"1 września odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej w Warszawie. Moim zdaniem całkowicie zbędna. Przecież było jasne, że zamieni się ona w festiwal chamstwa , prostactwa, nieuctwa i hipokryzji. Na sesję przyszli dobrze zorganizowani „rycerze” z politycznego i nie tylko marginesu, plus kilku macherów z PiS-u dyrygujących jakąś częścią tej klaki(...)"- tak poseł PO, prof. Stefan Niesiołowski skomentował na Facebooku wczorajszą sesję Rady Warszawy z udziałem prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.-"Główne hasło „dymisja” oznaczało przekazanie władzy w Warszawie PiS-owi, który reprezentowany przez charyzmatycznego intelektualistę p. Sasina, który wszystkie wybory w Warszawie przegrywa i tylko tego rodzaju chuligańska rozróba może wynieść partię Kaczyńskiego do władzy w Warszawie."

To ciekawe, bo najgłośniej krzyczała grupa mieszkańców, która przyszła z Piotrem Ikonowiczem, którego trudno raczej posądzić o jakąkolwiek sympatię czy wsparcie dla partii obecnie rządzącej.

Dalej było znów przerzucanie odpowiedzialności na Lecha Kaczyńskiego, który kilka lat temu "sformułował nawet podobną do bolszewickiej doktrynę, że jest przeciw reprywatyzacji, bo nie mogą biedni płacić bogatym" i "tylko Pani Prezydent Waltz walczyła o reprywatyzację w Warszawie". Trzeba przyznać, że ładnie wywalczyła.

"W sumie mieliśmy spektakl chamstwa, nie wiem dlaczego prawie nikt nie przyszedł bronić Pani Prezydent, co trochę przypominało atmosferę po debacie przedwyborczej. Pani Prezydent nie powinna przejmować się awanturnikami, robić swoje i nie oddawać Warszawy, bo widzieliśmy łapska, które się po Warszawę wyciągają."- podsumowuje bulterier PO. Cóż, faktycznie mógł sam przyjść i bronić Pani Prezydent, pytanie tylko, czy "wyczyny" Pani Prezydent w kwestii reprywatyzacji można jakkolwiek racjonalnie obronić.

A może tu nie chodzi o "oddanie" bądź "nieoddanie" Warszawy "awanturnikom", tylko po prostu o honor czy odpowiedzialność za swoje czyny? Jeśli sprawa jednoczy PiS i ludzi raczej dalekich od tej partii, to chyba wyraźny sygnał, że to już nie jest "pisowska nagonka", tylko niezgoda na rzeczy, które są po ludzku nie do zaakceptowania.

JJ/Fronda.pl