„1. Kto spożywa napoje alkoholowe wbrew zakazom określonym w art. 14 ust. 1 i 2a-6 albo nabywa lub spożywa napoje alkoholowe w miejscach nielegalnej sprzedaży, albo spożywa napoje alkoholowe przyniesione przez siebie lub inną osobę w miejscach wyznaczonych do ich sprzedaży lub podawania,
podlega karze grzywny.
2. Usiłowanie wykroczenia określonego w ust. 1 jest karalne.
3. W razie popełnienia wykroczenia określonego w ust. 1 można orzec przepadek napojów alkoholowych, chociażby nie były własnością sprawcy.”

Funkcjonariusze skonstatowali, że człowiek posiadający piwo zamierza je wypić. Proste rozumowanie folwarcznego parobka: zboże → cep → młócić, piwo → zamiar spożycia → mandat. Sprawca mandatu nie przyjął twierdząc, że piwa nie pił, wracał do domu i dopiero tam zamierzał je otworzyć. Sprawa trafiła do sądu i tutaj dopiero zaczyna się kuriozalność całej sytuacji. O ile można jeszcze zrozumieć, że do Straży Miejskiej trafiają „odrzuty z eksportu” i „produkty policjantopodobne” ubrane w „etykiety zastępcze”, o tyle mamy prawo wymagać, by w sądach pracowali ludzie rozgarnięci. Tymczasem podczas pierwszej rozprawy sędzia Sądu Rejonowego w Olsztynie nie był w stanie dojść do żadnych wniosków – kolejna, podczas której Wysoki Sąd zamierza przesłuchać dodatkowych świadków, odbędzie się 4 lipca.

Sprawę opisał portal Gazeta.pl, choć wydaje się ona raczej klasyczną „zapchajdziurą” dla wakacyjnych wydań lokalnych tygodników. I tak by zapewne było, gdyby nie fakt, że polskie prawo pełne jest absurdalnych i często ze sobą sprzecznych przepisów, a funkcjonariusze zamiast użyć rozumu wolą wykazać się skutecznością w ich egzekwowaniu. Można odnieść wrażenie, że są one (przepisy) tworzone tylko i wyłącznie po to, by uzasadnić istnienie straży gminnych czy miejskich, których jedynym zadaniem jest trzymanie za twarz nie znającego wszystkich ustawowych zawijasów obywatela za twarz. Jest też, oczywista oczywistość, inne wytłumaczenie mnożenia prawnych bubli i absurdów, wytłumaczenie mrożące krew w żyłach i stawiające dęba włosy na plecach: wynika z niego, że nasi umiłowani członkowie ciała ustawodawczego są, jak jeden mąż i jedna żona, uciekinierami z zakładu dla psychicznie i nerwowo chorych. Przyznacie jednak, drodzy moi kochani, że jest to wniosek zbyt daleko idący i postawić go nie sposób. Jest chyba, do jasnej i ciężkiej, w Sejmie Rzeczypospolitej ten jeden sprawiedliwy? A skoro dla tego jednego sam Bóg był gotów oszczędzić Sodomę to i my schowajmy kaftany bezpieczeństwa na lepszą okazję...

P.S.: Platforma Obywatelska pracuje nad zmianą ustawy o wychowaniu w trzeźwości, przepisy mają być zliberalizowane a piwko na parkowej ławce legalne. Kompletny brak sensu, prościej i logiczniej byłoby po prostu tę ustawę uchylić, a przynajmniej te jej zapisy, które zabraniają spożycia legalnie dostępnych napojów w miejscach publicznych, ogólnodostępnych, w których przebywanie jest równie legalne. Przecież jeżeli ktoś nadużyje i zacznie rozrabiać to są inne przepisy, których zastosowanie przez stróży porządku równie skutecznie oducza zachowań powszechnie uważanych za naganne...

Alexander Degrejt