O tzw. Pogromie kieleckim

Wczoraj przypadała rocznica tzw. „pogromu kieleckiego” z 4 lipca 1946 roku. Zwolennicy Polski racjonalnej, wolni od zawiści, a przepełnieni tolerancją i zrozumieniem, jednym ze swych sztandarów uczynili „niuansowanie”. Jako ludzie nowocześni i wykształceni wiedzą, że życie nie jest czarno-białe, a czyny trzeba rozpatrywać z uwzględnieniem wielu okoliczności. Jednak niuansowanie nie działa w dwóch (podstawowych) przypadkach: tzw. przemiany ustrojowej i relacji polsko-żydowskich.

W przypadku rzeczonego „pogromu” nie ma o czym dyskutować, wiadomo bowiem, że zbrodni dokonali „klero-nazistowscy” Polacy, którzy tylko czekali na dogodną okazję. Gdy mówi się o zbrodniach popełnionych na Polakach w kazamatach UB, słyszy się, że funkcjonariusze bezpieki to nie byli Żydzi, ponieważ oni uciekali od tej przynależności, odrzucali „siebie, jako Żyda”. W przypadku Polaków mordujących Żydów, wiadomo że to katolicy.

Za straszliwy los, jaki zgotowali tym około 40 osobom, liczę że sprawców dosięgło wieczne potępienie. Jednak nie można zapominać o kontekście, który można zaobserwować przy okazji tych wydarzeń: jednoznaczna postawa dowódców MO (brak jakichkolwiek reakcji), a głównie wojska i żołnierzy, którzy wyciągali Żydów z budynku na ulicę, okradali ich, kłuli bagnetami i katowali. Są relacje mówiące o żołnierzach, którzy weszli do kamienicy zamieszkanej przez Żydów, zdjęli mundury i strzelali z okien w tłum, po czym podniosła się wrzawa, że Żydzi strzelają do Polaków. Kilka dni po referendum z czerwca 1946 roku, przy dużej ilości wojska, nie zapanowano nad sytuacją, a wręcz ją prowokowano. Do tego, nagle jak pod ziemię zapadły się wojska sowieckie. W komentarzu z kolei opis jak wyglądały zeznania chłopca, którego zniknięcie, a potem powrót, spowodowały cały ciąg wydarzeń. Wiele wskazuje na to, że był to pogrom UBECKI, a nie KIELECKI.

W świetle tragedii, która się dokonała, „polska” prasa (tj. komuniści) przez kolejne tygodnie donosiła, że słusznie demokracja ludowa zwalcza faszystowskie podziemie niepodległościowe odpowiedzialne za pogrom. Władza musiała postawić tamę rosnącej fali antysemityzmu. Przypadek? Warto zauważyć, że te propagandowe działania już wtedy doskonale odczytały środowiska emigracyjne z poetą Kazimierzem Wierzyńskim na czele i 7 lipca 1946 roku w Nowym Jorku wydano oświadczenie w tej sprawie (vide foto w komentarzu).

Na marginesie antysemityzmu i polskiej współodpowiedzialności za mordowanie Żydów, które dla III RP są fundamentem - wychodzi informacja, że któryś z salonowych polityków był donosicielem SB. Nieważne kto, śpiewka zawsze jest ta sama – był szantażowany, dziecko, babcia, chora żona, wyjazd za granicę na stypendium – mimo że fakty dowodzą jasno, że kapował dla pieniędzy. „Wiesz, kwity sfałszowane, nie można wierzyć, trzeba być zawsze pełnym wątpliwości”. Kluczowe jest „niuansowanie”. W końcu pojawia się ostateczne rozwiązanie problematycznej kwestii dające odpór wszystkim nienawistnikom: NIE BYŁO CIĘ TAM, SYNKU. A on dbał o rodzinę, podjął bardzo trudną decyzję. Nie wiesz jak się żyło, a żyło się ciężko.

A z drugiej strony, ci sami ludzie, widzący przecież wielość odcieni szarości, powiedzą że komuniści zelektryfikowali wieś, że reformy, Peweksy, coca-cola. Skoro więc system, mający ich zdaniem, mimo wszystko, swoje blaski, mógł być w stosunku do obywateli tak brutalny, a dla swoich funkcjonariuszy tak wymagający, że zmuszał do donoszenia i kurwienia się – to co w takim razie powiedzieć o okupacji niemieckiej? Dlaczego nie przyłożyć tej samej miary do czasów II wojny światowej i nie „niuansować” sytuacji, tych którzy wtedy żyli? I nie było Peweksów, coca-coli, M4 - był sznur, plucie w twarz na ulicy i łapanki. W przypadku esbeckich donosicieli i utrwalaczy władzy ludowej paleta reakcji i usprawiedliwień jest bogata, zupełnie inaczej niż w przypadku donosicieli (wszelkiej maści, również rzekomych) spod okupacji; tu nikt nie krzyknie, NIE BYŁO CIĘ TAM, SYNKU.

Niedawno Gross stwierdził, „że ocaleni z Holocaustu po wojnie schronienie znaleźli nie w swoich ojczyznach, gdzie groziła im śmierć, tylko w okupowanych Niemczech”. Żydowski prof. Norman Finkelstein powiada, że po II wojnie światowej na europejskich Żydów w Izraelu mówiono „mydło” (dali się zabijać). To samo mówi inny żydowski historyk Tom Segev. Prof. Richard Lukas, amerykański historyk polskiego pochodzenia mówi to samo, co prof. Norman Finkielstein, że Jan Gross napisał „Sąsiadów”, ponieważ przyszło mu do głowy, że można mieć katedrę w Princeton. (Warto przeczytać wywiad z Lukasem o antypolonizmie żydowskich historyków z USA

http://www.historia.uwazamrze.pl/artykul/932367).

A na koniec niemiecki eseista Michael Klonovsky: „jeszcze głupsze niż antysemityzm są niekiedy badania nad antysemityzmem”.

Dwie wizje „pogromu kieleckiego”:

wywiad z prof. Janem Żarynem: http://dzieje.pl/aktualnosci/prof-jan-zaryn-komunisci-wykorzystali-pogrom-kielecki-do-ataku-na-podziemie-i-kosciol

wywiad z prof. Marcinem Zarembą: http://dzieje.pl/aktualnosci/prof-marcin-zaremba-pogrom-kielecki-nie-byl-ubecka-prowokacja

dam/facebook.pl - Kasper Linge • Referat Informacji i Analiz