oraz dar Eucharystii (Mt 26, 26-28 i paralel.).
Obiecał ponadto, że sam DuchŚwięty będzie czuwał nad tym, żeby w Kościele była głoszona autentyczna Jegonauka (J 14, 26; por. Łk 16, 10; Mt 16, 19; 18, 18; 1 Tm 3, 15).Otóż warto sobie uprzytomnić, że dzięki darowi Kościoła nasza jednośćz Jezusem i możliwości spotkania z Nim są dziś niewyobrażalnie głębsze niżte, jakie mieli nawet sami apostołowie, kiedy żyli z Nim na co dzień i mielimożliwość bezpośredniego z Nim przebywania. Apostołowie mogli „jedynie"być w Jego obecności, słuchać Go, zadawać Mu pytania, być świadkami Jegopostępowania i Jego cudów.Nasze możliwości zjednoczenia z Jezusem i czerpania z Niego są nieporównanie większe. Spróbujmy to zobaczyć w świetle tajemniczych słów Pana Jezusa: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę,Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was" 0 16, 7).
Dlaczego odejście Jezusa było warunkiem posłania Ducha Świętego? Bodopóki Jezus historycznie był z nami, orędzie zbawienia było dopiero przekazywane, nie było jeszcze przekazane do końca. Jako Człowiek, był On wtedy jednym z nas. Odszedł od nas po dopełnieniu naszego odkupienia i przygotowaniuswoich uczniów, których wybrał, żeby byli zaczątkiem Kościoła, na przyjęcieDucha Świętego. Teraz - mocą tegoż Ducha, którego On nam posyła - możemysię z Nim spotykać niewyobrażalnie głębiej niż jako z jednym z nas.
Spotykając się z Nim w Duchu Świętym, jednoczymy się z Nim - rzecz jasna, na razie tylkozaczątkowo - na wzór jedności Osób Boskich. Możemy nawet spożywać JegoCiało i poniekąd przemieniać się w Niego. Przychodząc do nas, On ogarnia nascałych, tak że my stajemy się coraz więcej jedno z Nim, tak jak to zapisał apostoł Paweł: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20).Rzecz jasna, wszystko to jest możliwe dlatego i tylko dlatego, że Jezusnaprawdę jest równym swojemu Przedwiecznemu Ojcu Synem Bożym,a stawszy się naszym Zbawicielem, ma moc spotykać się z nami na takimpoziomie bliskości i intymności, jaki na tej ziemi jest absolutnie niemożliwynawet w relacjach między najbardziej oddanymi sobie przyjaciółmi.Jak wierzący chrześcijanie dobrze wiedzą, zbawienie to nie jest jakaś zewnętrzna nagroda za dobre życie ani konsumpcjonistycznie pojęty błogostan.
O zbawieniu wiecznym Jezus mówił następująco: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, JezusaChrystusa" 0 17, 3). Niewątpliwie Jezus mówi tu o całoosobowej znajomościBoga, o poznaniu Go w miłości i całym sobą.Apostoł Paweł oddał to za pomocą starotestamentalnej metafory oglądania Go„twarzą w twarz" (1 Kor 13, 12), apostoł Jan zwrócił zaś uwagę na to, że sytuacjazbawienia wiecznego absolutnie przekracza naszą wyobraźnię: „Umiłowani, obecniejesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdysię objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest" (1J 3,2).Zstępowanie na nas zbawienia wiecznego Nowy Testament oddaje za pomocą idei zrodzenia z Boga 0 1,12n; 3, 3; Jk 1, 18), przybrania za synów (Rz 8,14-17; Ga 3, 26; 4, 6n), udziału w Bożej naturze (2 P 1, 4), jakby utożsamieniaz Chrystusem (J 17, 23; 2 Kor 13, 5).
