Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka po raz kolejny spotkają się w Szoczi. 13 lutego może być przełomowym dniem, który wyjaśni przyszłość Białorusi. W programie rozmów m.in. "omówienie procesów integracyjnych Państwa Związkowego Rosji i Białorusi".

Szczyt, który odbędzie się już za tydzień będzie czwartym, od grudnia 2018 roku spotkaniem prezydentów Federacji Rosyjskiej i Białorusi. Pewnym jest, że dotyczyć będzie tzw. "integracji", która dla Łukaszenki może oznaczać utratę stanowiska, a dla Białorusi aneksję taką z jaką mieliśmy do czynienia na Krymie.

"Można powiedzieć wprost; słuchajcie, dostaniecie ropę, ale zniszczmy kraj i przyłączcie się do Rosji. Zawsze zadaję sobie pytanie: w imię czego robi się takie rzeczy? Czy Rosja chce zaanektować Białoruś w całości, czy po kolei przyłączać obwody?" - mówił w grudniu Aleksander Łukaszenka.

Od tamtej pory sytuacja zdecydowanie zmieniła się na gorsze dla głowy państwa. Wszelkie decyzje podejmowane przez polityków z Mińska pokazują, że tracą oni pozycję w dyskusji i powoli przygotowują społeczeństwo do znaczących zmian.

"Powiedzą, że sprzedałem kraj za baryłkę ropy. Ci, którzy dziś w Rosji proponują takie rozwiązanie, nie kierują się szlachetnymi pobudkami jednością Białorusinów i Rosjan. Nie. Tu o co innego chodzi. Ale chcę zadać to pytanie mojemu przyjacielowi i koledze. Chcę usłyszeć od niego odpowiedź na to pytanie" - komentuje, z wyraźnym żalem Łukaszenka.

mor/Zik.ua/Fronda.pl