Amerykański aborcyjny gigant, który morduje każdego roku setki tysięcy dzieci nienarodzonych, to firma sowicie opłacana przez administrację Stanów Zjednoczonych i ciesząca się ogromną sympatią prezydenta Baracka Obamy. Według Obamy „PP” pełni w USA niezwykle ważną rolę, gwarantując kobietom dostęp do wielu nowoczesnych i niezwykle potrzebnych usług medycznych. Że krew leje się przy tym strumieniami, administracji Obamy i samego Obamy nie interesuje, bo to przecież krew nie ludzi, a płodów.

Ostatnio jednak całą Ameryką wstrząsnął niebywały skandal. Okazało się, że tak chwalone przez władze państwowe „PP” handluje ciałami dzieci nienarodzonych. Prywatne firmy, które wykorzystują te ciała do badań medycznych, kupują konkretne organy: wątrobę, płuca, nerki. „PP” przeprowadza mordy w specjalny sposób, zabijając dzieci już w trakcie porodu, po to, by uzyskać jak najświeższe organy.

I choć w całych USA mnożą się głosy potępienia, to ze strony prezydenta Obamy nie padło nawet jedno krytyczne słowo. Nie dość jednak na tym: w niedawno opublikowanym filmie Barack Obama podziękował mordercom dzieci z „PP” za świadczenie cennych usług dla amerykańskiego społeczeństwa…. O handlu ciałami dzieci: cisza.

I nic w tym, zresztą, dziwnego: Obama nie tylko popiera kontrolę populacji, ale, tak samo jak wielu innych polityków Demokratów, żyje z mordercami dzieci w naturalnej symbiozie. „PP” robi wszystko, co w jego mocy, by do władzy dostali się zwolennicy zabijania nienarodzonych – a później otrzymuje za to sowitą nagrodę z budżetu w postaci nieustającego strumienia państwowych pieniędzy.

Obie strony są zadowolone – a milionami zabitych dzieci kto by się przejmował… 

bjad/life news