Fronda.pl: Rosja wyraziła zaniepokojenie sytuacją swoich rodaków w Estonii. Czy to oznacza, że Estonia może tak samo jak Krym zostać przyłączona do Rosji?

Paweł Kowal: Nie, nie na tym etapie. Myślę, że w tej chwili to jest pewien element gry propagandowej. Obecnie Rosjanie będą raczej skoncentrowani na wpływaniu na sytuację na Ukrainie.

Kwestia wykorzystania rzekomych, bądź prawdziwych, problemów osób mniejszości rosyjskiej w różnych krajach będzie na pewno elementem gry propagandowej, a zatem faktycznym pretekstem do interwencji. Jednak na tym etapie wszystko wskazuje na to, że Rosjanie skoncentrują się na destabilizowaniu sytuacji na Ukrainie. Na to wskazuje także dzisiejsza informacja o nie wpuszczaniu żadnych towarów ukraińskich na teren Rosji.

W wywiadzie udzielonym „Gazecie Polskiej Codziennie” Witalij Portnikow, ukraiński politolog i dziennikarz, stwierdził, że Polska znajduje się w  takiej samej strefie niebezpieczeństwa co Ukraina. Polacy mają powody do obaw?

Polska ma inne zobowiązania prawno – międzynarodowe i wobec Polski są inne zobowiązania. Polska jest członkiem Unii Europejskiej, NATO. Problem z aktywnościom Zachodu w konflikcie krymskim, po agresji rosyjskiej, w gruncie rzeczy był też taki, że nikt na świecie nie ma żadnych podstaw prawnych żeby tam interweniować. Ukraina sama wybrała strategicznie, jak to się na Ukrainie mówi, bycie państwem poza blokowym. Niektórzy mówią neutralnym i porównywnują Ukrainę do Szwajcarii. Dzisiaj widać ile to było warte. Możemy zwrócić uwagę, że także nowy rząd ukraiński częściowo idzie tym tropem ponieważ publicznie wyrzeka się ambicji uczestniczenia w bloku militarnym, takim jak NATO.

Sytuacja Polski i Ukrainy w sensie prawnym jest radykalnie inna. Natomiast zagrożenia destabilizacją, próbami budowania siatki wpływu rosyjskiego możliwe są w obu przypadkach. Myślę, że jednak sytuacja w obydwóch krajach jest inna.   

Not.Ab