Czy warto uczyć się dziś łaciny? Odpowiedź jest oczywiście pozytywna. Ale uwaga! Nie dlatego, by łacina była jakaś niesamowicie logiczna. Nawet nie dlatego, że miałaby być wyjątkowo piękna. Powody są inne. A mianowicie, to po łacinie spisano lwią część fundamentalnych tekstów naszej cywilizacji, kultury europejskiej i polskiej. I po prostu wszystkiego przetłumaczyć się nie da. Co więcej, przekłady błyskawicznie się starzeją - a łacina jest niezmienna. Stąd znając łacinę, ma się dostęp do gigantycznej liczby ważnych tekstów. I można po prostu znacznie lepiej zrozumieć własną cywilizację. Może gdyby znajomość łaciny była większa, to mniej byłoby skrajnie lewackich szaleństw!...


O pożytkach ze znajomości łaciny mówił w rozmowie z Dawidem Gospodarkiem z Katolickiej Agencji Informacyjnej filolog klasyczny z Poznania Marcin Loch, który uczy ,,żywej łaciny'' - to znaczy uczy tego języka nie metodą ,,tabelkowo-gramatyczną'' (bardzo żmudną i nudną), ale tak, jak każdego innego języka. Jego zdaniem przynosi to dobre efekty i jest z naprawdę wielkim pożytkiem. A więc - do łaciny!

,,Często spotykam się też z opinią, że wszystko zostało już przetłumaczone. Nic bardziej mylnego. Wyobraźmy sobie, że chcemy wydać w jednej serii identycznych 500-stronicowych książek wszystkie dzieła łacińskie, jakie istnieją. Gdybyśmy chcieli wydać wszystkie zachowane łacińskie dzieła pogańskie starożytności (np. Cezara, Cycerona, Horacego, Wergiliusza i innych), zmieściłyby się one w 100 takich tomach. Gdybyśmy chcieli dodać do tego wszystkie starożytne łacińskie dzieła chrześcijańskie, otrzymamy kolejne 400 tomów. Natomiast gdybyśmy chcieli wydać wszystkie dzieła łacińskie powstałe od upadku cesarstwa zachodniorzymskiego aż do współczesności, mielibyśmy 5 milionów tomów, co daje dwa miliardy pięćset milionów stronic łacińskiego tekstu! Prawdopodobnie nigdy nie doczekamy się przekładu tych wszystkich dzieł na język polski czy angielski, rozsądniej jest więc nauczyć się łaciny i zasiąść do lektury, niż starzeć się w oczekiwaniu na przekłady'' - powiedział filolog.

,,Dziś tłumaczenia tekstów specjalistycznych w Polsce zleca się właśnie filologom klasycznym (czyli specom od łaciny Cezara, Cycerona i Horacego), którzy muszą poszerzać swoje kompetencje o kolejne dziedziny. Trudno stać się teologiem, lekarzem czy prawnikiem, jedynie w kontakcie ze słownikiem albo po przeczytaniu kilku książek. To zabiera dużo czasu. O wiele lepiej byłoby, gdyby teksty historyczne tłumaczył historyk, teologiczne teolog, filozoficzne filozof i tak dalej – przekłady powstawałyby szybciej i nie wymagałyby tylu konsultacji. Oczywiście są tutaj chlubne wyjątki, jednak w codziennej praktyce zawodowej spotykam się z wieloma prośbami o przetłumaczenie jakichś tekstów historycznych, dotyczących np. historii wojskowości, ustroju politycznego, procesów sądowych itd. na użytek specjalistów w tych dziedzinach. Jeśli popełnię błąd, ktoś może na jego podstawie wysnuć błędne wnioski...'' - dodał łacinnik.

,,I to jest właśnie to, o czym wspominałem wcześniej – tłumaczenie wszystkiego dla każdego nowego pokolenia jest wręcz niemożliwe. Tłumaczenie ważnych ksiąg liturgicznych, dzieł filozoficznych i wielu innych tekstów specjalistycznych, jest bardzo trudne, wymaga bowiem wielu uzgodnień, ustalenia odpowiednich terminów, których częstokroć brakuje w językach nowożytnych. Problemem jest też niska znajomość łaciny wśród specjalistów poszczególnych dziedzin – wśród teologów, lekarzy, prawników, historyków...'' - wskazywał rozmówca KAI.

,,Niemiecki czy włoski maturzysta, historyk, archeolog, teolog czy ksiądz, ma w tym zakresie wyższe kompetencje zawodowe niż absolwenci analogicznych szkół czy kierunków studiów w Polsce. W tej sytuacji znajomość łaciny w Polsce ogranicza się do wąskiego grona specjalistów od tego właśnie języka – filologów klasycznych. Brakuje nam specjalistów innych dziedzin dobrze znających łacinę'' - przekonywał.

,,Łacina była językiem urzędowym naszego państwa od czasów pierwszych Piastów aż do upadku I RP w 1795 roku. Co z tego wynika? Większość dokumentów wydawanych przez kancelarię królewską, zachowanych akt sądowych, kronik, umów, protokołów z posiedzeń rad miejskich, sejmów, metryk parafialnych etc., a więc źródeł do badania historii naszego kraju, jest po łacinie (że nie wspomnę o poezji Kochanowskiego, Janickiego czy Sarbiewskiego). Większość z nich nie została ani wydana, ani opracowana, a tym bardziej przetłumaczona. Łacina jest więc częścią naszego kulturowego dziedzictwa'' - przypominał Loch.

,,W preambule do konstytucji zobowiązujemy się do tego, by przekazać następnym pokoleniom wszystko to, co najwspanialsze i najcenniejsze z naszego ponad 1000-letniego dorobku. Sęk w tym, że lwia część tego dorobku jest spisana w języku łacińskim, a łaciny prawie nie ma w polskich szkołach'' - powiedział.

,,Łacina jest więc idealnym, ponadczasowym nośnikiem do trwałego zapisywania doktryn, traktatów filozoficznych czy dogmatów. Dlatego właśnie Kościół przez całe wieki bronił się przed tłumaczeniem świętych ksiąg na języki żywe – bo każdy przekład z upływem czasu się starzeje. Właściwie na użytek każdego nowego pokolenia trzeba dokonywać nowych tłumaczeń, a to rodzi wiele trudności, staje się okazją do pomyłek, powstawania herezji etc. [...] „Martwość” łaciny jest więc jej olbrzymią zaletą. I nie ma ona nic wspólnego z tym, czy w tym języku można dziś rozmawiać czy nie'' - stwierdził nauczyciel łaciny.

Cały wywiad można przeczytaj TUTAJ

mod/Katolicka Agencja Informacyjna (KAI)