Jak widzimy, wszystkie te idee i obrazywskazują na dar absolutnie przekraczający zarówno wyobraźnię, jak i naszemożliwości naturalne, a zapewne nawet nasze naturalne pragnienia.Toteż znajdziemy w Ewangeliach ostrzeżenia, które jednych ludzi niepokoją, innych oburzają i gorszą, że odmowa czerpania z pozostawionychnam przez Jezusa źródeł zbawienia może kosztować jego utratę: „Kto uwierzyi przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony"(Mk 16, 16). Podobnie mówił Jezus o Eucharystii: „Zaprawdę, zaprawdę,powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i niebędziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53).
Powyższe pouczenia z całą pewnością zawierają ten przekaz, że zbawieniewieczne jest sprawą najwyższej doniosłości i że należy go szukać tam, gdzie rzeczywiście jest ono przez Boga udzielane. O tym, że nie wolno w tych pouczeniachszukać informacji, jakoby ludzie nie czerpiący z pozostawionych przez ChrystusaPana źródeł zbawczych byli od zbawienia wykluczeni, ale również o tym, że pouczenia te nie są pustosłowiem, lecz coś znaczą - powiem za chwilę.Najpierw jednak przypatrzmy się ogromnie popularnemu dzisiaj zgorszeniu orędziem, że Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem ludzkości i żetylko przez Niego i w Nim można osiągnąć zbawienie.
Współczesny „dowód" na nieprawdziwość wiary chrześcijańskiej
ierwsze poważniejsze zwątpienie w uniwersalną misję Kościoła pojawiło się w chrześcijańskiej Europie w okresie oświecenia. Filozofowie tego okresu uwierzyli w uniwersalność ludzkiego rozumu naturalnego, orędziuzaś ewangelicznemu przyznawali znaczenie tylko partykularne. „EwangeliaChrystusowa - pisał Lessing w swoimWychowaniu rodu ludzkiego -odrzuconabędzie jako elementarz, który już spełnił swoje zadanie, nadchodzi epoka,kiedy zapanuje ewangelia rozumu, która nauczy człowieka, że ma czynićdobro nie pod groźbą kary, jak w Starym Testamencie, ani nadziei nagrodyw przyszłym, zapowiedzianym przez Chrystusa Królestwie Bożym, lecz dlatego jedynie, że tak każe rozum"1.Jak widzimy, cały sens religii jest tu sprowadzony do moralności, toteżnic dziwnego, że wiarę Kościoła (tak wstrętne filozofom oświecenia „dogmaty"!) oraz przekonanie chrześcijaństwa o swojej uniwersalności zaczętopiętnować jako fanatyzm. W czasach rewolucji francuskiej wręcz manierą sięstało nazywanie katolików fanatykami2.
W czasach współczesnych zakwestionowanie uniwersalnych roszczeńchrześcijaństwa dokonuje się „na miękko", bez tej agresji, z jaką odrzucanoorędzie ewangeliczne w okresie oświecenia. Gdyby naprawdę Chrystus byłjedynym dawcą zbawienia - że przywołam argument szczególnie często dziśpowtarzany - i gdyby naprawdę Bóg kochał każdego poszczególnego człowieka, to orędzie o tym zbawieniu powinno już dawno dotrzeć do wszystkichludzi. Tymczasem Ewangelia dotarła do stosunkowo niewielkiej części ludzkości i nic nie zapowiada, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić,co więcej, chrześcijaństwo znajduje się obecnie w ewidentnym kryzysie.(W nawiasie przypomnę, jak potężny kryzys chrześcijaństwa zapowiadał samJezus-por. Łk 18, 8).Szczególnie popularnym modelem, służącym dzisiaj do kwestionowaniajedyności Chrystusa Pana jako Zbawiciela jest sformułowany w roku 1973przez Johna Hicka (i tak przez niego nazwany) „religijny przewrót koper-nikański".
Wobec faktu ewidentnej - twierdzi John Hick - partykularnościchrześcijaństwa wśród pozostałych religii, najwyższy czas odejść wreszcie od„ptolemejskiej" wiary w Chrystusa jedynego Zbawiciela i w Kościół, pozaktórym jakoby nie ma zbawienia, i przyjąć „heliocentryczny" model Bogaobjawiającego się wielopostaciowo(pluriform revelatioń).Owocem i dowodemtego wielorodnego objawienia są różne religie, które Hick uznaje za jednakowo kompetentne do wprowadzania ludzi w najważniejszy, ostateczny wymiarnaszego istnienia.
