Pani Ewa Kopacz chce „zamykać drzwi starej (?) polityce”, tzn. chce, by nie oceniać jej kompetencji, by nie mówić, że jest „trzy poziomy niżej” niż prezes Jarosław Kaczyński (jak to ujął A. Hofman wobec niej), by politycy „się nie przezywali”. Pani Kopacz wrzuca do jednego worka L. Millera, który obraził sto lat temu Z. Ziobrę, mówiąc o nim, że jest zerem. Do tego samego worku wrzuca też posła S. Niesiołowskiego, który ordynarnie, po chuligańsku obraził prawicowych dziennikarzy („pisowskie śmieci”). O dziwo, bez logicznego związku z tymi sytuacjami zaliczyła też moją ocenę unijnej chorągiewki jako „unijnej szmaty”. Zaprzestanie używania tego określenia uznała za jeden z warunków „zamykania drzwi starej polityce” (nienawiści). Nie rozumiem tego całego czysto pr-owego, przedwyborczego, zafałszowanego w ocenach, przyczynach i skutkach wywodu pani Kopacz (a raczej jej doradców) wygłoszonego w typowym dla niej dość niezdarnym stylu („weźmy się do roboty”, „wszyscy razem do kupy”). Pomijam niejasność całej tej propozycji współpracy pani Kopacz, ale czy w marzeniach pani Kopacz cały PIS miałby zapisać się do PO, czy też może miałby zawrzeć sojusz z tą partia i razem z nią realizować jej pomysły?

Nie wiem jednak dlaczego pani Kopacz odbiera mi prawo do wolnej oceny spraw i rzeczy związanych z rakiem unijnej integracji i centralizacji w obecnym kształcie. Słowo „szmata” oznacza brudny materiał. Określenie „unijna szmata” (brudny materiał z unijną symboliką) nie jest przecież wulgaryzmem, lecz ostrą, mocną, symboliczną oceną tego, co jest w moim własnym odczuciu skutkiem neokolonialnej w efekcie obecności Polski w tej organizacji. Unia dawno odeszła od początkowych chwalebnych ideałów EWG z suwerennymi państwami narodowymi, przepoczwarzając się w rakowatą strukturę niszczącą państwa członkowskie w interesie jednego, dwóch najsilniejszych (Niemcy i Francja). Ostatnie pakty zawierane przez premiera Tuska, tj. Pakt Fiskalny czy Unia Bankowa, a teraz przez panią Kopacz – Pakiet Klimatyczny, czy zmuszanie państw członkowskich do wcielania ideologii lewackiej tzw. gender, tylko potwierdzają dobitnie imperialny, niszczący, antycywilizacyjny, pasożytniczy charakter obecnego kształtu organizacyjno-prawnego UE. Dotyczy to nie tylko Polski.

Jeszcze raz więc podtrzymuję: pani Premier, „żadnego zamknięcia drzwi” z mojej strony nie będzie. Będę krytycznie – jak dotychczas – oceniała to, co dziś się nazywa Unią Europejską i to, co ona (czyt. Niemcy) wyrabia w Europie, tj. za wszelką cenę pozbawia państwa członkowskie swojej suwerenności i degraduje je. Nazwanie symbolu tego europejskiego współczesnego nowotworu „unijną szmatą” jest tylko łagodnym, niewulgarnym przecież określeniem zwracającym uwagę na obecną unijną dominację gospodarczą i obyczajowy unijny terroryzm.

Pani Premier, teraz to już pani wie, dlaczego nie „unijna flaga”, a „unijna szmata”, symbol wrogiej ludziom ponadnarodowej organizacji (szczęśliwie jeszcze nie państwa i ukarać mnie pani za profanację flagi „państwowej” nie może).

Przy okazji wzywam Panią do szanowania konstytucyjnej wolności słowa i (niewulgarnych) ocen. Pani doradców zaś proszę o lekturę Konstytucji polskiej, a Panią dodatkowo o lekturę pisma–pytania, które skierowałam do Pani jeszcze jako marszałka Sejmu w sprawie sprzecznego z prawem eksponowania przez polskie instytucje, także Sejm na sali posiedzeń, przez Radę Ministrów, wojewodów, ministrów i inne instytucje publiczne, flagi unijnej razem, na stałe z flagą polską.

Krystyna Pawłowicz