Wczoraj prezydent Bronisław Komorowski określił mianem „szaleńców” tych, którzy ostro krytykowali PKW, rzucając oskarżenia o nieuczciwość wyborów.

„Nie ma zgody na kwestionowanie uczciwości wyborów, na przykład przez lansowanie szkodliwej tezy o konieczności powtórzenia wyborów” – mówił między innymi prezydent.

Dziś na ten temat rozmawiała w Radiu Zet Monika Olejnik ze Zbigniewem Ziobro.

Ziobro powiedział, że Bronisław Komorowski nie powinien „odsądzać od czci i wiary tych, którzy wobec takiej wielkiej kompromitacji polskiego państwa domagają się jakiś rozwiązań, coś proponują, tylko nawet jeśli nie zgadza się z tymi osobami, zaprosić ich na rozmowę i podyskutować, bo powaga sytuacji tego wymaga”. Dodał, że prezydent „powinien usiąść i porozmawiać, a nie z taką pewnością siebie w głosie, żeby nie powiedzieć butą wyzywać ludzi tylko dlatego, że mają inny punkt widzenia”.

Olejnik bardzo się tą wypowiedzią zdenerwowała. Powiedziała, że Bronisław Komorowski „nie wyzywał, tylko powiedział, że to są ‘odmęty szaleństwa’, ‘odmęty szaleństwa’ powiedział”. Gdy Ziobro próbował kontynuował temat, Olejnik szybko powiedziała:

„A proszę pana, co to znaczy mówić o prezydencie, że jest głuchy i ślepy, mówi kandydat na prezydenta Warszawy o prezydencie Polski, że jest głuchy i ślepy?”.

Ziobro odparł: „Jeżeli pan prezydent pozwala sobie mówić w stosunku do ludzi, ogromnej większości Polaków zresztą, on nie wyczuł tu tej intuicji, odleciał pan prezydent, jeśli używać też jego...”

To było dla Olejnik zbyt wiele. „Odleciał, gdzie odleciał?!” – wołała.

„Tak, od rzeczywistością stracił kontakt (...) Jeżeli pani poczyta wypowiedzi na forum „Gazety Wyborczej” to wtedy pani zobaczy, że wielbiciele „Gazety Wyborczej” też uważają, że to co się dzieje to jest kompromitacja państwa” – stwierdził Ziobro.

„Tak? To panowie odlecieli, panowie odlecieli,  bo wygraliście wybory i mówicie, że są nieważne, to ja już nie wiem” – powiedziała z kolei zdenerwowana Olejnik.

Gdy Ziobro uznał, że prezydent Komorowski „/powinien trochę zimnej wody się napić i poprosić na rozmowy, bo on jest od tego by rozmawiać z ludźmi i strzec porządku konstytucyjnego, a nie obrażać tych, którzy mają słuszne powody do tych emocji” – Olejnik zdecydowała, że to koniec.

„Wie pan, ja panu proponuję żeby pan się napił zimnej wody i kończymy dzisiaj rozmowę. Koniec! Koniec!” – krzyczała. Wzięła „Gazetę Wyborczą” ze stołu i wyszła ze studia.

bjad/niezalezna.pl