Co najmniej z dwóch najwyższej wagi powodów pomysł Hicka zasługujena zdecydowane odrzucenie. Po pierwsze, jak przytomnie zauważa dokumentz roku 1996 Międzynarodowej Komisji Teologicznej pt.Chrześcijaństwo i religie,13: „Stwierdzenie, że wszystkie religie są prawdziwe, jest jednoznaczneze stwierdzeniem, że wszystkie są fałszywe"3. Innymi słowy, prawda w „he-liocentrycznej" propozycji Johna Hicka jest czymś, co w religiach praktycznienie powinno się liczyć. Otóż nie sposób nie zauważyć, że dla chrześcijaństwaotwarcie się na taką perspektywę oznaczałoby zgodę na to, że ani słowo Bożenie jest naprawdę słowem Bożym, ani odpuszczenie grzechów nie jest naprawdę odpuszczeniem grzechów, ani sakramenty sakramentami - słowem,trzeba porzucić wiarę i zacząć co najwyżej bawienie się w ludzi wierzących.Przede wszystkim jednak sprowadzenie chrześcijaństwa do jednego szeregu z innymi religiami implikuje porzucenie wiary w boskość Jezusa i w Jegoprzedwieczność, czyli mówiąc po prostu - implikuje zniszczenie samej istotychrześcijaństwa i zadowolenie się jego martwą skorupą, nadającą się tylko dowyrzucenia.
Według Hicka wiara w boskość Jezusa to jedynie poetycka metafora, wyrażająca, że był On kimś nadzwyczajnym ponad wszelkie wyobrażenie. Nie trzeba dodawać, że poetycką metaforą jest również, zdaniem Hicka,zarówno wiara, że na krzyżu dokonało się nasze odkupienie, jak i wiara, żeChrystus zmartwychwstał.W obliczu takiej arogancji wobec mojej chrześcijańskiej wiary człowiek nie ma nawet sił podejmować dyskusji. Spontanicznie przypomina sięcytowany tu już fragment Pierwszego Listu do Koryntian 15, 17-19. JeżeliChrystus tak naprawdę ani nie jest Synem Bożym, ani nie zmartwychwstał- to przecież nie ma sensu bawić się w chrześcijaństwo. A już szczególniewielkimi idiotami byli męczennicy, którzy woleli umrzeć, niż wyrzec się wiaryw Chrystusa.Słowem, nigdy dość przypominania, że chrześcijaństwo nie głosi mituo Jezusie Chrystusie, który można by zależnie od pojawiających się potrzeb przerabiać i dostosowywać do takich lub innych upodobań.
Chrześcijaństwo głosiChrystusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Jeżeli ktoś sądzi, że to nieprawda,niech od nas odejdzie, ale niech nie udaje chrześcijanina. Jeżeli ktoś sądzi, żenaiwnością i głupotą jest wierzyć w Chrystusa naprawdę, chętnie przyznajmy murację: Tak, my jesteśmy tacy właśnie głupi i naiwni, że w Chrystusa, który jestBogiem prawdziwym i Zbawicielem wszystkich ludzi, wierzymy naprawdę. „Nadziwić się nie mogę - pisał już apostoł Paweł o majsterkowiczach, którzy szukali jakiejś lepszej Ewangelii niż ta, którą głosili apostołowie - że tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylkojacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić EwangelięChrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelięróżną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtempowiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różnąod tej, którą otrzymaliście - niech będzie przeklęty!" (Ga 1, 6-9).
