W czasie kampanii wyborczej zapewniono, że Bronisław Komorowski nie będzie już polować. Jednak rzeczywistość wyglądała i wygląda nadal zupełnie inaczej. I nie byłoby w tym nic złego - pozdrawiamy myśliwych! - gdyby nie to, że od polityka oczekujemy uczciwości. A tutaj jej najwyraźniej zabrakło...

"Poluje i polował, nawet kiedy był prezydentem. Wybierał lasy pod Szczytnem na Mazurach. Tam w wielkiej tajemnicy miejscowi myśliwi, przygotowywali prezydenckie polowanie. O terminie i miejscu wiedzieli nieliczni i byli zobligowani do dochowania tajemnicy" - cytuje portal Fakt24.pl swoich informatorów.

"Oficerowie BOR opowiadali, że Bronisław Komorowski jeździł na polowania, strzelać. I wszystko było trzymane w największej tajemnicy" - mówi z kolei Faktowi24.pl Michał Majewski, autor książki o oficerach BOR.

O polowaniach powiedział teraz otwarcie sam Komorowski... "Nigdy nie przestałem polować. Czasami ważny jest kontakt z przyrodą, przygoda i towarzystwo przyjaciół. Nie muszę strzelać" - stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą". "Nie muszę strzelać" - co to znaczy? Na pewno nie znaczy: "Nie strzelam".

Komorowski usprawiedliwia się: Poluje też mąż premier Szydło, poluje minister Jan Szyszko, wielu polityków. 

Cóż - i dobrze, na zdrowie, polowanie to normalna polska tradycja. Problem w tym, że oni nie obiecywali czego innego. Jak tłumaczył były prezydent, to nie on obiecywał, że przestanie - tylko sztab wyborczy...

mod