„Wiadomo, że drony regularnie zabijają domniemanych rebeliantów i terrorystów. Władze USA jednak praktycznie nigdy nie komentują oficjalnie doniesień na ten temat. Teraz wyjątkowo zrobił to Barack Obama i to w niecodziennym miejscu, mianowicie na internetowym czacie”- informuje TVN24. Prezydent rozmawiał z sześcioma internautami, którzy zostali wyselekcjonowani spośród 130 tysięcy osób, które przesłały uprzednio zapytania. Wybrańcy mogli zadać swoje główne pytanie i potem starać się wydobyć z prezydenta bardziej precyzyjne odpowiedzi. Cała rozmowa trwała godzinę i można ją było oglądać na żywo. Obama niespodziewanie przyznał w rozmowie, że podczas jego prezydentury wzrosła liczba nalotów bezzałogowych dronów. Prezydent potwierdził, że większość ataków ma miejsce w Pakistanie na terenach plemion pasztuńskich przy granicy z Afganistanem. Kampania nalotów ma być "skoncentrowana na ludziach, którzy są na liście aktywnych terrorystów".


„Celami są podejrzani członkowie al-Kaidy, którzy przebywają tam w bardzo trudnym terenie. Gdybyśmy musieli się do nich dostać jakimś innym sposobem, oznaczałoby to zaangażowanie się w znacznie większą operacją militarną niż obecnie” - powiedział Obama. Wydaje się, że Barack Obama za szybko dostał Pokojową Nagrodę Nobla i w podobnie bezkompromisowy sposób walczy ze światowym terroryzmem jak jego poprzednicy. Faktem jest, że Obama zupełnie nieroztropnie ograniczył pieniądze na armię USA, jednak na szczęście nie okazał się on być lewackim oszołomem i nie zaprzestał wojny z terroryzmem. Lepiej ją tylko pijarowsko opakowuje. To w końcu za czasów jego administracji schwytano Osamę bin Ladena i bardzo prawdopodobna jest interwencja w Iranie rządzonym przez reżim, który zagraża światowemu pokojowi. Jednak nawet najczęściej tchórzliwa Europa zaczyna się mocniej angażować w spór z Iranem. Zauważył to „Ney York Times”, który wysnuł tezę, że Unia wypowiedziała wojnę Iranowi.   



„W tym tygodniu Unia Europejska przystąpiła do wojny z Iranem. Nie było oczywiście oficjalnego oświadczenia, ani nawet żadnego niezadeklarowanego użycia siły zbrojnej. Ale decyzja Unii Europejskiej o nałożeniu embarga na import irańskiej ropy naftowej, zakaz zawierania nowych umów i zamrożenie irańskich aktywów Banku Centralnego jest ostatecznie działaniem wojennym i może równie dobrze prowadzić do konfliktu militarnego”- pisze Mark A. Heller w „NYT” ( tłum: Interia.pl). Heller, który jest pracownikiem w Instytucie Studiów Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu w Tel Awiwie dodaje, że trudno „sobie wyobrazić, że członkowie Unii Europejskiej, którzy przyjęli decyzję w sprawie sankcji nie są świadomi tej możliwej dynamiki. Rzeczywiście, sam fakt, że brytyjskie i francuskie okręty wojenne towarzyszyły amerykańskiemu lotniskowcowi Abraham Lincoln podczas jego przejścia przez cieśninę i z powrotem do Zatoki Perskiej - w bezczelny sposób ignorując ostrzeżenia Iranu - wynika coś całkiem przeciwnego: że rządy europejskie, zwłaszcza te dwa z największymi możliwościami projekcji siły, są doskonale świadome możliwych konsekwencji i są przygotowane do radzenia sobie z nimi”. Może się więc okazać, że nagrodzony Noblem prezydent zakończy swoją pierwszą kadencję ( albo i prezydenturę) wojną z jednym z najgroźniejszych obecnie reżimów na świecie. Po raz kolejny się okazuje, że w kwestii polityki zagranicznej amerykańska lewica nie różni się zbytnio od prawicy. I dlatego właśnie USA jest imperium.


Łukasz Adamski