Fronda.pl: Przyglądając się wydarzeniom, takim jak choćby pochówek abp Teodorowicza, można odnieść wrażenie, że osoby pochodzenia ormiańskiego są ignorowane… Czy czuje się Pan dyskryminowany?

 

Jako polski Ormianin nie czuję się bardziej dyskryminowany niż polski Żyd, czy Rom, bo dziś w Polsce ludzie obcego pochodzenia nie są dyskryminowani. Czuję się natomiast ignorowany przez polskie władze, jako Polak, patriota polski. Polscy Ormianie wiele lat temu spolonizowali się, wrastając w tę ziemię i oddając jej wszystko, co mieli najlepszego. Najlepszym tego przykładem był właśnie arcybiskup Teodorowicz - Ormianin o duszy Polaka. Dzisiaj większość z nas jest gorącymi polskimi patriotami, wyróżniającymi się jedynie dziwnie brzmiącymi nazwiskami, takimi jak: Isakowicz, Teodorowicz, czy Sołtan-Abgarowicz. Odnoszę wrażenie, że ten patriotyzm środowisk ormiańskich, jest solą w oku niektórych naszych decydentów.

 

 

O ponownym pochówku hierarchy dowiedział się Pan z mojej rozmowy z ks. Isakowiczem-Zaleskim. Czy naprawdę Rada Pamięci Walk i Męczeństwa nie poinformowała Pańskiej rodziny o uroczystości?


/Niestety, o tym wydarzeniu dowiedziałem się dopiero z Pańskiej rozmowy. Nikt się z nami nie skontaktował, chociaż organizator pochówku: Rada Pamięci Walk i Męczeństwa ma dość dobry kontakt z moim Ojcem, Władysławem Dobrowolskim, szefem Porozumienia Niepodległościowych Związków Kombatanckich. Wiem, że rozmawiali kilka lat temu o przeniesieniu zwłok Arcybiskupa na Cmentarz Orląt Lwowskich, więc z pewnością wiedział, że jesteśmy najbliższą żyjącą dziś rodziną arcybiskupa Teodorowicza.

 

 

To dziwne zwłaszcza, że jest Pan synem siostrzeńca abp Teodorowicza. Proszę powiedzieć, czy w Pańskiej rodzinie pamięć o wuju była pielęgnowana?


Do dziś jest pielęgnowana. Wuj był przede wszystkim człowiekiem bardzo rodzinnym. Mimo rozlicznych obowiązków często przychodził do mojej prababci (a jego kuzynki), do pensjonatu "Zacisze" we Lwowie. Te więzi rodzinne są zresztą wyróżnikiem Ormian na całym świecie. My, po prostu, lubimy przebywać ze sobą. Arcybiskup Teodorowicz był człowiekiem o wielkim poczuciu humoru. Do dziś krąży w mojej rodzinie opowieść o tym, jak mój stryj, Jurek, siedząc na kolanach u Arcybiskupa, ukręcił mu wszystkie guziki u sutanny i gdy Arcybiskup wstał, ta niemal spadła z niego. Śmiechu było co nie miara, a najgłośniej śmiał się właśnie wuj Teodorowicz.

 

 

Wiedzę o miejscu dotychczasowego pochówku na Cmentarzu Łyczakowskim miało do tej pory tylko 6 osób (po śmierci Andrzej Przewoźnika) - w tym Pana ojciec. Czy Rada pod przewodnictwem Andrzeja Kunerta nie wzięła tego faktu pod uwagę?

 

Ta sprawa jest bardzo tajemnicza. Nie mam pojęcia jakimi drogami wędrowała sprawa ponownego pochówku Wuja od czasu, gdy zajął się nią mój Ojciec. Próbowałem tego dociec, ale nie udało mi się. Przypuszczam, że ktoś z Rady Pamięci skontaktował się z lokalnym środowiskiem Polaków we Lwowie i nie zadał sobie trudu, by powiadomić o przebiegu sprawy wszystkich zainteresowanych. Nie sądzę, by lwowska Polonia była przeciwna uczczeniu pochówku arcybiskupa Teodorowicza przez naszą rodzinę.

 

 

Czy to prawda, że Pański ojciec dowiedział się o ponownym pochówku z „Gazety Polskiej”?

