Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Wkrótce ukaże się książka z Pana fotografiami z wyprawy z ks. prof. Waldemarem Cisło do Aleppo - miasta po straszliwych, wojennych traumach. Czy wyprawa do wyniszczonej Syrii była dla Pana ważnym doświadczeniem i co teraz się tam dzieje?

Adam Bujak, fotograf Papieża Jana Pawła II: Aleppo to jest tragedia, nie da się opisać, co ci ludzie przeżywają. Miałem możliwość dotarcia  za sprawą księdza Cisło i hierarchów Kościoła do wielu ludzi. To, co mnie zaskoczyło - bo teraz często się mówi - ''przyjmujmy emigrantów, przyjmujmy ludzi, którzy uciekają'' - ale jak widzimy, w telewizji pokazywani są często ludzie eleganckich jeansach, z najnowocześniejszymi komórkami. A tam zobaczyłem ludzi wiary, nieprawdopodobnej wiary. Zobaczyłem taką wiarę, że moglibyśmy się od tych ludzi, tych chrześcijan, wiele uczyć.

To koptyjscy chrześcijanie?

I koptowie, i armeńscy katolicy, właściwie różne odłamy chrześcijaństwa. I zobaczyłem tam wielką miłość  tych ludzi. Byłem w katedrze na święto Matki Bożej 8 września. Katedra jest w tej części Aleppo, która jest niezburzona, jest tam tylko 20% niezburzonego miasta. Zobaczyłem ogromną katedrę, pełną ludzi pięknie ubranych - tak obchodzili święto Matki Bożej - nie w łachmanach. Widziałem czystą, wspaniałą wiarę, która istnieje tam od 2 tysięcy lat i to jest niesamowite. Gdy byłem w okolicach Homs, widziałem kościół, który ma 3 tysiące lat i korzenie jeszcze rzymskie. Potem do tego rzymskiego kościoła został wprowadzony krzyż i stał się on świątynią katolicką. Po rozmowach z tymi ludźmi wiem, że oni kochają Syrię. Mówią: ''Chcemy tu zostać, i nawet w głowie nie postanie myśl, żeby wyjeżdżać do jakiegokolwiek kraju, my kochamy Syrię i chcemy tu żyć. Chcemy, żeby się wojna zakończyła i żeby nawet zakończyły się te wszystkie dary, które mamy od was, dzięki którym żyjemy''. Proszę zdać sobie sprawę, że oni żyją często za 30-60 dolarów miesięcznie, to jest coś przerażającego, coś, czego nie można zrozumieć, ale tak rzeczywiście jest. Więc uczmy się chrześcijaństwa od tych ludzi wiary, od syryjskich chrześcijan.  

Czy prawdziwi uchodźcy jeśli uciekli, to blisko swojego kraju, żeby szybko wrócić?

Tak, a ci uciekinierzy z Aleppo, których odwiedzaliśmy, mówili: ''Myśmy z wioski przyjechali, z tych miejsc, gdzie nie ma w Syrii wojny, bo chcieliśmy spokojnie wychować dzieci''. Rozmawiała ze mną przepiękna, syryjska rodzina, ojciec miał obok siebie czwórkę dzieci; wziął figurę Matki Bożej, ucałował ją i zaczął rozmawiać, a tę figurę trzymał cały czas na kolanach. U nas takie sceny są praktycznie nie do pomyślenia.

U nas brak autentyzmu?

Wydaje się, że tak. Albo zobaczyłem w klasztorze w Aleppo wiszący krzyż, a na nim przestrzelony korpus Chrystusa i tylko dwie ręce trzymają się na gwoździach - to było wstrząsające. Albo przestrzelone twarze mozaiki z Matką Bożą,  przerąbana siekierami głowa Maryi. Trudno to opisywać, to jest masakra. Przede wszystkim niszczyli oczy. Jak tylko zobaczyli kościoły, to każdej figurze czy witrażowi przedstawiającemu świętą postać wydłubywali oczy - siekierami, nożami, tasakami.

