Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej

 

15

S.Leonia: [23] Raz, kiedy całą moją duszę owładnęła miłość Boża, tak że mi się zdawało, że w całym mym jestestwie nie ma nic prócz miłości, odezwałam się do Pana Jezusa: Mój Jezu, jak to dobrze, że mnie nie potępiłeś, byłabym cię nie kochała. W głębi duszy usłyszałam głos: Potępić? Czy ty wiesz, co znaczy potępić? Dla Mnie oznacza to tyle, co ból Ogrójca i Kalwarii. Toteż słowa przekleństwa wypowiadam tylko na tego, kto Mnie do tego zmusza. Skoro w jakiejś duszy zobaczę choćby najmniejszy akt żalu, póty zabiegam, aż ta dusza zwróci się do Mnie.

19

Podczas Mszy św. na chwilę Pan Jezus przeszył moją duszę wzmożoną siłą bólu na myśl o tym, że dusze idą do piekła. Pan Jezus odezwał się: Pojmujesz teraz choć w części mój ból Ogrójca? Twój ból to jeszcze nie cierpienie piekła, bo tego nie zniosłabyś w żaden sposób. Niech ci to jednak będzie zachętą do ratowania dusz.

29

JEZUS: Powiedziałem ci, że przeżyłem ból miłości odnośnie do każdej duszy. Pomyśl, jak cierpia[59]łem na widok dusz, dążących na zatracenie. One ani tu na ziemi, ani w wieczności nie odpłacą Mi bólu miłości, a Ja tak tego pragnę. Liczę na moje wybranki, one Mi niczego nie odmówią, one się ofiarują za tych, którzy Mnie nie kochają. 

90

Posłuchaj, nic a nic nie zdoła umniejszyć mojej miłości wzglądem ciebie, choćby cię świat cały potępił i odepchnął. Zawsze cię kochałem, nawet wówczas, gdy błądziłaś, bo przecież ci już raz powiedziałem, że w twoich grzechach złości nie było. Gdy dziecko zabłąka się, ale bez złej woli, matka nie odtrąca go od siebie. Choćby nawet nogę złamało - na ręce zabierze, zaniesie do domu, czuwa nad nim i nie szczędzi kosztów, by dziecko całkiem przyszło do zdrowia. Ja tak postępuję. A nawet moja dobroć dalej sięga. Bo kiedy matka ziemska - widząc, że dziecko, upominane, robi jej na złość i umyślnie idzie w niebezpieczeństwo, by dokuczyć matce, chwyta za nóż, by go pchnąć w jej serce – matka wyrzeka się tego dziecka, choć ból ściska jej serce. Ja się nie wyrzekam, choć Mnie niejeden raz dusza przebije. Ale ilekroć popełni grzech ciężki - choćby ich popełniła tysiące - nie wyrzekam się. Stoję przed duszą zraniony, zmiażdżony - i błagam. Ja - Bóg - błagam o nawrócenie. Jeżeli dusza usłyszy mój jęk błagalny i zdepcze go, powie, że woli potępienie niż uniżenie się przede Mną - czy uwierzysz – Ja i wówczas nie odstępuję natychmiast. Dają czas do namysłu, daję wyrzuty sumienia, czynię wszystko, co w mojej mocy, byle tylko zdobyć tę duszę z powrotem. Ostateczny wyrok potępienia wydaje na siebie dusza sama. Ja go tylko potwierdzam. Pomyśl zatem, co Ja czynię dla nawrócenia jednej duszy - a czynię to z miłości.

165

Przed oczyma duszy otwiera się piekło. I tam jakaś tajemnicza trąba zawyła tak, że w całym piekle słychać było najwyraźniej: „Jezus skazany na śmierć". [11] Przy słowie „Jezus" szatani i potępieńcy upadli na kolana, a potem zawyli przeraźliwym głosem, powtarzając jak echo: „Jezus skazany na śmierć". Nie zauważyłam, by się szatani cieszyli. Owszem, jakaś niepojęta, spotęgowana w nich była rozpacz. Czuli, że skazany został na śmierć Ten, który jest zwycięzcą śmierci, piekła i szatana. Rzucili się na potępieńców z wściekłością, dręcząc ich nielitościwie, szarpiąc ich na strzępy ze złości, że oni powiększają ich mękę, bo się dali uwieść ich diabelskim podszeptom. Drżałam z bojaźni, by nie usłyszeć jakiegoś przekleństwa rzuconego na Jezusa.

206

20 IV [1937 r.] Pan Jezus dał mi dzisiaj przeżyć grozę i katusze duszy potępionej. Duszę moją przenikała miłość Jezusa. Czułam Jego obecność przy sobie, toteż ani na chwilę nie traciłam pokoju duszy, pomimo [114] że przed duszą rozgrywały się sceny straszne. Zdawało mi się, że jestem maleńką dzieciną spoczywającą w objęciach matki i z jej ramienia, z wysoka, spoglądającą na coś, co się przede mną dzieje. Do jakiegoś potępieńca zbiegło się naraz wielu szatanów. Nie widziałam ich, a jednak miałam tę świadomość, że są tuż; że są potwornie obrzydliwi i straszni, a tak samo obrzydliwy był ów potępieniec. Szatani rozdzierali mu serce. Zdawało mi się, że tak jak blaszkę złota można rozklepywać i rozciągać na włosowate niteczki, tak oni rozrywali i rozciągali to serce, zalewając je roztopionym ogniem. Czułam, że był to ból straszny, [115] niepojęty, i zrozumiałam, że cierpieć miał ów potępieniec to rozdarcie serca i ten ogień przez całą wieczność za to, że nie nosił za życia ani iskry ognia miłości Bożej w swym sercu. Równocześnie inni szatani wbijali nieszczęśliwemu ogniste gwoździe - osobno w oczy, w uszy [za to], że tymi zmysłami nie chwalił Boga. Skroń jego obijali również rozpalonymi gwoźdźmi – za to, że nie korzystał z ran cierniowej korony Zbawiciela. Zalewali szatani te rany rozpaloną smołą, by palić umysł, który – stworzony na to, by Boga poznawać - zajmował się sobą, stworzeniami i grzechem. Zęby wyrywali równocześnie z taką wściekłością, że

szarpali głową na wszystkie strony, podrzucali nią [116] w górę, uderzając o jakieś ogniste sklepienie, a potem rzucali w czeluście i znowu czynili to samo. Nieszczęsny wydawał z siebie straszliwe wycia, piski, którym odpowiadało echo całego piekła, groźne jak ryk lwów czy szakali i więcej jeszcze. Trwało to wszystko tylko chwilę, lecz duszą wstrząsnęło do głębi.

Płakałam, ale czułam się niemowlęciem przytulonym do Serca Zbawcy. Nie mogłam prosić Pana Jezusa o litość dla potępieńców. Czułam, że grzech jest jeszcze czymś straszniejszym niż wszystkie katusze piekła, bo jest zniewagą Boga - nieskończonego Majestatu. Prosiłam Pana Jezusa, by mnie ratował od tego nieszczę[117]ścia, bym miała kiedykolwiek w życiu obrazić Go dobrowolnie

- nie dlatego, że piekło straszne, lecz dlatego, że Bóg [jest] nieskończenie święty. Błagałam o litość dla dzieci, które jeszcze nie popełniły grzechu, by je Bóg bronił od tego strasznego nieszczęścia. Ufajmy Jezusowi.

Źródło: "Uwierzyłam Miłości, Dziennik duchowy i wybór listów" – s. Leonia Nastał – WAM, Kraków 2010