Skoro Chrystus jest Zbawicielem, to nie ma zbawienia poza Kościotem
Przedstawmy teraz w syntetycznym skrócie naukę wiary, jaka zawiera sięw twierdzeniu, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Zacznę od zwróceniauwagi na dwie niewątpliwie błędne interpretacje tego twierdzenia. Po pierwsze, niezgodna z wiarą katolicką jest taka jego wykładnia, jakoby zbawieniamogli dostąpić sami tylko katolicy, tzn. jakoby wszyscy niekatolicy byli odżycia wiecznego wykluczeni4.Po wtóre, nie wolno prawdy, iż poza Kościołem nie ma zbawienia, interpretować w taki sposób, żeby przestała ona cokolwiek znaczyć. PrzecieżChrystus Pan obdarzył nas Kościołem - a w nim swoim słowem i sakramentami - abyśmy w nim rośli ku życiu wiecznemu. Zatem nasza przynależnośćdo Kościoła i korzystanie w nim ze źródeł zbawienia z całą pewnością nie jestczymś mało ważnym.Propozycję wspomnianej syntezy spróbuję przedstawić w trzech punktach:
1. Prawda, że poza Kościołem nie ma zbawienia, podkreśla najwyższą doniosłość naszej przynależności do Kościoła. Toteż jeżeli ktoś - uwierzywszy,że Chrystus jest Synem Bożym i jedynym Zbawicielem ludzi - nie zamierzaprzystąpić do Kościoła i przyjąć chrztu, naprawdę ryzykuje utratę zbawieniawiecznego (por. Mk 16, 16). Podobnie jeżeli jakiś chrześcijanin zaniedbujeniedzielną Eucharystię i nie przywiązuje wagi do tego, żeby karmić się CiałemPańskim (por. J 6, 53).Tradycja chrześcijańska przekazuje dosłownie bezmiar upomnień na tentemat.
„W dniu Pańskim porzućcie wszystko - pisał np. żyjący w III wieku anonimowy autorDidaskaliów Apostolskich(2,59,2n) - i śpieszcie nie zwlekając naswoje zgromadzenie, bo przez nie oddajecie chwałę Bogu. W przeciwnym razieczym usprawiedliwią się przed Bogiem ci, co nie gromadzą się w dniu Pańskim,aby słuchać słowa życia i spożywać Boski pokarm, który trwa na wieki?".W tej właśnie perspektywie św. Cyprian (+258), biskup Kartaginyi późniejszy męczennik, jako pierwszy używał formuły, iż poza Kościołemnie ma zbawienia. Używał jej jako argumentu, za pomocą którego ostrzegałwiernych, zwłaszcza tych, którzy w Kościele katolickim byli wykluczeni odkomunii świętej, przed przyłączeniem się do schizmy Felicissimusa, gdzie imoferowano bezzwłoczne dopuszczenie do sakramentów.W schizmie tej to sam szatan - argumentował biskup Cyprian - „obiecuje pokój, aby nie można było otrzymać pokoju. Przyrzeka zdrowie, aby ten,kto zawinił, nie wyzdrowiał.
Obiecuje przyjęcie do Kościoła, chociaż chodzimu o to, aby ten, kto mu wierzy, zgubił się całkowicie poza Kościołem"5.Jak widzimy, Cyprian nie tyle wygłasza tezę teologiczną, ile raczej wypowiada na najwyższym tonie swoje duszpasterskie upomnienie do wiernych,zwłaszcza do tych, którzy mogliby dać się skusić oferowanymi przez schizmęobietnicami: Trzymajcie się mocno Kościoła katolickiego, nie dajcie się przeciągnąć do schizmy! Sens tego argumentu był mniej więcej taki: Jeżeli tamprzejdziecie, możecie zaprzepaścić swoje zbawienie wieczne!Ja sam mniej więcej tak samo przekonywałem pewnego kandydata domilicji, żeby do niej nie wstępował.
