Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6,34).

 

W naszym życiu wiary chodzi nieustannie o właściwe ukierunkowanie wynikające z naszego powołania i celu: jesteśmy stworzeni z miłości Boga do pełni miłości w Jego królestwie. Tutaj, na ziemi, pielgrzymujemy, jesteśmy uczniami, rodzimy się dopiero do prawdziwego życia. Dlatego życie na ziemi powinno być skierowane ku przyszłości, nie może nas zamykać w tym, co doczesne. Święty Tomasz z Akwinu mówił, że grzech bierze się z nieuporządkowanych namiętności. Człowiek nie może chcieć zła, jego wola ze swej natury pragnie dobra, ale może źle to dobro rozumieć, wybierać dobro mniejsze kosztem większego. I właśnie przed tym przestrzega nas Pan Jezus w Ewangelii. „Zbytnie troski” o sprawy doczesne nie dotyczą zła, grzechu. Chodzi o nasze zwykłe zatroskanie o rodzinę, o pomyślne załatwienie spraw, o drugiego człowieka itd. To są dobre troski, ale nie mogą nam przyćmiewać tego, co jest ważniejsze. W tym momencie stają się przeszkodą na drodze do królestwa Bożego.

 
 

Dzisiejsze czytania liturgiczne: 2 Kor 12, 1-10; Mt 6, 24-34

 
 

Czasem nam trudno zrozumieć to, że się zbytnio troszczymy. Odczuwamy taki nacisk życia i jego problemów, że nie widzimy innej możliwości zaradzenia sprawie. Właśnie „nie widzimy”, to znaczy nasza wyobraźnia nie pozwala nam zobaczyć rozwiązania, co nas przeraża. Mnisi starożytni odkryli, że podstawowa walka duchowa dotyczy myśli, czyli tego, co nam podsuwa wyobraźnia. Narzędziem tej walki jest zawierzenie Bogu, nadzieja, o czym mówi nam Pan Jezus w Ewangelii. Nie chodzi w niej o beztroskę, nierozumne czy wręcz zuchwałe liczenie na to, że Bóg wszystko za nas załatwi. Do czegoś takiego Pan Jezus nie namawia. Chodzi Mu o „zbytnie troski”. Sama sentencja pada w kontekście mocnego zdania: Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Chodzi więc wyraźnie o przesadę albo wręcz o zaślepienie sprawami tego świata. Natomiast wszystko powinno mieć swoją miarę.

W pierwszym czytaniu natomiast św. Paweł dzieli się swoim osobistym doświadczeniem cierpienia w postaci choroby, która go wiele kosztowała. Z jednej strony był człowiekiem niezmiernie obdarowanym darami większymi i liczniejszymi niż inni, z drugiej zaś strony mówi: aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Apostoł prosił Pana Jezusa, by go uwolnił od tej upokarzającej dolegliwości. Ten jednak nie chciał, mówiąc:Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali.

Cierpienie ma to do siebie, że koncentruje człowieka wokół siebie. I w tym wymiarze jest pokusą przeciw nadziei, odwracającą od Chrystusa. Po co takie pokusy? Czyż nie byłoby lepiej bez nich? Pan Jezus powiedział św. Pawłowi: Moc bowiem w słabości się doskonali. Pokusy mają swoją rolę do spełnienia. Ojcowie Pustyni mówili: „Usuń pokusy, a nikt nie zostanie świętym”. Oni, codzienniezmagający się z pokusami, znali doskonale wartość walki. W walce z pokusami zbytniego zatroskania, przywiązania się do ziemi, koncentracji na swojej chorobie… stopniowo wzmacnia się nasz wybór królestwa Bożego i jego sprawiedliwości. Właśnie w tej walce najbardziej autentycznie stajemy się wierzącymi.

Najważniejsze jednak jest to, abyśmy umieli zobaczyć i zrozumieć to, że właśnie „zbytnio się troszczymy” i umieli podjąć walkę o prawdziwą ufność.

Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi

ps-po.pl