Czy każda antykoncepcja jest grzechem? Odpowiada o. Kamil Szadkowski – franciszkanin.

Celem antykoncepcji jest uniemożliwienie poczęcia poprzez stosowanie odpowiednich do tego metod i środków. Stosowanie metod antykoncepcyjnych znane było już w starożytnym Egipcie (ok. 1800 r. przed Chr.) Zatem zabieg ów ma już swoja bardzo długą historię. Współcześnie mówi się o wyzwoleniu kobiety i o tym, że ma prawo do „swojego brzucha” a tak naprawdę staje się „narzędziem” zaspokajania popędu mężczyzny.

Antykoncepcja dotyka płaszczyzny psychologicznej, społecznej i etyczno-moralnej. Grzech zaciemnia nasze pole widzenia, mamy przez uczestnictwo w grzechu jakby zawężone postrzeganie rzeczywistości. Człowiek żyjący w grzechu widzi tylko swoje JA. Każda próba oderwania go od kontemplacji tego obrazu prowadzi do frustracji, buntu, gniewu i agresji. W takiej sytuacji gdzie antykoncepcja w jakiejkolwiek formie udaremnia naturalną formę współżycia, zapomina się o podstawowej sprawie, że dziecko jest darem samego Boga. Wobec czego małżonkowie nie mają absolutnego prawa do posiadania dzieci. Mają prawo do aktu seksualnego, którego owocem może być ale nie musi dziecko.

Antykoncepcja jest przejawem sprzeciwu, który tkwi korzeniami grzechu mocno w człowieku. Nie da sobie on narzucić jakiejś innej wizji niż takiej jaką on sam sobie wykreował. Człowiek czuje się już nie zarządcą dóbr podarowanych przez Boga a ich właścicielem. To on chce decydować co jest dobre a co złe, decyduje za życiem i śmiercią. Każdy grzech wprowadza swój nieporządek. I w tym chaosie emocjonalno-duchowym przyzwyczajamy się żyć. Akceptujemy zło w rozmaitych formach. Człowiek niedojrzały ma zawsze w sobie cechy małego zbuntowanego dzieciaka. Jak inni mówią "tak", on mówi "nie". Jak mówią "nie", on mówi "tak". To później przekłada się na relacje z Bogiem, postrzeganie Boga i „dojrzałe” życie w małżeństwie.

Ktoś kiedyś powiedział, że cały czas ułatwia się nam bycie wiecznymi dzieciakami poprzez budowanie atmosfery nieustannej zabawy, budowanie „własnych piaskownic” gdzie można zrealizować swoje dziecięce marzenia na które wcześniej nie było czasu. To jest proces mający nas wprowadzić do tego „kołowrotka marzeń” i efektem tego jest usprawiedliwienie jakichkolwiek form antykoncepcji jako daru. Daru, który daje wolność i czas na przeżywanie tejże wolności. My traktujemy dar wolności jako aprobatę do czynienia wszystkiego co tylko możliwe, zapominając, że nadużywanie lub złe rozumienie wolności prowadzi do zniewolenia. To jest granica którą niestety trudno zauważyć, kiedy żyje się własną wolnością a nie wolnością darowaną przez Boga. Kiedy zaczniemy żyć zgodnie z wolą Bożą, wszystko stanie się jasne. Jeśli jednak żyjemy po „swojemu”, według własnych zasad, własnych praw tracimy sens dlaczego i po co istniejemy. Życie dla nas kończy się wówczas wraz z grobową deską.

Można zapewne mówić o konsekwencjach antykoncepcji w kulturze zachodu. Przekraczano granice, zabawa trwała a dziś? Na ulicy w Marsylii mija się francuskie małżeństwo prowadzące pieska i liczna rodzina muzułmańska. Długo trzeba było czekać? Do kogo będzie należeć przyszłość?

not. T. Wandas / Fronda.pl