 

Kiedy dowiedziałem się o tej sprawie, natychmiast zadzwoniłem do Ojca, żeby go zapytać, czy w ogóle wie o tym, że następnego dnia ma być ponowny pochówek Arcybiskupa. Odpowiedział mi, że dowiedział się o tym z artykułu ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, zamieszczonego w "Gazecie Polskiej". Gdy zapytałem go, co o tym sądzi i czy nie oburza go takie traktowanie, odpowiedział mi, że nic na to nie może poradzić. Może jedynie pomodlić się za p. Kunerta.

 

 

Co ciekawe, nie tylko ks. Isakowicz-Zaleski był persona non grata na Ukrainie. Również inni ormiańscy księża: Annusewicz i Awdalian nie zostali zaproszeni na uroczystości. Dlaczego?


/Ponieważ środowisko ormiańskie jest bardzo patriotycznie nastawione. Taka jest moja opinia. Rozumiem, że strona rządowa chciała za wszelką cenę uniknąć skandalu dyplomatycznego, gdyby w oficjalnych przemówieniach pojawiły się jakieś ostrzejsze wątki patriotyczne, być może w trosce o grób Arcybiskupa, o to, by nie został sprofanowany przez współczesnych banderowców. Jednak nawet dziś, niemal dwa miesiące po ponowny pochówku, Rada Pamięci nie skontaktowała się z nami, nie poinformowała nas oficjalnie o tym fakcie. Tak jak byśmy w ogóle nie istnieli.


 

Jakiś czas temu powiedział mi Pan, że w pogrzebie, poza kard. Nyczem, brały udział całkowicie przypadkowe osoby. Czy polskie władze i instytucje starały się to wyjaśnić środowisku ormiańskiemu?

 

Z tego, co wiem, nikt ze strony rządowej nie próbował się kontaktować z organizacjami ormiańskimi, choćby po to, by te mogły zawiadomić o tym wydarzeniu swoich członków. Obecność kardynała Nycza, jako bezpośredniego zwierzchnika polskiego Kościoła ormiańsko-katolickiego, była uzasadniona. Szkoda tylko, że nie zaproszono innych przedstawicieli tego środowiska.

 

 

Chyba niełatwo być przedstawicielem tej społeczności w obecnej sytuacji?

 

Tak jak niełatwo być dziś Polakiem w Polsce. Wydaje mi się, że dziś częściej bywam wyśmiewany za to, że jestem polskim patriotą, niż za to, że jestem Ormianinem. Ormianie, nawet dziś, pochodzący z emigracji, która napłynęła do nas po 1989 r., łatwo się asymilują, zachowując jednak swoją odrębność kulturową. Potrafią naprawdę dużo dać z siebie swojej drugiej Ojczyźnie za to tylko, że znaleźli w niej swój bezpieczny dom. Potrafią się odwdzięczyć i robią to, zakładając firmy, pracując w Polsce. Polska to docenia i myślę, że ten wzajemny szacunek jest widoczny. Jednak czasem w polskim rządzie zasiadają ludzie, którzy kompletnie nie rozumieją tych zawiłych zależności. Z jednej strony mamy potępienie rasizmu i dyskryminacji, a z drugiej... tę samą dyskryminację, ale wyrażoną w inny sposób. To trochę schizofreniczna sytuacja.

 

 

Czy teraz, po pochówku Pańskiego wuja - abp Teodorowicza , czuje Pan, jak i Pańska rodzina, ulgę? Czy też wciąż pozostaje poczucie ciężaru z powodu takiej „polityki historycznej”?

 

Z pewnością czujemy ulgę. To nie jest normalna sytuacja, by zasłużeni ludzie leżeli w ukryciu, pochowani jak jacyś złoczyńcy w utajonym grobie. Jednak niesmak nadal pozostaje.

 

 

Chyba nie napawa optymizmem sytuacja, w której o tak ważnych wydarzeniach, osoby zainteresowane dowiadują się z Frondy.pl czy „Gazety Polskiej”, a nie od właściwych instytucji?

 

Rzeczywiście, nie napawa. Cały czas mam nadzieję jednak, że w ludziach odpowiedzialnych za nasz kraj zbudzi się wreszcie ten zdrowy duch patriotyzmu. Nie chodzi mi tutaj o te słynne, wyśmiewane "machanie szabelką", ale o zwykłą przyzwoitość w stosunku do Polaków. Mam nadzieję, że kiedyś tak się stanie, czego życzę nam wszystkim.

 

Rozmawiał Aleksander Majewski