Obiecano mu dać od razu mieszkaniei niezłą pensję, zarazem jednak nie ukrywano, że oczekuje się od niego, ażebyprzestał chodzić do kościoła.Tego samego argumentu używał luterański pastor, Dietrich Bonhoeffer- już w roku 1936 - wobec Kościoła Rzeszy, organizowanego przez zwolenników Hitlera w celu zdominowania Kościoła Iuterańskiego w Niemczech.Odwołując się do doktrynalnych uchwał dwóch synodów swojego Kościoła,Bonhoeffer stanowczo stwierdzał, że „zarząd Kościoła Rzeszy oddzieliłsię sam od Kościoła chrześcijańskiego przez swą doktrynę i działalność.[...] Granice Kościoła są granicami zbawienia. Kto świadomie oddziela się odKościoła Wyznającego w Niemczech, oddziela się od zbawienia"6. 2. Z drugiej strony, Kościół od czasów apostolskich i z całą jasnością wyznaje, że Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy" (1 Tm 2, 4; por. 4, 10). Od razu trzeba jednak stanowczo powiedzieć, że nieporozumieniem jest z prawdy o Bożym pragnieniu zbawieniawszystkich ludzi wyciągać wniosek - jak to dzisiaj nieraz się czyni - jakobywolno nam było zapomnieć o misyjności Kościoła. Sam Zbawiciel zobowiązałnas do tego, i nigdy z tego obowiązku nie będziemy zwolnieni, żebyśmy głosili Ewangelię wszystkim ludziom i wszystkim narodom (por. Mt 28, 19).
Dawniej, w imię prawdy, że poza Kościołem nie ma zbawienia, zapominano nieraz o tym, że Bóg chce zbawić wszystkich ludzi. Dzisiaj, w imię tejdrugiej prawdy, zapomina się nieraz o obowiązku głoszenia Ewangelii wszystkim, do których ona jeszcze nie dotarła. Zauważmy, że oba błędy, choć krańcowo odmienne, mają podobną strukturę: w obliczu dwóch prawd, trudnychdo zharmonizowania, od jednej z nich się ucieka.Godny podziwu przykład jednoczesnej troski o obie prawdy znajdziemywKatechizmie Kościoła Katolickiego,w rozdziale na temat zbawczej konieczności chrztu (nr 1257): „Bóg związał zbawienie z sakramentem chrztu, ale samnie jest związany swoimi sakramentami". W odniesieniu do naszego tematumożna by powiedzieć podobnie: Bóg związał zbawienie z widzialną przynależnością do Kościoła, ale sam nie jest tym związany i może wszystkich,których chce, przyłączyć do swojego Kościoła niewidzialnie7.
Jedno w świetlewiary jest tu czymś oczywistym: że Boże miłosierdzie wobec wszystkich ludzinie upoważnia nas do bagatelizowania znaczenia, jakie w naszej drodze dożycia wiecznego ma jednoznaczna przynależność do Kościoła oraz korzystaniez umieszczonych w nim przez samego Chrystusa Pana źródeł łaski.Tutaj warto przypomnieć naukę św. Tomasza z Akwinu (1274) o kręgachpowszechnej przynależności do Chrystusa jako Głowy Kościoła. Akwinatauporządkował tę naukę z rozmachem, któremu żaden chyba jeszcze nauczyciel Kościoła nie dorównał. Do Chrystusa Pana jako Głowy Kościoła należąpo pierwsze wszyscy aniołowie i zbawieni, po wtóre wszyscy obdarzeni łaską,a nawet po trzecie wierzący, którzy łaskę utracili. Co więcej - po czwarte i popiąte - potencjalnie należą do Niego nawet wszyscy niewierzący, a obecnienależą do Niego również ci, którzy zasłużą sobie na potępienie wieczne i ostatecznie od Niego odpadną8.Niezwykłe świadectwo zdecydowanej nawet na męczeństwo wolitrwania w Kościele i jednoczesnej niechęci do wypowiadania się na tematlosu ostatecznego tych, którzy od prawdziwego Kościoła odeszli, złożył w roku 655 wielki bizantyjski teolog, święty Maksym Wyznawca.
