Premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do przypadającego dziś Dnia Zadusznego, nie tylko wspominał zmarłego niedawno ojca, ale i przywołał pewną tragiczną historię z czasów stanu wojennego. 

"W Kościele to szczególny dzień, podczas którego wspominamy naszych bliskich Zmarłych. Dla mnie to dzień szczególny ze względu na odejście mego Taty, któremu poświeciłem poprzedni wpis. Dzisiaj kieruję swoje myśli także w stronę zmarłych, których śmierć była wynikiem tragedii albo ludzkiej bezmyślności"- napisał na Facebooku szef polskiego rządu.

"Śmierć, która przerwała nagle życie pełne planów, nadziei. Śmierć która pozostawiła pytanie: „dlaczego”? Wspominam w tym szczególnym dniu małego chłopca, Arka Tabakę"-czytamy na profilu Mateusza Morawieckiego. Jak pisze polityk, 1 stycznia 1982 r. rodzice wspomnianego chłopca zaprosili do swojego mieszkania patrol żołnierzy zasadniczej służby, skierowany na ulice miast w mroźną zimę 1981-82. Rodzice Arka chcieli, aby młodzi żołnierze mogli się ogrzać. 

"Według dostępnych relacji w czasie odkładania broni przez jednego z żołnierzy nastąpił wystrzał, a pocisk ranił dziecko. Pomimo szybkiej pomocy, chłopca nie udało się uratować"-podkreśla Morawiecki, dodając, że Arek to jedna z wielu bezimiennych ofiar stanu wojennego, o których nie przeczytamy w podręcznikach do historii. 

"Parę lat temu udało się nam odnaleźć grób tego dziecka. Co roku ja lub moi przyjaciele zapalamy tam znicz"-napisał szef rządu. Na koniec wpisu przytoczył słowa poety, Adama Asnyka: "Szukajcie prawdy jasnego płomienia, szukajcie nowych nieodkrytych dróg!". Premier podsumował, że w tych słowach zawarte jest "wyzwanie dla każdego z nas, a szczególnie dla młodych", aby szukać wokół siebie prawdy o dniu wczorajszym, choć nierzadko tak trudnej, "jak ta o okolicznościach śmierci Arka Tabaki". 

yenn/Facebook, Fronda.pl