Dlaczego?

Żeby nie patrzyły, bo to dla nich nie Bóg, tylko wymysł chrześcijański. Będą w książce te zdjęcia - czasem twarze przerąbane na pół, albo zachowana twarz, ale wydłubane oczy. To mną bardzo wstrząsnęło i tak myślę, skąd się właściwie wzięła ta niesamowita nienawiść ludzi, którzy uważają, że wierzą w Boga, właściwie tego samego - to jest zupełnie niezrozumiałe. Dlaczego strzelają, mordują - dlaczego?

Bo tak im każe Koran?

Nawet Koran im specjalnie nie każe, to wymysł jakiegoś straszliwego, szaleńczego pędu, że tak chce ich bóg i właściwie wszyscy, których oni mordują, to nie są ludzie, to podludzie. Mordowanie tych podludzi nie ma dla nich właściwie żadnego znaczenia, a wizerunki ''bożków chrześcijańskich'' i wizerunek Chrystusa - według nich ''bożka'' trzeba zetrzeć ze świadomości ludzkiej. A przecież jest w Koranie Chrystus jako prorok. I co? Ale przez te grupy nacjonalistyczne, absolutnie zbrodnicze nie jest uważany jako prorok.

Te obrazy pewnie niełatwo będzie zapomnieć -czy to było dla Pan trudne przeżycie?

Ogromne przeżycie. Rodzina się martwiła, a ja zupełnie nie. W czasie kiedy tam jechałem, miałem przez cały czas obstawę  a na granicy powitali mnie jako agenta Watykanu. Od razu był na mnie zapis, i jak pani zapyta księdza Cisłę, to opowie pani dokładnie, np. o tym, jak półtorej godziny trwało sprawdzanie moich wszystkich materiałów jako międzynarodowego dziennikarza. Jeden z księży napisał oświadczenie za mnie, że nie będę miał żadnego kontaktu z dziennikarzami, ani syryjskimi, ani zagranicznymi.

Ale mimo tych przeszkód wszystko się udało?

Tak, wszystko poszło dobrze, dałem wydawnictwu ''Biały Kruk'' 3 tysiące zdjęć, więc mają z czego wybrać. Fotografowałem wszystkie wydarzenia, np. stołówkę na 10 tys. ludzi. Pani zdaje sobie sprawę, że oni wydawali posiłki takimi łopatami, jakimi kopie się w ziemi? Łopatami nakładali jedzenie, nie byliby w stanie robić tego chochlami, bo przy takim obciążeniu zwykła chochla by się połamała w olbrzymich garnkach, które miały może i po 2-3 metry średnicy.

Ta stołówka jest w klasztorze Sióstr Franciszkanek - one udostępniły swój ogród na jadalnię dla 10 tys. ludzi, którzy są tam codziennie karmieni. Siostry gotują też specjalne jedzenie dla ludzi chorych na raka, rozdawane są też pieniądze.

To wszystko robią Franciszkanki?

Pieniądze pochodzą od organizacji katolickich, które są naprawdę niezwykłe, wspaniałe. Ci ludzie przychodzą tam jak do oazy zbawienia, oni wiedzą, że to robią Polacy, choć inne narody też, ale właśnie Polacy tak bardzo pomagają.
Pewien ksiądz, kartuz, który był tu u arcybiskupa Jędraszewskiego, wiózł nas przez cały Liban przez różne miasta, zwrócił się do mnie w kościele pełnym ludzi i mówił im, kim jestem.

Powiedział, że był Pan fotografem Papieża Jana Pawła II?

To też, potem ludzie robili mi znak krzyża na czole, przytulali mnie, całowali, ale też w podzięce za tę pomoc od Polaków, że jest tu siedmiu ludzi, którzy są przedstawicielami narodu, który pomaga. Miłość tych ludzi była nieprawdopodobna, w wszyscy byli pięknie ubrani, bo przyszli do kościoła, kobiety miały makijaże. Ta niezburzona enklawa tętni życiem.

Dziękuję za rozmowę.