Decyzję prezydenta o awansie partyzanta odebrał w Lublinie jego syn, Marek Franczak.

Mężczyzna przyznawał, że jest to ważny dzień tak dla niego, jak i dal całej rodziny. Wskazywał, że decyzja o awansie na stopień podporucznika jest swoistą nobilitacją za poniewierkę, której musiał doświadczyć nie tylko za życia, ale i po śmierci.

Józef Franczak urodził się na Lubelszczyźnie w 1918 roku. Szkołę podoficerską żandarmerii ukończył w Grudziądzu. W 1939 roku znalazł się na froncie wschodnim. Aresztowany przez wojska sowieckie uciekł z niewoli i trafił w szeregi AK. Wcielony do 2. Armii Wojska Polskiego po zajęciu Polski przez Armię Czerwoną, stacjonował w Kąkolewnicy.

Sąd polowy skazywał tam żołnierzy z AK na śmieć. Franczak zdezerterował więc i przyłączył się do podziemia niepodległościowego. Został zastrzelony w 1963 roku w Kozicach Górnych w Lubelskim przez w obławie ZOMO i SB. Spoczywał, pozbawiony głowy, na cmentarzu w Lublinie, by zostać wreszcie przeniesiony do rodzinnego grobowca w Piaskach.

kad/polskie radio/fronda.pl