Wiktor Orban zapewnił, że Węgry nie mają zamiaru wprowadzać na powrót kary śmierci. W ten sposób premier odpowiedział na groźby Jeana-Claude’a Junckera, który w wywiadzie dla niemieckiej „Süddeutsche Zeitung” zapowiedział „rozwód” z Budapesztem w razie restytucji kary śmierci.

Orban podkreślił, że kara śmierci po prostu nie może zostać przywrócona w jego kraju, bo nie byłoby to zgodne z prawem Unii Europejskiej. Taką opinię węgierski premier wyraził przy okazji konferencji zorganizowanej z okazji 85. urodzin niemieckiego kanclerza Helmuta Kohla.

Wcześniej Orban przekonywał, że sprawa kary śmierci powinna powrócić do publicznej debaty, a Unia Europejska mogłaby zostawiać decyzję w tej sprawie w gestii rządów poszczególnych państw.

„Sytuacja jest jasna: prezydent Unii Europejskiej [ściślej szef KE – red.] Jean-Claude Juncker ma rację. Żadne państwo członkowskie nie może wprowadzić zasady, która naruszałaby fundamentalny dokument UE” – powiedział Orban.

Węgierski premier zadzwonił też do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Martina Schulza, by wyjaśnić mu, że Węgrzy rzeczywiście rozmawiają o karze śmierci, jakkolwiek nie ma żadnego planu, by ją wprowadzać. Orban podkreślił, że Budapeszt zamierza pozostać w zgodności z zasadami UE.

Trzeba przyznać, że histeria, jaką wywołały słowa Wiktora Orbana, jest po prostu śmieszna. Jean-Claude Juncker i inni liberałowie nie mają nic przeciwko prawu, która pozwala na mordowanie milionów nienarodzonych dzieci. Nie mają nic przeciwko prawu, które pozwala na mordowanie osób starych i chorych. Nie mają nic przeciwko prawu, które pozwala usypiać noworodki (Holandia) lub zabijać cierpiące dzieci (Belgia). Gdy mowa jednak o karze śmierci dla zbrodniarzy, co za larum, co za groza! Oto ktoś waży się podnosić rękę na największą świętość Unii Europejskiej, Prawa Człowieka.

Godna pożałowania – ale kultura, która rezygnuje z Boga i Jego praw, inna być nie może. Absurd i bałwochwalczy kult człowieka zwyciężają po raz kolejny. 

pac