Długi weekend inauguruje w Polsce sezon na grillowanie. Ze stoisk mięsnych wymiotło kiełbasę, która leżąc teraz w samochodowym bagażniku jedzie na majowy piknik. Ten beztroski i radosny czas konsumowania szczególnie przypadł do gustu lemingom, no bo... ptaszki ćwierkają, kiełbaska skwierczy, kocyk na trawce, na kocyku leming... czegóż chcieć więcej?

Ten beztroski stan politycznej świadomości lemingów najlepiej wykłada Bronisław Komorowski, przypominając co rok podczas przemówień 3 Maja, że "Polska jest w najlepszej sytuacji geopolitycznej od 300 lat. Jesteśmy w UE i NATO. Nasz kraj jest niepodległy. Ciągle się rozwijamy. Nie czyhają na nas żadne wewnętrzne i zewnętrzne zagrożenia". Aha i jeszcze "Polska jest dobrze postrzegana w Unii i jest wiarogodnym partnerem", to ważne ze względu na kompleksy, jakie leming żywi wobec Europy Zachodniej. A więc cieszcie się, konsumujcie, róbcie sobie nawzajem dobrze i tylko pamiętajcie, żeby nie zadawać nieprzyjemnych pytań, bo to psuje atmosferę, jak pruknięcie podczas wykwintnego lunchu.

Naszym rodzimym Europejczykom nie przeszkadza nawet fakt, że z powyższej ułudy „wieczystego pokoju” wyleczył się sam Francis Fukuyama, który w swoim "Koniec historii" zapewniał, że świat czeka już tylko niezmącony spokój i szczęśliwość, ponieważ liberalna demokracja skutecznie zabezpiecza wszystkie zdobycze lewicowego postępu z prawami człowieka na czele.

W tym sielskim obrazie bezpiecznej i dostatniej Polski jest jeden malkontent nieustannie przypominający, że w rzeczywistości ciągle coś skrzeczy i nie chce przestać. To zadający niewygodne pytania katolicy zakłócają lemingom przyjemne trawienie i wyzwalają w nich nieuzasadnione poczucia winy. Zabraniają nam dzieci z in vitro, bo to grzech. Wpadki podczas seksu z przygodnym facetem nie można usunąć, bo aborcja to zabójstwo, geje nie mogą mieć praw jak inni, bo to niezgodne z napisaną kilka tysięcy lat temu Biblią. Nie możemy się nawet spokojnie cieszyć z dokonań III RP, bo po pierwsze robią nam siarę w świecie, a po drugie gadają o długu publicznym, katastrofie demograficznej, bezrobociu i zagrożeniu ze strony Rosji i Niemiec. Ci katolicy są jak ciotka przyzwoitka, obserwują nas 24 godziny na dobę i tylko czekają na najmniejsze potknięcie.

Niestety świadomi swojej wiary chrześcijanie nie mogą milczeć, gdy forsowane jest prawodawstwo łamiące Dziesięć Przykazań, ponieważ w ich odczuciu to pogwałcenie sumienia i zamach na katolicką tożsamość, która dla głęboko zaangażowanych wiernych stanowi fundamentalny sens życia. Tutaj dochodzimy do percepcji politycznej świadomego katolika. On nie może uciec od wielkich pytań i wielkich celów.

Dzieje się tak, ponieważ jego życie to walka na śmierć i życie. Człowiek wierzący dzień w dzień walczy z setkami pokus, które przeżywa bardzo serio. Walka duchowa wiele kosztuje, a jej stawką jest życie wieczne. Tutaj nie ma miejsca na żarty. W tej perspektywie nawet oddanie życia za "chwałę nieba" nie wydaje się ceną zbyt wygórowaną.

Chrześcijanin wie, że jego nieprzyjacielem jest konkretne zło osobowe – demon, który nigdy nie da mu spokoju i będzie szukał milionów sposobów, by go wyrolować. Św. Piotr w Pierwszym Liście wprost pisze "Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć". Czy katolik świadomy stawki, o jaką toczy się ten bój może nie upominać się o realizację wielkich celów moralnych w życiu publicznym? No nie!

W nauce moralnej Kościoła zawarte są ustanowione przez Boga wieczne i absolutne normy, wartości i zasady, które katolik zobowiązany jest bronić i propagować.

Chrześcijanin przekonany, że pojawił się na tej ziemi nieprzypadkowo, ma pewną misję do spełnienia i będzie z niej musiał zdać rachunek w wieczności. Dlatego jego aktywność koncentruje się na pewnych fundamentalnych wartościach i jest, parafrazując Samuela Huntingtona, nieustanną "walką cywilizacji".

Z tych dwóch punktów widzenia bierze się też odmienna wizja patriotyzmu. Patriotyzm pod postacią czekoladowego orła jest jeszcze dla leminga do przyjęcia. Inna sprawa, gdyby za orła w koronie musiał przelewać krew. O nie, martyrologia go brzydzi i poza tym może prowadzić do nacjonalizmu. Z kolei konserwatywny katol patriotyzm zredukowany do sprzątania psiej kupy traktuje jako kpinę.

Jakub Pacan