Jakie są nastroje wśród rolników, znajomych producentów?

Ludzie nie mogą już związać końca z końcem. Nastroje są tragiczne, ludzie się zadłużają w zastraszającym tempie, kredyt kredytem pogania. Opłacalność działań rolników-producentów spada, bo ceny są na poziomie jak sprzed 20 lat, a wszystko drożeje. Bezrobcia przybywa. Wielu jest na krawędzi plajty. Firmy molochy schodzą z cen i wykańczają mniejszych.

Pan jest symbolem tego, który w twarz wykrzyczał premierowi Tuskowi swoją pretensję...

To poszło w kraj i ludzie nabrali trochę odwagi. Jak oglądałem wczoraj program pani Jaworowicz o rolniku z podkarpackiego, to mnie w środku wszystko ścisnęło. Jak widzę, jak ci jego ludzie w Warszawie nie słyszą tej krzywdy, to się we mnie krew gotuje. Takich pokrzywdzonych przybywa.

Co mówią panu koledzy?

Stachu, dalej się tak nie pojedzie. Jak nie będzie diametralnych zmian, że przestaną nas gnębić, że ciągłe podwyżki za energię, za śmiecie i w skali roku to się robi duża kwota, to ludzie nie wytrzymają. Nasze produkty są jednak bez oznak wzrostu do tych cen, do podwyżek. Nie sposób związać tutaj końca z końcem. Trzeba upomnieć się o swoje prawa. Poseł Kalisz pozuje, chwali się swoimi pieniędzmi, inni posłowie też, a ludzie nie mają co do garnka włożyć. To dzieje się dziś, w środku Europy. Ta bieda grozi buntem. Nie należę do strachliwych, ale mam dzieci, inni też mają dzieci. Nie chodzi o rozlew krwi, ale o to, że nie można tak ludzi traktować. Chyba dochodzimy do pewnej granicy. Jak rządzący nie zrobią jakiegoś diametralnego ruchu, że ludziom zacznie się w końcu lepiej żyć i przestaną być zwalniani z pracy, a zakłady pracy padać, gdy rządzący i urzędnicy dają sobie premie i nagrody – to ludzie tego mogą już nie wytrzymać.

Co pan by dziś powiedział w twarz premierowi Tuskowi?

Panie premierze nie się pan otrząśnie, żeby nie było tego najgorszego! Nie można tak dalej rządzić. Może dojść do rozlewu krwi! Nie chciałbym tego. Jednak u rządzących i urzędników jest buta, arogancja i pycha.

Rozmawiał Jarosław Wróblewski