Cesarz wraz z patriarchą Konstantynopola zorganizowali wtedy - w celach politycznych, mianowicie żeby pozyskać życzliwość dla cesarstwa odpadających odniego monofizytów - spisek przeciw wierze katolickiej i próbowali narzucićKościołowi monoteletyzm, herezję, która niszczyła prawdę Chrystusowegoczłowieczeństwa. Maksym był niemal jedynym spośród znaczących ludziKościoła bizantyjskiego, który zdecydowanie sprzeciwił się temu majsterkowaniu przy wierze. „Nie zamierzam porzucać prawdziwego Kościoła" - broniłsię, kiedy oskarżono go o sianie niepokoju w cesarstwie. Warto zapamiętaćsobie tę linię obrony:„Zapytano go: «Czy więc ty jeden będziesz zbawiony, a wszyscy innipójdą na zatracenie?* Odpowiedział: «Trzej młodzieńcy, którzy nie oddali czciposągowi [władcy], choć wszyscy ludzie to czynili, nikogo nie potępiali. Niepatrzyli na to, co inni czynią, ale tylko na to baczyli, żeby sami nie sprzeniewierzyli się prawdziwej wierze.
Tak samo Daniel wrzucony do jaskini lwównie potępił nikogo z tych, którzy ugiąwszy się przed rozkazem Dariusza, niemodlili się do Boga, lecz myślał o sobie samym. Wolał raczej umrzeć, niżsprzeniewierzyć się Bogu i wskutek przekroczenia naturalnych praw ojcówznosić udręki wyrzutów swego sumienia. Toteż niech mnie także Bóg broniprzed tym, bym miał kogo potępić lub twierdzić, że ja jeden tylko zostanęzbawiony. Wolę jednak umrzeć, niż cierpieć wyrzuty sumienia z powoduchoćby najmniejszego odstępstwa od swej wiary w Boga»"9.Później bardzo podobnie bronił się św. Tomasz More. Obaj są wielkimimęczeńskimi świadkami tego, że prawdę, iż poza Kościołem nie ma zbawienia, należy przyjmować z całą dosłownością, a zarazem z prawdy tej absolutnie nie wynika, jakoby ludzie, którzy znaleźli się poza Kościołem, mieli niebyć zbawieni.
3. Jeszcze jeden temat spróbujmy pokrótce uporządkować. Skoro nie mazbawienia poza Kościołem, pytanie samo ciśnie się na usta: poza którymKościołem nie ma zbawienia?Istnieje powszechna zgoda teologów chrześcijańskich co do tego, żeChrystus Pan założył jeden jedyny Kościół. Wskazują na to zwłaszcza biblijne symbole Kościoła jako Ciała Chrystusa i jako Jego Ukochanej. ChrystusPan niewątpliwie ma tylko jedno Ciało i tylko jedną Ukochaną. Rozbieżności zaczynają się dopiero w obliczu pytania: Gdzie jest ten jedyny KościółChrystusowy?Teologowie protestanccy szukają, ogólnie rzecz biorąc, odpowiedzi na topytanie w dwóch kierunkach. Jeden Kościół Chrystusowy - to pierwsza grupaodpowiedzi - istnieje w wielu gałęziach, tzn. w wielu wyznaniach. Na przykład w połowie XIX wieku pojawiła się w Anglii doktryna o trzech gałęziachKościoła Chrystusowego, odrzucona przez Stolicę Apostolską w dekretachz roku 1864 i 186510. Otóż trudno przyjąć doktrynę o różnych wyznaniachchrześcijańskich jako gałęziach jednego Kościoła, wydaje się bowiem, że nieuchronnie implikuje ona relatywizm prawdy objawionej.
