Jeden z wątków afery podsłuchowej, w której pojawia się nazwisko biznesmena Marka Falenty, prowadzi do policjantów, którzy współpracują z prywatnym detektywem z Lublina. Jak podało Radio Zet, celem śledczych stał się lubelski detektyw Krzysztof Sz. po tym, gdy podsłuchano jego rozmowę z Falentą, który prosił detektywa o załatwienie lewego zaświadczenia lekarskiego. Wkrótce okazało się, że detektyw stworzył na terenie całego kraju siatkę złożoną z policjantów, którym płacił za przekazywanie poufnych informacji. Policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji przeprowadzili prowokację. Jeden z funkcjonariuszy poszedł do detektywa i zapłacił mu za zdobycie pewnych informacji z bazy policyjnej. Informację tę sfabrykowano i wrzucono do bazy informatycznej.

Zastawiono pułapkę, w którą złapano policjanta z warszawskiego, który zalogował się do komputera akurat po tę informację. Detektywowi postawiono już zarzut powoływania się na wpływy w policji. W jego laptopie znaleziono wiele kontaktów do funkcjonariuszy w całym kraju.

KJ/Wpolityce.pl