W ubiegły piątek na ekrany polskich kin wszedł obraz Wojciecha Smarzowskiego „Kler”, który dla lewicowych mediów jeszcze przed premierą stał się niemal prawdą objawioną o Kościele w Polsce. W rzeczywistości jednak mamy do czynienia z kolejnym paszkwilem, który prowokuje do dalszego szydzenia z księży i Kościoła właśnie oraz utrwalania w pewnych środowiskach skrajnie negatywnych skojarzeń z Kościołem. Brednie o tym, że obraz ten ma służyć jego oczyszczeniu powinniśmy włożyć między bajki.

Jezuita ks. Dariusz Kowalczyk SJ w rozmowie z "Polska The Times" przyznaje, że filmu oglądać nie ma zamiaru, jednak już sam zwiastun pokazuje, z czym mamy do czynienia:

Widziałem trailer, na którym klechy, bo inaczej granych tam postaci nazwać nie można, nic sensownego nie robią, tylko chlają wódę, uprawiają seks i gonią za kasą”.

Nie może być zresztą mowy o jakimkolwiek obiektywizmie jeśli chodzi o obraz Kościoła w filmie „Kler”. Sam Smarzowski w rozmowie na antenie TVN24 krytykuje Kościół w zasadzie za wszystko – począwszy od ilości lekcji religii w szkole, aż po liczbę egzorcystów w Polsce.

Ks. Andrzej Luter na łamach „Więzi” ocenia:

Powstaje pytanie: czy istnieją w rzeczywistości tacy biskupi i księża, jak ci w filmie Smarzowskiego? Zapewne tak, choć nigdy w swoim życiu nie spotkałem kogoś o takim nagromadzeniu zła jak postać grana przez Braciaka. Przypomnę, że w Polsce jest około trzydziestu tysięcy księży i ponad stu hierarchów. [...] [Smarzowski] wyrugował ze swojego filmu „dobro”, dominuje bezbrzeżne zło, a jeśli nawet dobro pojawia się, to przegrywa”.

Dalej dodaje między innymi:

Czytałem wypowiedź, że „Kler” Wojciecha Smarzowskiego to może być katharsis. Chciałbym bardzo, ale niestety nie będzie. Przede wszystkim dlatego, że jest to film z góry założoną tezą, skrajnie jednowymiarowy i momentami bardzo publicystyczny. Reżyser chce załatwić zbyt wiele spraw za jednym zamachem, film gubi „wszystkoizm”. Sceny poruszające wymieszane są z wątkami o skomplikowaniu cepa. Smarzowski postawił na przykład tyle odważną, co absurdalną tezę historyczną. W szokującej scenie retrospekcyjnej z okres stanu wojennego, sugeruje, że ówczesny sojusz Kościoła (który był wtedy dla wielu środowisk, z różnych opcji ideowych, tymczasową przystanią wolności) z opozycją antykomunistyczną skutkuje dzisiejszą skorumpowaną symbiozą władzy prawicowej i Kościoła”.

Powstaje teraz pytanie – komu powinniśmy „podziękować” za to, że w kraju z tak dużą liczbą wierzących, w którym Kościół odegrał tak ogromną rolę w każdym trudnym momencie historii, taki paszkwil jak „Kler” jest dofinansowywany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej? Ano między innymi znanemu reżyserowi Krzysztofowi Zanussiemu. On sam przyznał w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”, że głosował za przyznaniem mu państwowych funduszy dlatego, że Smarzowski jest „wybitnym twórcą”. To jednak nie koniec argumentacji:

Zagłosowałem na ten film nie ze względu na to, że jestem liberałem i że w sztuce wszystko wolno. Zrobiłem to, bo wierzę, że spowodowany nim wstrząs może Kościołowi wyjść na zdrowie”.

Ks. Dariusz Kowalczyk SJ we wspomnianym już wcześniej wywiadzie dla "Polska The Times" również odniósł się do tych słów Zanussiego. Podkreślił:

Tylko niech pan Zanussi nie tłumaczy, że poparł finansowanie filmu, bo ten może przyczynić się do odnowy Kościoła. Bo do żadnej odnowy czegokolwiek się nie przyczyni, a jedynie posłuży do budowania skojarzeń: ksiądz - pijak, złodziej i pedofil. Twórcy tego filmu powinni być tego świadomi”.

Tymczasem w internecie pojawiła się informacja, wedle której 29 września około godziny 19:00 zaatakowany został w rodzinnym Chełmie śląskim ks. Tomasz Jochemczyk. Poinformował o tym blog kukonfederacjibarskiej.wordpress.com. Ksiądz był ubrany w sutannę, kilkanaście metrów od domu zaatakowała go grupa młodych ludzi krzyczących pod jego adresem między innymi:

Ty pedale, zboku, pedofilu, idziesz je…. dzieci?”.

Czyżbyśmy pierwsze owoce „Kleru”?

Nie dajmy się nabrać na brednie o „oczyszczeniu” Kościoła przez paszkwil Smarzowskiego. Jak podkreśla cytowany już ks. Kowalczyk w rozmowie z „Polska The Times”:

Smarzowski nie ma pojęcia ani o Kościele od ołtarza, ani o Kościele od zakrystii. Jego film, to raczej fabularyzacja publicystyki "Nie" oraz "Faktów i mitów", czyli wulgarna katofobia”.

Fronda.pl