Druga grupa odpowiedzi na powyższe pytanie zmierza w kierunku rezygnacji ze wskazywania konkretnych wspólnot religijnych i twierdzenia, żejeden jedyny Kościół Chrystusowy znajduje się dopiero w trakcie budowyi jest zasadniczo niewidzialny; ujawni się on widzialnie i ostatecznie dopierow Dniu chwalebnego przyjścia Chrystusa. Jednak nie sposób nie zauważyć, żeChrystus Pan nie taki Kościół założył. Zbawiciel niewątpliwie chciał przecież,ażeby Jego Kościół był również widzialny - przecież wyznaczył mu konkretnych apostołów, zostawił swoje słowo, obdarzył sakramentami.Zastrzeżenia budzi również doktryna, jakoby ten jedyny KościółChrystusowy realizował się w jakimś konkretnym - w tym oto i tylko w tymKościele. Nie będę wskazywał palcem, gdzie dzisiaj ta doktryna bywa wyznawana. Przypomnę tylko, jak z jej wyznawcami polemizował niegdyś świętyAugustyn (+430).
Jego polemika z donatystami znakomicie pokazuje różnicę między katolickim rozumieniem Kościoła a rygorystycznymi ujęciamitych wyznań chrześcijańskich, które kościelność przyznają tylko i wyłączniesamym sobie. Wiara katolicka, owszem, jeden jedyny Kościół Chrystusa rozpoznaje w apostolskim i katolickim Kościele zgromadzonym wokół biskupaRzymu jako następcy Piotra, zarazem jednak nie odmawia innym wspólnotom wierzących w Chrystusa realnego udziału w tej jedynie prawdziwej koś-cielności. Zresztą wsłuchajmy się uważnie w wyjaśnienia Augustyna:„Chcą czy nie chcą, są naszymi braćmi. Wtedy przestaliby być naszymibraćmi, gdyby przestali odmawiaćOjcze nasz.Mówią: Nie jesteście naszymibraćmi, nazywają nas poganami. Dlatego też chcą nas ponownie chrzcić,twierdzą, że nie mamy tego, co oni dają.
Z tego wynika ich błąd, iż zaprzeczają, że jesteśmy ich braćmi. My ich chrztu nie powtarzamy. Otóż oni, nie uznając naszego chrztu, zaprzeczają, że jesteśmy ich braćmi. My zaś nie powtarzając ich chrztu, ale uznając własny, mówimy do nich: Braćmi naszymijesteście. Oni twierdzą: Odejdźcie od nas, nie mamy z wami nic wspólnego.A właśnie, że mamy z wami coś wspólnego: wyznajemy jednego Chrystusa,w jednym ciele, pod jedną głową powinniśmy być. Dlaczego, odpowie [dona-tysta], szukasz mnie, jeśli zginąłem? Nie szukałbym, gdybyś nie zginął. Skorozginąłem - odpowie - jak mogę być twoim bratem? Bo chcę usłyszeć o tobiesłowa: Brat twój był umarł, a ożył; zaginął i odnalazł się (Łk 15, 24. 32).Zaklinamy więc was, bracia, przez same wnętrzności miłości, której mlekopijemy, której chlebem się karmimy, przez Chrystusa Pana naszego, przezJego łagodność"".
Dokładnie tak samo mówił o jedynym Kościele Chrystusa ostatni sobór,zanim przystąpił do przedstawienia swojej nauki o kręgach przynależności doKościoła. Tutaj naukę tę przedstawię w syntetycznym cytacie tekstu soborowego, tak jak został on przedstawiony wKatechizmie Kościoła Katolickiego,836:„Do tej katolickiej jedności Ludu Bożego... powołani są wszyscy ludzie...należą lub są jej przyporządkowani zarówno wierni katolicy, jak inni wierzącyw Chrystusa, jak wreszcie wszyscy w ogóle ludzie, z łaski Bożej powołani dozbawienia".
Znamienne, że cały obszerny wykład soborowejKonstytucji dogmatycznejo Kościele,13-16, został syntetycznie streszczony w czterech kolejnych numerach wspomnianegoKatechizmu.Trudno o mocniejsze świadectwo, że te dwieprawdy - iż poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia, a zarazem iż BoskiPasterz chce ogarnąć i ogarnia swoją zbawczą łaską wszystkich bez wyjątkuludzi - wyznajemy jako jednocześnie prawdziwe i wzajemnie się objaśniające.
JACEK SALIJ OP
Pismo Poświęcone Fronda nr 38 / 2006