Eutanazja jest oszustwem - pisze na łamach salon24.pl Paweł Jędrzejewski z Forum Żydów Polskich. Jeżeli skorzysta się w pełni z osiągnięć medycyny paliatywnej okazuje się, że żaden pacjent nie prosi o śmierć.

 

Paweł Jędrzejewski opisał efekt swoich rozmów z doktor I., z którą przyjaźni się od wielu lat. To lekarz o blisko czterdziestoletnim doświadczeniu. Prawie 20 lat przepracowała w hospicjum, drugie tyle jako ordynator na oddziale medycyny paiatywnej. "Dziesiątki tysięcy ludzi nieuleczalnie chorych było jej pacjentami. Uczestniczyła, jako lekarz, przy śmierci tysięcy. Ona wie, bo pomaganie umierającym ludziom to jej życie" - pisze Jędrzejewski. Rozmowa z doktor I., podkreśla, otworzyła mu oczy na kilka podstawowych prawd. Są to:

"Pierwszej łatwo się domyślić: prawie każdy pacjent, nieuleczalnie chory, cierpiący, jęczący z bólu, prosi o jedną rzecz: jak najszybsze skrócenie cierpień. Nie chce już żyć. Prosi o śmierć.

Taka prośba jest w większości poważnych przypadków regułą, czymś całkiem naturalnym i powszechnym – mówi moja rozmówczyni.
Czy współcześnie istnieją sposoby na opanowanie bólu przy pomocy metod medycyny paliatywnej?

Tak. W zasadzie nie ma dziś bólu, który nie dałby się trwale opanować i wyeliminować. Czasy, gdy pacjent mdlał z bólu i wtedy zjawiał się (lub nie) lekarz czy pielęgniarka, aby zrobić zastrzyk z morfiny, który działał zaledwie przez parę godzin, minęły. Obecnie znamy skuteczne metody na całkowite i stałe wyeliminowanie bólu.

Ilu pacjentów, w ciągu tych lat, powtórzyło swoją prośbę o śmierć po zastosowaniu terapii przeciwbólowej? – zapytałem.

Nie było takiego przypadku – usłyszałem w odpowiedzi – i większość z nich (a są to najczęściej ludzie, którym pozostało kilka, najwyżej kilkanaście miesięcy życia) zaczyna, gdy ból ustępuje, wierzyć w wyleczenie i robić plany na przyszłość. „Gdybym jeszcze mógł tylko dostać coś na wzmocnienie” – proszą.

A co, gdy pacjent jest nieprzytomny i wiemy, że doznaje bólu, że cierpi, ale nie jest w stanie wskazać miejsca bólu?
Wystarcza rozpoznanie choroby, aby wiedzieć, jakie środki należy zastosować, aby wyeliminować ból. Gdy one działają, ustępują charakterystyczne reakcje, obecne pod wpływem bólu u nieprzytomnego.

A co z ludźmi, którzy nie odczuwają już bólu, ale są całkowicie zależni od pomocy innych, bezradni do tego stopnia, że nie ból, ale świadomość zależności skłania do prośby o skrócenie życia?

Myślę, że nie ma takich przypadków. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto prosiłby o śmierć dlatego, że jest zależny od innych i bezradny.

Co więc powoduje, że jednak ludzie cierpią, a osiągnięcia medycyny paliatywnej są niedostępne powszechnie?

Koszt. Po prostu taka opieka jest droga, a pacjent nie ma szans na wyleczenie, o czym dobrze wiedzą ci, którzy za tę opiekę płacą".

Jak wskazuje Jędrzejewski, wszystko to bardzo jasno obnaża nieprawdę o "nowoczesności" popierania eutanazji. Argument zwolenników eutanazji o cierpieniu jest po prostu przeszłością. Opieka paliatywna pozwala ten problem w znaczący sposób usunąć.

Jest jeden kłopot: taka opieka kosztuje, a państwa lub firmy ubezpieczeniowe płacące za taką opiekę są ekonomicznie zainteresowane śmiercią pacjenta.

"Propaganda eutanazji opiera się na kłamstwie i na rachunku ekonomicznym. Kłamstwo głosi, że cierpienia, że ból nie dają się kontrolować do takiego stopnia, aby pacjent chciał żyć, mimo choroby, aż do „naturalnej” śmierci. To nieprawda. To jest już osiągalne. A rachunek ekonomiczny? Cóż … uśmiercenie chorego jest bez porównania tańsze, niż opieka nad nim. Co jest więc bardziej w interesie państwa, które zarządza opieką zdrowotną?" - wskazuje Jędrzejewski.

"Progres w medycynie czyni eutanazję coraz bardziej problemem epoki minionej, ale jest to dość skrzętnie ukrywane. Ludzie są oszukiwani w tej sprawie i z niewiedzy uważają legalizację eutanazji za coś, do czego warto dążyć, zamiast walczyć o dostęp do osiągnięć medycyny, dzięki którym nie musieliby cierpieć bólu niezależnie od tego, jaka choroba ich zaatakuje" - dodaje.

"Kierunek, w którym powinno się iść, łatwo dostrzec: trzeba eliminować nie chorych lub umierających, ale ich ból i cierpienie. Ludzkość nie powinna poszukiwać sposobu na odbieranie życia ludziom, którzy cierpią, ale powinna iść w przeciwnym kierunku: poszukiwać sposobu na pokonywanie przyczyn, dla których ludzie chcą umierać" - dodaje.

"Postęp to nie eutanazja, ale rozwój medycyny. Eutanazja to kapitulacja. Jej przyczyny - jak stwierdziliśmy - są cyniczne. Życie bez cierpienia kosztuje, a śmierć jest tania" - stwierdza autor.

Jak podkreśla, rezultatem wprowadzenia eutanazji, poza innymi fundamentalnymi problemami, byłby też coraz większy brak dostępu do osiągnieć medycyny paliatywnej lub rezygnacja w ogóle z jej rozwoju. "Bo po co walczyć z bólem, skoro istnieje eutanazja?" - pyta.

Na koniec rozważa, co z argumentem, że eutanazja daje ludziom możliwosć wyboru.

"Tak, ale nawet w tej logice wybór jest tylko wówczas, gdy dostępna jest opieka paliatywna, wykluczająca lub w bardzo istotny sposób kontrolująca ból. Wtedy dopiero jest prawdziwy wybór pomiędzy „żyć” a „nie żyć”. Gdy dostępu do niej nie ma, eutanazja jest wyborem pozornym, bo nie dobrowolnym, lecz brutalnie wymuszonym przez cierpienie" - kończy autor.

bsw/Salon24.pl