W gronie obrońców demokracji, na łamach GW, wypączkował pan Blikle (z tych, a jakże) i oznajmił, że idzie na demonstrację. Nie wiele to da - zauważył pesymistycznie - ale trzeba!

Gazeta dociekła, że starszy pan Blikle już kiedyś demonstrował, w 1957 roku. Miał wtedy 18 lat i maszerował pod KC w obronie „Po prostu”. I tam - jak twierdzi - po raz pierwszy zobaczył milicjantów z pałami, bo na co dzień nie nosili pałek. Czyżby?

Jestem młody, mam zaledwie 61 lat, ale PRL pamiętam i czego jak czego, ale pałek to milicjantom nigdy nie brakowało. Jak śpiewał Brassens (inny świat, ale epoka ta sama) - gliniarz mógł nie mieć jaj, ale pałkę miał zawsze. Ile to anegdot o tych pałkach było! - Po użyciu pałki służbowej do radiowozu wsiadł chętnie - raportował milicjant zatrzymanie delikwenta. Jak można było w PRL-u mieć 18 lat i milicyjnej pałki nie widzieć? Można jej było nie powąchać, ale żeby się na jej widok dziwić? I taka ich wiarygodność, obrońców demokracji…

Janusz Wojciechowski