Ks. Dolindo Ruotolo przyszedł na świat tego samego roku, co papież Jan XXIII, w 1882. Kapłan o niezwykłej inteligencji i jeszcze większej miłości do Boga i do ludzi. Z ogromną pokorą poddał się próbie fałszywych oskarżeń, ciągnących się bez końca przesłuchań przed urzędem Świętego Oficjum, a wreszcie kary suspensy, która – jako niesłusznie nałożona – została zeń zdjęta w 1937 roku, po trzydziestu latach tej wyniszczającej dla neapolitańskiego kapłana drogi krzyżowej. Miał ogromną miłość do Słowa Bożego. Chciał, aby przesłanie Biblii dotarło do rąk i świadomości każdego katolika. Pozostawił po sobie 33 tomy komentarzy spisanych ręcznie do wszystkich ksiąg Pisma Świętego. Był podobny w darach otrzymanych od Boga do swego rówieśnika, ojca Pio z Petralciny. zresztą tamten, gdy przybywali do niego pielgrzymi z Neapolu, mówił: Dlaczego przychodzicie do mnie, skoro macie u siebie świętego kapłana Dolindo? Ks. Dolindo dziesięć lat przed śmiercią przeżył udar mózgu, pozostając przez resztę życia w połowie ciała sparaliżowany. To nie zatrzymało o w pracy kaznodziei, spowiednika i poręczyciela ubogich. A dorastał i pracował w dzielnicy Neapolu zdominowanej przez wszechwładną mafię Camorrę. Pod koniec życia ktoś o zapytał, czy zdołał przebaczyć swoim wrogom wszystko, czego od nich przykrego doznał. Ten miał odpowiedzieć: Nie miałem im czego przebaczać. Wszystko wykonywali w przekonaniu głębokiej słuszności swych intencji i czynów. Nikt mi nie wyrządził żadnej krzywdy. Wszystko to Ojciec niebieski zesłał na mnie dla mojego dobra. Odszedł do Pana 19 listopada 1970 roku. Dziś przypada jego 45 rocznica narodzin do nieba. Co dzień wiele osób modli się u grobu Świętego z Neapolu. Miałem również okazję w tym roku modlić się u grobu ks. Dolindo Ruotolo w kościele Najświętszej Maryi Panny z Lourdes oraz odprawiać Eucharystię tam, gdzie on ją codziennie sprawował i gdzie ściągał do siebie wiele młodych osób swymi, jak powiadają niezwykłymi, kazaniami i katechezami. Jego proces beatyfikacyjny trwa.

Ks. Dolindo miał zwyczaj prowadzenia duszpasterstwa osobistych przesłań wydobywanych z serca i przekazywanych konkretnym osobom. Pisał je na odwrocie obrazka i wręczał ludziom, którzy do niego przychodzili. Niektórzy wręcz szukali ks. Dolindo, aby przez niego otrzymać rodzaj wiadomości z Nieba. W 1965 roku tego rodzaju przesłanie dotarło na adres ambasady włoskiej w Warszawie i zawierało – jak się potem okazało – proroctwo o Janie Pawle II, w 13 lat przed jego wyborem na Stolicę Piotrową (o tym w załączniku).

Uczył innych pewnego rodzaju modlitwy pełnej zaufania do Jezusa, która jest skuteczna w każdym momencie zdenerwowania czy desperacji: JEZU, ZAJMIJ SIĘ TYM TY! (Gesù, pensaci Tu). Oto, jak ją wyjaśniał:

 

„Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie Mi troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę powiadam wam, że każdy akt prawdziwego, ślepego i całkowitego oddania się Mnie rozwiązuje trudne sytuacje. Oddanie się Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, abym podążał za wami. Oddanie się, oznacza zamianę niepokoju na modlitwę. Oddanie się oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i poddanie się Mnie, bo tylko dzięki Mnie poczujecie się jak dziecko uśpione w objęciach matki, gdy pozwolicie, abym mógł przenieść was na drugi brzeg.
To co wami wstrząsa, co was boli bezgranicznie te wasze wątpliwości, wasze przemyślenia, wasze niepokoje i chęć przedsięwzięcia odpowiednich kroków za wszelką cenę, aby zapobiec temu, co was trapi. Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych, zwraca się do Mnie, patrzy na Mnie mówiąc: „Zajmij się tym TY", zamyka oczy i uspokaja się! Dostajecie niewiele łask, kiedy się męczycie i dręczycie, aby je otrzymać; otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy modlitwa jest pełnym oddaniem się Mnie. W cierpieniu prosicie, żebym oddalił je od was, ale w taki sposób, jaki wy sobie tego życzycie...
Zwracacie się do Mnie, ale chcecie, bym to ja dostosował się do waszych planów. Nie bądźcie jak chorzy, którzy proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają.

Ks. dr hab. Robert Skrzypczak